Archiwum 81 - recenzja. Serialowa perełka skasowana po pierwszym sezonie

Archiwum 81, serialowe dzieło Netfliksa, które niegdyś podbiło platformę, serialową perełkę, która finalnie nie doczekała się drugiego sezonu. Zapraszam do recenzji! 

Netflix ostatnimi czasy zarzuca swoich subskrybentów serialami i filmami grozy, mniej lub bardziej wartościowymi. Słaba niegdyś biblioteka horrorów, przez około rok powiększyła się o filmowe straszydła o sto procent, a może nawet więcej. Większość z tych tytułów do rewelacyjnie wciągających nie należy, a część lawiruje na pograniczu dramatycznego horroru, jak choćby Odludzie, którego recenzja pojawi się za jakiś czas na blogu. 

Przeczytaj również:

Ale są na szczęście na Netfliksie także takie produkcje, które udowadniają, że największa, jak na razie, platforma streamingowa potrafi robić świetne produkcje grozy, zatrudniając do ich tworzenia osobistości w świecie kina. Takim to dziełem, już na wstępie mogę napisać, jest serial o tytule Archiwum 81, który stał się perełką wśród grozy prezentowanej na Netflix. Niestety podzielił los innych wartościowych tytułów, która skasowano po pierwszym sezonie.

Archiwum 81 – o czym opowiada serial?

Na wstępie muszą od razu zaznaczyć, że jeśli spodziewacie się po Archiwum 81 klasycznego straszydła, z potworami i momentami, w których będziecie skakać na fotelu lub na czymkolwiek siedzicie….to nie, ten serial Wam tego nie zapewni. Poprowadzi fabułę za to na tyle sprawnie i na tyle mrocznie, że zapewni Wam mocne kino, które diabelnie szybko Was wciągnie. Na tyle, że ciężko będzie zrobić sobie przerwę w oglądaniu. Miejcie to na uwadze!

Historia, którą twórcy zechcieli opowiedzieć w serialu Archiwum 81, rozpoczyna się od Dana Turnera, archiwisty i miłośnika starych kaset video, a nawet ich zbieracza. Dan zna się na rzeczy i pewnego dnia dostaje dość ciekawą, choć z początku ryzykowną propozycję. Przedstawia mu ją bogaty biznesmen, Virgil Davenport, który proponuje mu pracę w położonym na odludziu ośrodku badawczym. Ma tam odzyskać spalone taśmy wideo, nagrania tworzone przez niejaką Melodie, dotyczące domu, a właściwie bloku czy kamienicy zwanej Visser, posiadłości, która spaliła się w latach 90-tych. 

Wspomniana Melodie Pendras przeprowadza się do tegoż domu i wyposażona w poręczną kamerę ma dowiedzieć się nieco więcej na temat zarówno mieszkańców Vissera, jak i jego samego. Z początku wiemy, że ma to być jej praca doktorancka. Wkrótce jednak młoda kobieta odkrywa w tym miejsce wielką tajemnicę, przerażającą sektę wyznawców demona, który łączy dwa równoległe światy. Jego kultyście nie zawahają się nawet przed mordem, więc Dan, wiedząc, że dwie rzeczywistości czasowe dziwnie się łączą, postara się uratować Melodie.

Jak się domyślacie, nie będzie to łatwe zadanie, gdyż okultystyczne wierzenia sięgają naprawdę daleko, a ich macki dosięgają niemal każdego elementu i każdej odsłanianej w serialu historii, której w recenzji nie powinnam zdradzać, by nie psuć Wam opowieści. A wierzcie mi, ta mocno wciąga i równie szybko pochłania naszą uwagę. 

Archiwum 81 – ciekawy styl poprowadzenie opowieści

Opowieść koncentruje się na dwóch serialowych postaciach, na dwóch osobach oraz na zupełnie różnych płaszczyznach czasowych, które sprawnie się łączą i przenikają, stopniowo coraz mocniej gmatwając opowieść, by płynnie, jak na tacy, podać nam odpowiedzi na nasze pytania. To ciekawe, przenikające się, tajemnicze tworzenie serialowego wątku, jest w tejże podzielonej na 8 odcinków opowieści, czymś co zachęca i pozwala zostać z serialową opowieścią. Jesteśmy z czasem coraz mocniej głodni odpowiedzi na pytania, które stawiają twórcy. 

I na szczęście nie jest tak, że ich nie dostajemy, co często zdarza się w serialach, które aż do końca sezonu są zagadką i jedynie powstanie kolejnego, jest nadzieją na poznanie prawdy. Dobrym tego przykładem jest Stamtąd, którego ani pierwszy, ani drugi, ani nawet trwający już trzeci sezon, odpowiedzi na pytania, i jasności fabuły, na razie nam nie przyniósł. W Archiwum 81 nic nie jest jasne od tak, zaraz. Mroczna opowieść o sekcie, nieco magiczna, wywołująca ciarki na plecach i niezwykle zagadkowa, budowana jest nie tylko przez bardzo dobrze stworzoną fabułę, dla której inspiracją był amerykański podcast o takim samym tytule. 

Jej zagadkowość, smaczek grozy, wcale nie jest nachalny. Serial zdecydowanie odpowiedni jest nawet dla tych widzów, którzy nie lubią się bać. Produkcja wydaje się być dziełem niskobudżetowym, zrealizowanym w połączeniu współczesności z retro stylem. Do tworzeniu klimatu, jakim serial, niemal każdy jego odcinek jest przesiąknięty, wykorzystano bowiem nieco zapomnianą, a w latach 90-tych niezwykle popularną technikę found footage.

