Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case" - recenzja



Witam serdecznie! Dziś zapraszam do recenzji klasycznej przygodówki typu "wskaż i kliknij", będącej pilotażem większej całości, którą w planach ma niezależne, francuskie Adipson Studio. Ich przygodówka zatytułowana Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case" zadebiutowała na Steam w połowie lipca. Dziś dzięki uprzejmości deweloperów mogę ją dla Was opisać w recenzji. 

Od wielu lat przygodówkom wróżone jest przejście do historii, śmierć, upadek, zniszczenie. Jak zwał, tak zwał, szybki koniec tegoż gatunku miał nastąpić już wiele lat temu. Owszem, wiele dużych firm deweloperskich porzuciło zabawę w tworzenie klasycznych point and clicków, jak choćby Daedalic Entertainment, wiele produkcji z tegoż gatunku anulowano, między innymi moje nieodżałowane The Devil's Mena inne zawisły gdzieś w czasoprzestrzeni, jak opisywane na tym blogu The big hollow, które może powstanie, a może jednak nie. W miejsce porzuconych projektów i skończonej przygodowej działalności zaczęły powstawać niewielkie, niezależne studia, które zaczęły tworzyć gry przygodowe, w bardzo klasycznym stylu. Wśród nich jest właśnie opisywana przeze mnie gierka. 

Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case" - fabuła

Opowieść, która ma nie skończyć się na tej grze, bo obejmować większą całość, przybliża nam w pilotażowym odcinku "The buddy-buddy case" dwójkę bohaterów, dwóch inspektorów policji, którzy mocno się od siebie różnią.



Poznajemy dystyngowaną, poważną i profesjonalną kaczkę, a raczej kaczora, inspektora Margeta, stawiającego na porządek i prawo oraz kozła, inspektora FaceDeBouca, który nie waha się postąpić wbrew panującym regułom, często jest dość wulgarny, i do bólu prosty w obyciu. 

Tą parę łączy pewnego dnia sprawa morderstwa pana Couane, lokalnego kupca. Na zlecenie kapitana Hishiro mają zająć się śledztwem razem, wyjaśniając kto zabił biedaka i dlaczego posiekał go na kawałki, a nawet zrobił z niego kiełbaski w jego własnym lokalu. 

Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case" - bardzo klasyczna

Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case" pokazuje w jakim stylu będą zmierzać kolejne części planowanej większej całości. Zapewne wszystkie, jak i pierwsza zostaną stworzone w bardzo, bardzo klasycznym klimacie. Jest to bowiem gra typu "wskaż i kliknij", z typowym dla tego gatunku interfejsem, sterowaniem i wszystkim co się z tym łączy. 

Postaciami sterujemy za pomocą myszy, jednym jej kliknięciem. Możemy także posługiwać się kontrolerem, czyli padem. Prowadzanie postaci jest tu bardzo intuicyjne, i zapewne nawet początkującym graczom nie sprawi problemu. 



Do dyspozycji, jak w klasycznej przygodzie detektywistycznej, ale nie tylko, mamy notatnik, który obejmuje swoim zasięgiem obydwie grywalne postaci. Tak, tak...., w opisywanej przez mnie przygodówce możemy przejmować kontrolę zarówno nad Magretem, jak i dać wykazać się FaceDeBoucowi. Jednocześnie pamiętając, że każdy z nich do zadań podejdzie na swój indywidualny sposób, który leży w jego naturze.

Wracając do notatnika naszego detektywa/inspektora, zapisywane są w nim notatki dotyczące ważnych w grze wskazówek, wynikające z dochodzenia, na czym głównie opiera się ów projekt. Dobrym rozwiązaniem jest znikanie z notatnika informacji, które dotyczyły już zrealizowanych zadań. Sprawia to, że gracz nie jest wprowadzany w błąd, i wie czego już dokonał. 

Twórca, a jest nim francuski deweloper Romuald Serrado, wbudował w swój projekt podświetlanie interaktywnych miejsc w lokacjach, które aktywujemy za pomocą klawisza "spacji". 



