Nikt nie ujdzie z życiem, recenzja. Zaskakujący horror Netfliksa
Nikt nie ujdzie z życiem, horror Netflix oparty na bazie bestsellerowej powieści Adama Nevilla, mieszający gatunki i formę. Zapraszamy na naszą recenzję!
Netflix rozpieszcza swoich widzów, szczególnie tych lubiących opowieści grozy, coraz większą ilością filmów i seriali z tegoż właśnie gatunku. Dziś skupiłam się na jednej z takich produkcji, mającej swój debiut na Netflix w 2021 roku. Film nosi tytuł Nikt nie ujdzie z życiem i jest adaptacją bestsellerowej powieści "No One Gets Out Alive", autorstwa Adama Nevilla. Pisarz ma na swoim koncie także książkę "Rytuał", która również została przeniesiona do filmu, dostępnego na wspomnianej platformie. Horror nosi taki sam tytuł.
Warto przeczytać również:
- Egzorcysta papieża - recenzja horroru. Mroczna fantasy bajka o demonach
- Gabinet osobliwości Guillermo del Toro - recenzja. Mieszanina horroru w różnej stylistyce
- Klub miłośników kryminałów, recenzja horroru-slashera Netflix
Nikt nie ujdzie z życiem – nieoczywista i zaskakująca fabuła
Muszę się na wstępie przyznać, że nie miałam okazji poznać powieści, na bazie której powstał film grozy Nikt nie ujdzie z życiem, więc trudno mi powiedzieć jak spójne są owe działa. Ale oglądając zapowiedź filmową Netfliksa, spodziewałam się nieco innej historii. Tymczasem ta mocno zaskakuje, miesza wątki, a nawet gatunki. Trudno o filmie powiedzieć, że jest zamknięty w określanych ramach. Zdecydowanie tak nie jest.
Historia skupia się na młodej kobiecie Latynoamerykance o imieniu Amber, osobie z bolesną, wręcz traumatyczną przeszłością. Po śmierci matki, która długo chorowała, skupiając na sobie całą uwagę córki, dziewczyna postanawia uciec do Ameryki, by tam poszukać lepszego dla siebie życia. Jako nielegalna imigrantka, z paroma dolarami w kieszeni, zatrudnia się na czarno w miejscowej szwalni, w Cleveland, niewielkim, ale słynącym z mroźnych zim, miasteczku. Ponieważ nie posiada za wiele pieniędzy, szuka bardzo taniego lokum. Takim okazuje się być stara podupadająca posiadłość, która niegdyś była dobrze prosperującym pensjonatem. Lokal przeznaczony jedynie dla kobiet, tak przynajmniej ogłaszają się jego właściciele, wydaje się dla Amber dobrym początkiem. Wkrótce okazuje się, że miejsce to kryje bardzo mroczną, wręcz przerażającą przeszłość, której początek stanowią tajemnicze rytuały i pierwotne zło.
Nikt nie ujdzie z życiem – gorsza wersja Rytuału?
Wspomniałam, że opisywana przez mnie produkcja grozy, powstała na książce o takim samym tytule, i podobnie jak i inny horror zatytułowany Rytuał, mają wspólnego autora, Adama Nevilla, na którego powieściach bazują obydwie produkcje. Znajdziemy w Nikt nie ujdzie z życiem nieco nawiązań do Rytuału, który wydaje się być opowieścią zdecydowanie mroczniejszą, bardziej spójną i ciekawszą. Czy zatem Nikt nie ujdzie z życiem jest filmem słabym? Tego o tej produkcji powiedzieć nie można, bo choć posiada wady i pewnie niedociągnięcia, to ma jedną sporą zaletę. Zaskakuje.
Jeśli tak jak ja, po obejrzeniu zwiastuna przygotowanego przez Netflix, spodziewaliście się typowej produkcji o duchach i nawiedzonej posiadłości, klimatycznej opowieści, to muszę Was zmartwić. Nie, nie jest to tylko historia o duchach. Film wyraźnie podzielony na dwie części, w pierwszej buduje klimacik nawiedzeń, w drugiej gwałtownie zbacza od tematu i staje się filmowym dziełem w zupełnie innym gatunku.
Ponieważ recenzja, którą czytacie jest tekstem starającym się stosować jak najmniej spojlerów, a przy tym filmie, nie jest to wcale łatwe zadanie, pozwolicie, że nie będę zdradzać szczegółów. Napiszę tylko, że podczas seansu, który spokojnie mogą sobie urządzić zarówno fani strachu, jak i bardziej strachliwi, natkniecie się na duchy, całkiem porządne momenty budowania napięcia, ale i klasyczne dla horrorów chwile przestrachu. Natkniecie się w filmie na jump scare’y, sporo klasycznych momentów slashera, ale i coś na wzór fantasy – horroru. Nikt nie ujdzie z życiem w pewnym momencie schodzi z utartej drogi straszenia i łączy grozę z klasycznym dreszczowcem, ubarwiając wszystko nie tylko tajemnicą pensjonatu, w którym mieszka Amber, ale i przeszłością jej mieszkańców. A podstawą wszystkiego jest starożytny kult, pewien rytuał i przerażająca, ale i nietypowa istota, o której więcej nie napiszę.
Nikt nie ujdzie z życiem – przerażanie, którego brakuje
Horror Nikt nie ujdzie z życiem to produkcja amerykańska, której reżyserem jest Santiago Menghini. Film został wyprodukowany przez twórców Rytuału, dlatego, jak już wspomniałam ma z nim sporo wspólnego. Uderza w nim kilka istotnych kwestii. Po pierwsze mieszanina gatunkowa, która w efekcie przynosi zaskakujące zakończenie, które jest tak niejednoznaczne, że stawia wiele znaków zapytania. Tak naprawdę sami musimy sobie na nie odpowiedzieć.
Po drugie postać Amber. Biedna dziewczyna, która ma za sobą traumatyczne życiowe wydarzenia, zdaje się tak uodporniła na strach i przerażenie, że nie są ją w stanie poruszyć niecodzienne wydarzenia jakich jest świadkiem w pensjonacie. W rolę Amber wciela się Cristina Rodlo, która ma na swoim koncie udział w serialu AMC Terror: Dzień hańby. Aktorka buduje postać młodej, niezłomnej i nieustraszonej kobiety, którą nikt nie ugnie i finalnie tak się właśnie dzieje.
W filmie zobaczymy jeszcze kilku mniej lub bardziej znanych aktorów, jak choćby Marca Menchaca (Czarne lustro, Ozark, Outsider), który wcielił się w rolę Reda, Davida Figlioli (Migawka z przyszłości, Wiem kto mnie zabił, Alibi), który wcielił się w rolę Beckera i wielu innych.
Nikt nie ujdzie z życiem – podsumowanie recenzji
Szczerze powiedziawszy nie wiem co mam o tej produkcji myśleć. Mam na jej temat bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony oglądając Nikt nie ujdzie z życiem czułam się zaciekawiona, zaintrygowana, a nawet zaskoczona. Z drugiej niemal zszokowana finałem opowieści, a w mojej głowie pojawiło się więcej znaków zapytania, niż na początku seansu. Ma to oczywiście swoje plusy, bo stawia film w gronie opowieści bardziej wymagających, ale jednocześnie, jakoś mnie osobiście wcale nie pasuje do całej fabularnej otoczki. Mieszanina gatunków dała filmowi powiew świeżości, choć nie pogniewałabym się, gdyby ów horror zechciał trochę mocniej straszyć.
Moja ocena 7/10.
Komentarze
Prześlij komentarz