Broken Life - wrażenia z wersji demonstracyjnej


Od ponad dwóch lat trwa wojna w Ukrainie, która zabiera ludziom domy, zabija i niszczy wszystko to co misternie budowali. Wojna odbija się także szerokim echem na branży gier komputerowych. Wiele ukraińskich deweloperów boryka się z trudnościami w zrealizowaniu swoich projektów. Od dawna czekamy na premierę kolejnej, czwartej już części epizodycznej przygodówki
Fox Tile. Uznane ukraińskie studio Frogwares musiało zmienić swoje plany, i zamiast przygody w otwartym świecie skupiło się na przerobieniu jednej ze swoich gier z serii Sherlock Holmes, finalnie oddając w ręce graczy Sherlock Holmes The Awakened.

Życie, które zmienił wybuch wojny, które zostało przez nią złamane, osobiste uczucia związane właśnie z wojną zostały przeniesione do gry przez niezależnego ukraińskiego twórcę Kostiantyna, w grze której tytuł brzmi Broken Life. Gra inspirowana jego własnymi, niezwykle przykrymi doświadczeniami jest obecnie dostępna w krótkiej wersji demonstracyjnej na platformie Steam. Postanowiłam się jej przyjrzeć. Efektem tego są moje wrażenia z przejścia fragmentu przygodówki, do których przeczytania oczywiście serdecznie Was zapraszam.


Jak już wspomniałam fabuła, którą zechciał w owej przygodówce opisać niezależny twórca, znany jako IKKOSAMA inspirowana jest osobistymi doświadczeniami z jakimi mierzył się twórca. Scenariusz do jego projektu powstawał gdy na jego miasto spadały bomby, a on sam borykał się z depresją i atakami paniki. Gra, jak twierdzi autor miała być sposobem radzenia sobie z lękiem, z emocjami jakie mu towarzyszyły.

Historia rozgrywa się w postapokaliptycznym świecie, w kraju zniszczonym przez wojnę, a jej bohaterem jest Leo, były żołnierz, który właśnie wrócił do niedawno wyzwolonego, rodzinnego miasta. Czuje się samotny, jest zdezorientowany i zły. Wraca na swoją ulicę, do pustego miasta, ze zrujnowanymi domami, żywymi obrazami wojny. Wraca do domu, w którym oprócz jego osobistych rzeczy, i przedmiotów porzuconych przez najeźdźcę, znajduje jeszcze coś. Okazuje się, że jego domostwo skrywa pewną tajemnicę….


Tej oczywiście nie odkryjemy w krótkiej wersji demonstracyjnej, której przejście zajmuje około pół godziny, dostępnej w kilku językach, w tym po angielsku, w pełnym dubbingu. Nie bez powodu wspominam o wersji językowej. Otóż przygodówka w pełnej wersji ma byś dostępna w wielu językach, także w polskim. Na razie solowy deweloper nie podzielił się z nami datą premiery swojego klasycznie przygodowego dzieła.

Jest to bowiem typowa przygodówka określana jako point-and-click, która obsługiwana jest za pomocą myszy, jednego jej kliknięcia. Znajdziemy w niej klasyczny ekwipunek zlokalizowany na dole ekranu. Schowany jest jednak w żołnierskim plecaku. Twórca wbudował do rozgrywki system podświetlania interaktywnych miejsc, ale i podpowiedzi, które uruchamiany za pomocą klawisza „H” na klawiaturze, albo znaku zapytania.


Demo, które miałam okazję ogrywać takowych podpowiedzi nie wymagało, bowiem rozgrywka, przynajmniej na ten moment nie należała do najtrudniejszych. Natknęłam się na proste zagadki przedmiotowe, jedną mini grę z kodem do szafki z narzędziami i tyle. Czekały na mnie także decyzje dialogowe, które zapewne miałyby później swoje odbicie w fabule. Z racji dema, trudno mi to na razie potwierdzić.

To czym tytuł ów zdecydowanie przyciąga to bardzo widoczne emocje, na których jaki już wspominałam wyżej, i jak zrobił to także autor gry, przygodówka jest zbudowana. Rozgrywce towarzyszy smutek, i kilka równie przygnębiających, ale jakże wymownych nawiązań. Natkniemy się na misie, które straciły członka rodziny. Zobaczymy zaznaczone w kalendarzu urodziny przypadające na dzień ataku Rosjan na Ukrainę.


Zadaniem gracza jest pomóc w odbudowie złamanego życie Leo i odkrycie pewnej tajemnicy, którą skrywa jego domostwo. W zaprezentowanym, i oddanym w ręce graczy demo otrzymamy zarys owego sekretu, który szczerze powiedziawszy podsycił moją ciekawość i chęć sprawdzenia tytułu w jego pełnej wersji.

Broken Life to gra stworzona w klasycznym stylu. Graficznie wpisuje się dość mocno w graficzną atmosferę przygodówek, bowiem oferuje graczowi rysowaną grafikę 2D, łącząc rzeczywistość z nierzeczywistym klimatem. Nie wcielamy się tu bowiem w człowieka, a postać antropomorficzną. Leo to kot o ludzkich cechach, oczach o dwóch różnych tęczówkach, w wojskowym stroju, z kolczykiem w uchu.


Wersja demonstracyjna nie pokazuje zbyt wiele. Pozwala jednak na małe wdrożenie się w rozgrywkę, poczucie smaku większej całości, która ma opierać się na narracji, przeróżnych zagadkach, mniej i bardziej skomplikowanych oraz decyzjach, które mają mieć wpływ na fabułę.

Jak będzie naprawdę przekonać będziemy mogli się dopiero po udostępnieniu przez twórcę pełnej wersji gry, która jeszcze swojej daty premiery nie ma. Niemniej jednak po ograniu półgodzinnego demo mogę śmiało powiedzieć, że udało się twórcy wciągnąć mnie w tę historią i zachęcić do poznania jej bliżej. Cieszy także fakt udostępnienia losów Leo w różnych językach, także po polsku. Mam nadzieję, że finalnie zagram w nią w ojczystym języku.


Póki co zachęcam do sprawdzenia wersji demonstracyjnej i przekonania się na własnej skórze jak emocje i dramat przekłada się na grę, która tak naprawdę zmieniać się będzie od naszych mniej czy bardziej właściwych wyborów.

Gra nie ma jeszcze daty premiery. Zadebiutuje na PC – Steam.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3 Minutes to Midnight - A Comedy Graphic Adventure - recenzja

Black Mirror - poradnik/solucja

Aboard the Adventure, przygodówka w typie Indiany Jonesa