Curse of the Witch’s Doll - recenzja. Uboga wersja Laleczki Chucky

Curse of the Witch’s Doll, niskobudżetowa opowieść w klimacie grozy, będąca ubogą wersję cyklu Laleczka Chucky. Zapraszam do recenzji! 

Nawiedzona lalka. Znacie ten motyw w filmie? Oczywiście, że tak, musicie znać! Na stałe do kinematografii i historii horroru wpisała się seria Laleczka Chucky, groza o zabawce, która nawiedzona przez sadystycznego mordercę pozbawiała życia, niejednokrotnie w sposób bardzo okrutny. Lalki straszyły widzów także między innymi w Magic, Dolls, Puppet Master, czy w serii Annabelle

Może zainteresuje Cię także: 

Bardzo zła zabawka powraca po raz kolejny, tym razem w horrorze zatytułowanym Curse of the Witch’s Doll, w reżyserii Lawrence’a Fowlera, który jest również autorem scenariusza. Produkcja jest filmem nisko budżetowym, powstałym z pasji tworzenia, którą ja sama niezwykle sobie cenię. Dlatego też w owym tekście postaram się spojrzeć na „dziecko” Fowlera nieco łagodniej, bo mimo dużego potencjału, produkcja nie ustrzegła się wielu niedociągnięć i braków. 

Anglia rok 1942. Młoda matka, Adeline Gray, wraz z nastoletnią córką imieniem Chloe na skutek działań wojennych traci dom. Szukając nowego, bezpiecznego schronienia dla siebie i córki,  trafia do dworku położonego w lesie, własności niejakiego Arthura, który pozwala jej tu mieszkać,  zupełnie za darmo. Domostwo jest wielkie, chłodne i zdaje się ukrywać jakąś tajemnicę. Sytuacja rodziny Gray dramatycznie się zmienia, gdy podczas zabawy w lesie,  w niewyjaśnionych okolicznościach, prawie na oczach matki,  Chloe znika. Wkrótce potem paranormalne  zjawiska, które zaczynają się dziać wokół naszej bohaterki, każą jej sądzić, że córka została porwana przez wiedźmę ukrywającą się w ohydnej, małej lalce. Zrozpaczona matka gotowa jest zrobić wszystko, by wyrwać pierworodną z rąk mściwej czarownicy.

Zdjęcie: kadr ze zwiastuna

Curse of the Witch’s Doll jest zbudowany bardzo prosto i jakby od linijki, jak poprawnie napisany tekst, który ma początek, rozwinięcie i wymuszony koniec, który jest, bo tak trzeba. Śledząc fabułę można odnieść wrażenie, że reżyser chciał wpleść do filmu element zaskoczenia, próbując nieco zamieszać w głowie i oprócz straszenie (nie ma tego za wiele), wpakował do niego nieco kryminału i thrillera, przy czym ta mniej horrorowa część jest według mnie w filmie bardziej wartościowa. Podzielono fabułę, podzielono również zazębiające się w jednej produkcji gatunki filmowe. Pierwsza część to przewaga horroru, druga zaś, to klasyczny kryminał z domieszką thrillera. Takie mieszanie gatunkowe nie jest oczywiście niczym dziwnym, ale w przypadku Curse of the Witch’s Doll żaden ten element nie jest do końca wiodący i ani jeden  nie zaskakuje, ani nie straszy. Jest po prostu przeciętnie. Szkoda, bo potencjał był.

Najmocniejszą stroną filmu jest chyba jego scenariusz, który nie uniknął oczywiście błędów, ale potrafi zaciekawić i to na nim trzeba się skupić, wyróżniając go jako pozytyw tej „horroro” podobnej produkcji. Twórca postarał się przekazać widzowi niejednorodną historię, sygnalizując tym samym, że jego twór nie jest typowym straszakiem, ale nieść ma ze sobą ukryte przesłanie, koncentrując się nie tyle na samym straszeniu widza, co na psychologicznym aspekcie życia. Problem w tym, że pewne wątki są jedyni muśnięte, tylko lekko zarysowane, a trzeba by było nam tego pokazać dużo więcej. Żałuję, że nie rozwinięto historii wiedźmy, o której wiemy niewiele, żeby nie powiedzieć prawie nic.

