Bielmo - recenzja kryminalnego thrillera Netfliksa z poetyckim klimatem

Bielmo - recenzja kryminalnego thrillera Netfliksa z poetyckim klimatem, i aktorstwem na wysokim poziomie. Oto moje podsumowanie kolejnego filmy Netflix.

Ekranizacje książek, tych mniej czy tych bardziej znanych to sposób platformy Netflix na potencjalny sukces. A jeśli do tego dochodzi intrygująca fabuła, plus naprawdę przyzwoita obsada aktorska i kostiumowy styl opowieści, wydaje się, że nic nie może pójść nie tak. A jednak książka to nie wszystko, ba… nawet kunszt reżyserski i doskonała aktorska praca nie zapewnią filmowemu dziełu mistrzowskiego sznytu. Bielmo, potencjalny hit nowego roku na Netfliksie ma wszystkie wyżej wymienione cechy, a jednak mimo całej otoczki i dobrej reżyserskiej roboty, nie można go określić mianem doskonałego. Czemu tak jest? O tym w naszej recenzji. 

Warto również przeczytać:

Opowieść przenosi nas w przeszłość, do wieku XIX, rozgrywając się w roku 1830, kiedy to w elitarnej akademii wojskowej, w West Point znalezione zostaje ciało młodego kadeta, który podobno się powiesił. Problem w tym, że po przetransportowaniu ciała do kostnicy okazuje się, że ktoś z wyciągnął z niego serce. Tragedia okazuje się zatem nikczemną zbrodnią, która może zaważyć na opinii i dobrym imieniu znanej wojskowej uczelni. Dowódcy zwracają się zatem o pomoc do  niegdyś popularnego i cenionego policjanta, a teraz emerytowanego detektywa Augustusa Landora. Mężczyzna mieszka na uboczu, borykając się z żalem po śmierci ukochanej żony i smutkiem po zaginięciu córki.

Mimo wszystko przyjmuje zadanie, a że słynie z dokładności, precyzji i dociekliwości, zamierza do śledztwa porządnie się przyłożyć. Problem w tym, że na drodze rozwiązania tej morderczej zagadki stoi nie tylko władza Akademii West Point, jak i sami kadeci, i powiązane z nimi osoby. Tajemnice, choć widoczne i mocno się narzucające, nie mogą być potwierdzone, a sam detektyw potrzebuje pomocnika. Nieoczekiwanie zostaje nim jeden z kadetów, mocno różniący się od reszty. Wykluczany z grupy, kochający poezję i nie godzący się z zasadami szkoły Edgar Allan Poe, znamy nam pisarz i poety makabreski i grozy, staje się pomocnikiem Landora, a z czasem kimś więcej…

Jak już nadmieniłam we wstępie film bazuje na książce. Jest nią dzieło Louisa Bayarda zatytułowane "Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe". Reżyserem ekranizacji jest natomiast Scott Cooper, który ma na swoim koncie kilka filmowych dzieł, które bazują na stworzonym już wcześniej scenariuszu. Znany jest jednak chyba najbardziej z kinowego horroru ekologicznego, zatytułowanego Poroże. Klimat jego nowej opowieści pozwala twórcy na zabawę nie tylko kryminałem, ale i treścią nieco paranormalną, w tym wypadku okultystyczną, ubierając wszystko w klimat filmu kostiumowego, w zimowej, mroźnej i surowej otoczce. 


Tworzy to atmosferę pasującą do historii kryminalnej, jednocześnie nakreślając klimat późniejszej twórczości pisarza Edgara Allana Poe, który uznawany jest za prekursora powieści kryminalnych. Problem w tym, że film określany jako kryminał thriller jest wprawdzie opowieścią poprowadzoną poprawnie, iście rzemieślniczo i bardzo precyzyjnie, ale dreszczyk emocji albo waha się w jedną lub w drugą stronę, ale zostaje w ogóle zatracony przez powolnie rozwijającą się akcję. Klasyka, powaga i poprawność kryminalna, jaką serwuje nam reżyser, to jednak nie wszystko, by dzieło stało się czymś naprawdę wartościowym. 