Dla graczy, którzy boją się utknąć w zabawie, albo mają z grą jakikolwiek problem (choć nie jest to trudna gierka), przewidziano także system podpowiedzi. I muszę przyznać jest on bardzo ciekawie rozwiązany.

Na pomoc wezwać można, za pomocą ikony "koła ratunkowego z dżdżownicą", albo dzięki megafonowi (obydwie ikony znajdują się na górze), wspomnianego robaka. Ten przypełznie oferując nam konkretną, słowną podpowiedź co też w danym miejscu musimy zrobić. 

Ciekawostką jest także to, że nasz robaczek odzywa się w zupełnie inny sposób do inspektora kaczora, a inaczej do inspektora kozła, do którego chyba nie żywi miłego uczucia. 

Na plus, i to mega wielki zasługuje możliwość ręcznego zapisywania rozgrywki, co w dzisiejszych czasach, nie jest wcale takie oczywiste. Ostatnio grałam w dwie wersje demonstracyjne przygodówek, w które mam ochotę zagrać w całości, czyli Rose Cottage, której poradnik/solucję stworzyłam na blogu oraz Home: A Story of Light, której poradnik/solucję z wersji demo, również znajdziecie na stronie, która taki system oferują.

Możliwość zapisywania gry w dowolnym momencie rozmywa obawy przegapienia jakiegoś ważnego aspektu gry, daje możliwość powrotu do danej sytuacji czy miejsca, i sprawia, że rozgrywka jest znacznie przyjemniejsza, bo mniej nerwowa i chaotyczna. 



W klasykę wpisuje się także typowy dla tego gatunku ekwipunek, który znajdziemy na dole ekranu. Zebrane przez nas przedmioty mają w nim opisy, ale bohaterzy w żaden sposób ich słownie nie opisują. 

Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case" - grafika i udźwiękowienie

Graficznie tytuł wpisuje się w nurt przygodówek jakie po prostu kocham, i po jakie bardzo chętnie sięgam. Jest to bowiem projekt wykonany w rysunkowym, ręcznie tworzonym 2D, który charakteryzuje się feerią barw i prostym, acz uroczym stylem filmów animowanych. W tło zręcznie wkomponowane są także rysunkowe postaci, które w tym przypadku nie są ludźmi, a zwierzętami o ludzkich cechach. 

Nadawanie postaciom zwierzęcym człowieczych cech, znane jako antropomorfizm, nie jest niczym nowym w grach, szczególnie w przygodówkach. Osobiście znam kilka takich przygodówek, które takową rozgrywkę, w takowym właśnie stylu oferowały, jak choćby Chiken PoliceBlacksad: Under the Skin, której recenzję napisałam dla serwisu lubiegrac.pl, seria Sam & Max czy niedawno ogrywana w demo ukraińska przygodówka Broken life.



Rozgrywkę w klasycznie graficznym dwuwymiarowym stylu przeplatają wykonane w takim samym klimacie animacje, które nadają grze bardziej filmowego klimatu, no i mają na celu rozbudowanie fabuły, i oczywiście jej rozwinięcie. 

Lokacji w grze, której jak na wprowadzenie w większą całość, znajdziemy naprawdę sporo, a każda z nich jest różnorodna w interaktywne miejsca, przedmioty, postaci i tym podobne składowe większej całości, w tym wypadku przygodówki Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case".

Od strony muzycznej jest dość poprawnie. Muzyka ani za bardzo nie wybija się ponad rozgrywkę, ani w niej nie przeszkadza. Bywają zaś momenty, w których  nadaje grze nieco bardziej tajemniczego klimatu, który sugerowałby jakieś dramatyczne wydarzenie. 