Ma to w serialu swoje uzasadnienie i sprawia, że opowieść staje się bardzo wiarygodna. Otóż, jak wyżej już napisałam, serialowe dzieło od Netfliksa to fabuła rozgrywająca się na dwóch zupełnie różnych strefach czasowych. Jedną z nich są lata 90-te, kiedy to technika nie była aż tak mocno posunięta do przodu, a wymieniona wyżej metoda nagrywania stanowiła filmową normę. Trzeba także zaznaczyć, że sporą część wątku fabularnego stanowią nagrania, które Dan ogląda, a które wcześniej kręciła Melodie, swoją podręczną kamerą. Uchwycono wszystkie tego smaczki, w tym zakłócenia w odbierze, niską jakość i szmery. To świetnie buduje atmosferę tajemnicy, jaka towarzyszy temu serialowi i jest jego najbardziej wartościowym elementem. 

Łączenie rzeczywistości ze zjawiskami okultystycznymi, także nadprzyrodzonymi, stare z nowym, tajemnicę z otwarcie powiedzianą prawdę, rzeczywistość z paranoją. To tylko ułamek tego co możemy wyciągnąć z tej opowieści. Nic tu nie jest oczywiste, i niemal jak w doskonałym thrillerze, gmatwane aż do końca. Ale tak jak już powiedziałam, twórcy nie zostawiają nas bez odpowiedzi, nie starają się niczego naciągać, ani udawać. Za co jestem niezmiernie im wdzięczna. 

Archiwum 81 – twórcy i aktorstwo

To co stanowi koloryt i meritum sukcesu tego serialu, to nie tylko umiejętnie poprowadzona opowieść fabularna, jak wspomniałam, bazująca na podcaście, ale także aktorstwo i najważniejsze….twórcy. Netflix bowiem znów zwrócił się w stronę znanych i cenionych osobistości świata kina. W pracach nad serialem znaleźli się bowiem Rebeka Sonnenshin, która ma na swoim koncie serial The Boys, Outcast: Opętanie czy Pamiętniki Wampirów, czyli w opowiadaniu wciągających historii jest już raczej mocno wyspecjalizowana. Ale nie tylko ona stanowi źródło doskonałości tejże serialowej produkcji. W tworzeniu serialu Archiwum 81 maczał palce sam James Wan, twórca serii Obecność, która niewątpliwie wszystkim jest nam dobrze znana i ceniona na całym świecie. Twórca i reżyser ma na swoim koncie także doskonałe Wcielenie, które umiejętnie miesza gatunku, co robi także i opisywany serial. 

Za reżyserię odcinków recenzowanej produkcji odpowiadają zaś Bobby Bukowski, Nathaniel Goodman i Julie Kirkwood i musicie mu uwierzyć na słowo, klimacik budują umiejętnie, zaczynając od razu, od pierwszego odcinka i stopując aż do finału, dając przy okazji nadzieję na kontynuację, która niestety, jak już wiecie, nie miała miejsca. Netflix zdecydował się bowiem na skasowanie serialu. 

Słów kilka należy się także aktorom, którzy wcielili się w postaci, szczególnie te główne. Trzeba tu od razu wspomnieć, że aktorstwo jest w serialu utrzymane na dość wysokim, profesjonalnym poziomie, który zapewnia i utrzymuje widza w przeświadczeniu, że uczestniczy w czymś wiarygodnym i dobrze napisanym, także dialogowo. 

Ja skupię się tylko na głównych postaciach. A są to wspomniany archiwista Dan Turner, w którego wcielił się Mamoudou Athie (Black Box, The Circle. Krąg, Głębia strachu) oraz Melodie Pendras, w tej roli Dina Shihabi (Jack Ryan, Altered Carbon, Amira & Sam). Powiedzieć, że zagrali swojej rolę, wczuli się w swojej postaci, oddali ich część siebie, to ja nie powiedzieć nic. Żeby poczuć to co oni i stać się na chwilę właśnie postaciami serialu, na moment wniknąć w ich serialową skórę, należy Archiwum 81 po postu obejrzeć.

Na uwagę zasługują także Matt McGorry, który wcielił się w przyjaciela Dana, Marka, Martin Donovan jako biznesmen Virgil, Evan Jonigkeit jako Samuel czy Ariana Neal jako Jess i Kristin Griffith w roli Cassandry.

Archiwum 81 – podsumowanie

Serial Archiwum 81 to serialowa produkcja, która szybko po premierze znalazła się w TOP 10, nie tylko naszego, rodzimego Netfiksa. Nie jest to produkcja, która straszy dosłownie, ale jest to serial który przemawia do widza, przenika każdą jego komórkę i potwornie wciąga. Na plus zdecydowanie umiejętnie poprowadzona fabuła, która znaki zapytania stawia na samym początku i plączę je i mnoży aż do końca. Nie ma mowy na nudę, ani przez chwilę. Świetna realizacja, dobre aktorstwo. Fajny klimacik. Archiwum 81 to serialowa perełka Netfliksa, której nie można sobie odpuścić. I tylko szkoda, że osiem odcinków to tyle na ile możemy na Netflix liczyć. 

Moja ocena, to myślę zasłużone 8/10. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moja twórczość, recenzje, poradniki, wrażenia - przygodówki, filmy i seriale!

Lista recenzji filmów i seriali napisanych na blogu

3 Minutes to Midnight - A Comedy Graphic Adventure - recenzja