Zdjęcie: kadr ze zwiastuna

Jestem osobą, która w swoim życiu obejrzała mnóstwo horrorów i niestety z każdym kolejnym staje się bardziej wymagająca i mniej wrażliwa na wyskakująca zza rogu straszaki, jeśli takowe w ogóle występują. Niestety nie spodziewajcie się tego po Curse of the Witch’s Doll. Co tu dużo mówić, ten film wcale nie jest straszny, no chyba, że jesteście w stanie przerazić się brzydką lalką z wyszczerzonymi zębiskami, która skądinąd nie tylko wygląda sztucznie, ale i sztucznie się porusza. Żeby wystraszyć wymagającego widza, nie wystarczy powolne obracanie się głowy upiornej porcelanowej lalki, czy też też statyczne sceny, w których  wstaje z podłogi. To zwyczajnie za mało. Może gdyby pojawiała się znienacka lub wyskakiwała zza rogu, to byłby to jakiś zastrzyk emocji. Jeszcze gorzej wypadają momenty, w których nasza nawiedzona zabawka wstaje, czy też przemieszcza się po wielkim domostwie. W ten sposób twórca nie wystraszy nikogo, a już na pewno nie osobę, która obejrzała nie jeden film grozy w swoim życiu i bardzo je sobie ceni. Niestety w tym miejscu wyraźnie widać braki budżetowe, które przekładają się na jakoś produkcji grozy.

Finansowe niedociągnięcia  widać także w wielu innych aspektach, między innymi w niskiej jakości udźwiękowienia produkcji, przeciętnych ujęciach i kadrach, w nie najlepszych zdjęciach.

Zdjęcie: kadr ze zwiastuna

Curse of the Witch’s Doll to przeciętniak, w którym rzecz jasna nie znajdziemy gwiazd światowego kina, co niestety słychać. Brak emocji, to największa bolączka aktorstwa, przy czym najgorzej wypada Adeline Gray grana przez Helen Crevel. Po kobiecie, która w dramatycznych i niewyjaśnionych okolicznościach straciła dziecko, które najprawdopodobniej więzione jest przez przerażającą i zdolną do wszystkiego wiedźmę, należałoby się spodziewać dramaturgii w głosie, nawet paniki, czy choćby rozpaczy, ale jej nie ma. Wiele kwestii wypowiadanych jest przez aktorkę bez najmniejszego drżenia głosu, tak jakby mówiła o obcej osobie, a nie o swojej ukochanej córce. Równie słabe aktorstwo prezentuje Layla Watts, czyli filmowa Chloe. Oprócz nich w filmie zagrali jeszcze  Claire Carreno, Philip Ridout i Neil Hobbs, prezentując podobnie jak poprzednie postaci, raczej przeciętne aktorstwo.

Bardzo bym chciała napisać o Curse of the Witch’s Doll w samych superlatywach, ale zwyczajnie nie mogę, bo produkcja choć nie najgorsza (widziałam dużo gorsze), nie bardzo ma pomysł sama na siebie. Brakło sznytu, zbrakło być może funduszy, brakowało zapewne możliwości. Produkcja miesza wątki, nie straszy, nie zaskakuje. Jest jednak filmem powstałym z pasji tworzenia, z chęci zaistnienia, z marzeń, co niewątpliwie trzeba docenić.

Moja ocena 5/10.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moja twórczość, recenzje, poradniki, wrażenia - przygodówki, filmy i seriale!

Lista recenzji filmów i seriali napisanych na blogu

3 Minutes to Midnight - A Comedy Graphic Adventure - recenzja