Nie można filmowi Bielmo zarzucić jednak nudy, bo nie jest to produkcja nudna. Ale wszyscy, którzy spodziewali się w niej pędzącej do przodu akcji, muszę wiedzieć, że czegoś takiego tu nie znajdą. Wręcz przeciwnie, kryminał miesza się tu z aspektami psychologicznymi. Te najmocniej widoczne są w budzącej się, dość intymnej relacji między Landorem a Poe. Między dwoma zupełnie różnymi mężczyznami rodzi się nutka przyjaźni, a może nawet nieco ojcowskiego przywiązania, któremu odizolowanemu od reszty kadetowi Poe, tak brakuje. 

Gładko zrealizowana opowieść, która dosłownie odhacza wszystkie elementy jakie powinny znaleźć się w kryminale, czyli wodzi widzów za nos, miesza wątki, nie podaje na tacy podejrzanych, a w finale zaskakuje… nie koniecznie pozytywnie (a przynajmniej ja tak uważam), broni się przede wszystkim zdjęciami, zimowym klimatem i kostiumami. Nie można filmowi Bielmo odmówić, że nie jest klimatyczny właśnie pod tym względem. Z przyjemnością ogląda się realnie otworzone kostiumy, wiarygodne wnętrza i ciężkie, ponure, mroźne zimowe okolice. To, że akcja opisywanego przeze mnie dzieła rozgrywa się właśnie podczas zimy, wychodzi dziełu na plus. 

To co przyciąga do wspomnianej opowieści to zdecydowanie aktorska obsada. Co by nie powiedzieć o fabule, która właściwie niczym nie zaskakuje, na ekranie aktorów, wcielających się, przede wszystkim w główne role, ogląda się rewelacyjnie. Niezawodny Christian Bale (Thor: Miłość i grom, Terminator: Ocalenie) jako Augustus Landor, ogarnięty, stanowczy i zagadkowy detektyw z problemami osobistymi, które mocno go obciążają, to osobowość tak wiarygodna i tak dobrze zagrana, że niesie postać detektywa nawet wtedy, gdy scenariusz niekoniecznie na to pozwala. Nie umniejsza mu w niczym Harry Melling (seria Harry Potter, Diabeł wcielony, Gambit królowej), który wcielił się w kadeta Edgara Allana Poe. Ta bardzo charakterystyczna postać młodzieńca, który zamiast wojowania kocha poezję, ale jest jednocześnie mężczyzną słynącym z inteligencji i logicznego myślenia. Ten bohater nadaje filmowi wyjątkowej nutki poetyckości. 

Nieco płycej i bardziej pobieżnie naszkicowane są pozostałe postaci, w których na plan pierwszy wysuwa się Lucy Boynton (Baba Jaga, Apostoł) jako Lea Marquis, Gillian Anderson (The Crown, Z Archiwum X, Sex Education) jako pani Julia Marquis czy Toby Jones (Indiana Jones i artefakt przeznaczenia, Imperium światła) jako doktor Daniel Marquis oraz Simon McBurney (Siberia, Carnival Row, Obecność 2) jako kapitan Hitchcock.

Bielmo, film, który uważano za potencjalny hit nowego roku na platformie Netflix, jest tak naprawdę produkcją poprawną, stworzoną ze wszystkimi klasycznymi elementami, jakie powinna mieć opowieść kryminalna. Świetne aktorstwo, dobre zdjęcie i kostiumy, ciekawy, mroczny i zarazem zimowy klimat rozmyty zostaje przez brak wartkiej akcji i trzymającej w napięciu fabuły. Przyzwoita historia kryminalna, bez dreszczyku emocji, z nieco za bardzo zaskakującym finałem, ubarwiona poetyckim klimatem i postacią Edgara Allana Poe. Tytuł dobry, ale nie ponad przeciętny.

Film Bielmo obejrzeć można na platformie Netflix. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moja twórczość, recenzje, poradniki, wrażenia - przygodówki, filmy i seriale!

3 Minutes to Midnight - A Comedy Graphic Adventure - recenzja

Broken Sword - Shadow of the Templars: Reforged - recenzja