Drakula - recenzja serialu. Powieść w krwawej wariacji od Netfliksa

Zdjęcie: Netflix

Nieszablonowa wariacja na temat znanej powieści. Oto recenzja serialu Drakula, który można obejrzeć na platformie Netflix. Miłej lektury! 

"Drakula" Brama Stokera to powieść horror, która swoim klimatem i tematyką nieumarłych istot zwanych wampirami inspirowała nie tylko twórców filmowych, ale i tych z branży growej i to już wielokrotnie. Tym razem zachcieli się nią zająć twórcy serialu Sherlock, Mark Gatiss i Steven Moffat, którzy wraz z reżyserami, Jonn'em Campbellem, Damon'en Thomasem i Paul'em McGuiganen stworzyli trzy odcinkowy mini-serial Drakula, nawiązujący, czy raczej bazujący na powieści Brama Stokera pod tym samym tytułem.

 Warto przeczytać:

Widzowie, którzy oglądali wspomnianego przeze mnie Sherlocka, który notabene jest dostępny na platformie Netflix, ale i na Prime Video, domyślają się jaki rodzaj filmowego dzieła może prezentować mini-serial Drakula, powstały we współpracy stacji BBC i Netflixa. Nie jest to bowiem wierna adaptacja książki Stokera, która w dziewiętnastowiecznym mrocznym, ale jakże dystyngowanym stylu, prezentowała postać arystokraty, nieszczęśnika i zarazem wampira, hrabiego Drakuli, który żył wiecznie z piętnem przekleństwa. Serial, który mam przyjemność dla was opisywać, jest bowiem wariacją i krwawą, momentami nieco groteskową opowieścią, łączącą przeszłość z teraźniejszością, podstawę literacką z wizją scenarzystów i reżysera oraz krwawy horror z nutą filozoficznej zadumy.

Historia zawarta w trzech półtoragodzinnych odcinkach rozpoczyna się mniej więcej podobnie jak jej książkowy pierwowzór. Do Transylwanii na zlecenie swojej firmy prawniczej udaje się młody prawnik, Jonathan Harker (John Heffernan). Ma przybyć do posiadłości arystokraty, hrabiego Draculi (Claes Bang), by pomóc mu sfinalizować transakcje sprzedaży domostwa i jego przeprowadzki do Londynu. Szybko uświadamia sobie, że jego klient, choć zdaje się być niegroźnym starcem, roztacza wokół siebie niewypowiedziane zło. Niestety okazuje, że jego cele są bardzo niecne, a Jonathan ma być nie tylko pomocnym prawnikiem, ale przede wszystkim pożywką dla rozpadającego się ciała Drakuli. Harker, który ma nadzieję na szybki powrót do swojej ukochanej Miny, zostaje więc więźniem hrabiego, który w jego krwi upatruje sposób na dawną młodość. Mężczyzna jednak nie zamierza się poddać, próbując uciec z rąk krwiożerczego demona. Ten zaś w pewnym zakonie spotka istotną dla fabuły postać, młodą, dość ekscentryczną (jak na te czasy) zakonnicę Agahtę (Dolly Wells). Podczas kilku godzin spędzonych z serialową mini produkcją, śledzić będziemy poczynania tej trójki, mniej lub bardziej wplecione w książkowy pierwowzór. 

Serial Drakula to wyjątkowo świeże i dość nietypowe spojrzenia na bądź co bądź wiekową już powieść, która tyle razy była przenoszona na ekrany, że kolejna jej odsłona, może wydawać się zupełnie niepotrzebna, żeby nie powiedzieć zbędna, bo cóż nowego może sobą reprezentować. Otóż może i to zadziwiająco dużo!

Po pierwsze Drakula w postaci serialu Netflixa i BBC nie jest wierną adaptacją, a jedynie przypomnieniem zarysu, tła fabularnego powieści grozy, Brama Stokera. Autorzy serialowej produkcji postanowili ją ubarwić, wzbogacić, ale i uwspółcześnić. W tym celu ich dzieło zostało podzielone jakby na dwie części. W pierwszych dwóch odcinkach mamy do czynienia z wątkami rozgrywającymi się w przeszłości, i ta jest wyraźnie zaznaczona, zaś ostatni, trzeci, przenosi nas daleko w przyszłość. Ma to swoje plusy i minusy. Za największy takowego wyboru scenariuszowego uznam moment zaskoczenia, który spowodowany jest bardzo sprytnym mieszaniem akcji, która rozgrywa się w dość szybkim tempie.

Po drugie mroczną, subtelną, acz pełną grozy delikatność książki i dotychczasowych adaptacji, przełamano a nawet wyrzucono w serialu w kąt. Najnowsza ekranizacja Drakuli to krwawa historia przesiąknięta brutalnością, gwałtownością i złem. Jednak nie tylko krwiożercza groza wysuwa się w serialu na plan pierwszy. Swoje miejsce ma tu także bardzo specyficzny humor, który miłośnicy serialowego Sherlocka w wydaniu Marka Gatiss'a i Stevena Moffat'a bardzo dobrze znają. Cyniczne gierki słowne, celne riposty, ale i wprowadzenie do serialu postaci znanych z książki, ale w odmienionej formie, w zupełnie innym klimacie i o zupełnie innej osobowości, nadaje postaci Drakuli nieco innego wymiaru.

Serial o Drakuli to nie tylko mieszanina horroru, czarnego humoru, brutalności, nutki fantazji, niezwykłej inteligencji i polotu, ale także ukłon w stronę problemów współczesnego świata, ludzkich chorób, które są plagą cywilizacji i człowieczych przywar. Ciekawym rozwiązaniem jest pokazania ich w podobnej formie do oryginału, ale w zupełnie innych postaciach, we uwspółcześnionej rzeczywistości. 

Zaletą serialu, który mam świadomość, może nie podobać się każdemu, szczególnie gdy ten przesiąkł klasyką serwowaną mu od lat, jest niesamowity klimat podkręcany świetnymi zdjęciami, fajną choreografią, kostiumami i udźwiękowieniem. Całość jest spójna i wiarygodna, i choć lawiruje na granicy groteski, nic nie przerysowuje, niczego nie upraszcza, nie łagodzi. Pokazuje zło w czystej formie, prezentuje Drakulę jako drapieżnika rządnego krwi, jednocześnie dając widzowi możliwość poznania go z jego strony, zobaczenia jego spojrzenia, jego nastawiania. W tej wersji Drakula nie tylko jest, ale i czynnie w życiu uczestniczy.

A robi to świetnie dzięki doskonałej roli duńskiego aktora Claes'a Bang'a, który nadał swojej postaci wspomnianego przeze mnie życia, życia tlącego się w nieumarłym ciele. Hrabia Drakula jest mimo całej swojej brutalności niezwykle ludzki. Choć pozbawiony uczuć, pusty, przebiegły i okrutny, to także tęskniący za czymś co nie jest mu dane mieć, co bycie wampirem bezpowrotnie mu zabrało. Jest i niesamowita w swej roli Agathy, Dolly Wells, która sposobem grania, mimiką ale i cennymi i inteligentnymi słownymi ripostami, świetnie pokręca i spłaszcza mroczność tego serialowego działa. Jej bezkompromisowość i charyzma jest niezwykle budująca i "serialowo" świeża i chyba nietypowa, jeśli mówimy o produkcji grozy.

Podsumowując recenzję owej Drakuli, nasuwa się pytanie czy serial w formie bardzo krwawego horroru z nutką groteski i wypaczonego, dziwnego klimatu grozy, to coś co może się podobać fanom klasyki? Pewnie i tak i nie. Ale jeśli spojrzymy na niego nieco współcześnie, gdy podejdziemy do oglądania go bez porównań do oryginału, to daje słowo, będziemy bawić się świetnie. Ja spędziłam kilka godzin doskonałej zabawy i troszkę żałuję, że to mini-serial a nie coś większego, bo naprawdę wchłonęłam ten przedziwny klimat jak gąbka. Jeśli nie obrzydza Was krew, jeśli lubicie dreszczyk emocji i intrygują Was wariacje na temat klasyki literatury to Drakula od Netflix i BBC to coś co musicie koniecznie obejrzeć. 

Polecam serdecznie śląc mocne 8/10.

Mini-serial Drakula dostępny jest na platformie Netflix.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moja twórczość, recenzje, poradniki, wrażenia - przygodówki, filmy i seriale!

Lista recenzji i wrażeń z przygodówek, napisanych na blogu

Lista recenzji filmów i seriali napisanych na blogu