Niestety gorzej jest w udźwiękowieniem postaci. W tym wypadku wyraźnie widać niezależny charakter tegoż projektu. Kilka postaci wyraźnie dubbinguje jedna osoba, a przynajmniej takie wrażenie odniosłam. Są i tacy bohaterowie, raczej drugoplanowi, którzy albo mówią bardzo cicho, albo ich głosy wydobywają się jakby z zamkniętej metalowej puszki. Słychać przytępiony metaliczny pogłos. 

Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case" - zagadki, zadania i humor, bardzo specyficzny 

Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case", jak już wspomniałam jest przygodówką point-and-click, która oferuje klasyczny styl zabawy, który stawia na humor. Jest on jednak mocno specyficzny. Twórca już na wstępie naszej zabawy ostrzega, że nie jest to tytuł dla najmłodszych (mimo, że grafika mogłaby to sugerować). Znajdziemy tu przemoc, tematykę dotyczącą alkoholu, narkotyków, ale i dość wulgarny język, a gra przewidziana jest dla osób powyżej 16 roku życia. 



Grając jednym z bohaterów, dokładnie inspektorem FaceDeBouca'em niejednokrotnie doświadczymy jego bezceremonialnych odzywek, niestosownych porównań czy zachowań, które nie należą do tradycyjnego dobrego tonu. Hmm... przyznam się, że taki rodzaj bohatera nie bardzo mi odpowiada, a taki prostacki humor nie wpisuje się w mój styl. No ale może jest to tylko moje, osobiste odczucie. Ten aspekt gry z przykrością muszę zaliczyć do jej wad. 

W całej grze natkniemy się na wiele dialogów, które stanowią integralną część zadaniowej strony recenzowanego przeze mnie tytułu. Rozmowy między protagonistami, nawet te "obrzydliwe", są bardzo ważne. Dialogi napędzają fabułę, popychając ją do przodu. 

Ważnym, i według mnie fajnym aspektem rozgrywki jest możliwość wybrania swojej ścieżki w jakiej poprowadzimy naszą grową zabawę. Ta wiąże się z wybraniem postaci, którą pokierujemy. Nie jest jednak tak, że grać możemy jedynie albo kaczorem, albo kozłem. Niektóre czynności wykonany jedynie jedną postacią, a do niektórych potrzebny nam będzie growy partner. 



Co ciekawe protagoniści mogą wymieniać się przedmiotami, a każdy z nich może mieć zupełnie inne rzeczy w swoim ekwipunku. I tak każdy z nich ma na przykład w inwentarzu po jednym kawałku kartki z fragmentem kodu. Aby go odczytać, owe karteczki należy ze sobą połączyć, czyli po prostu przekazać jedną drugiej osobie. 

Większość zagadek skupia się na zadaniach klasycznie przygodowych, w których zebraną rzeczy należy gdzieś użyć, ewentualnie zanim to zrobimy odpowiednio przedmioty ze sobą połączyć. Są i zagadki bardziej logiczne, ale nie wymagają one wielkich przygodowych umiejętności. No i wiemy, że w grze wbudowany wspomniany już przeze mnie system podpowiedzi. 

Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case" - podsumowanie recenzji

Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case" ma swoje zalety, ma także wady, przynajmniej w moim mniemaniu. Z całym przekonaniem jest mocno klasyczna, co dało jej już na starcie wielkiego u mnie plusa. Niewątpliwie jest urokliwa graficznie, co sprawiło, że się nią zainteresowałam, zwyczajnie zwróciło moją na nią uwagę. Nie mogę zaprzeczyć, że oferuje klasyczny system rozgrywki, który z pewnością może podobać się wielu miłośnikom tego fabularnego gatunki. Cieszy system ręcznego zapisywania. Podobać może się rozgrywka nastawiona na system współpracy między bohaterami i ciekawy styl podpowiedzi, które ułatwia życie początkującym przygodowym graczom.

Niestety gra ma to coś czym ja niekoniecznie się raduje. Skupia się na dialogowych żartach nie w moim klimacie, na humorze, który nie każdemu może się podobać, bo trąci prymitywizmem, momentami dosadnością i wulgaryzmem, co w tym gatunku bywa męczące i, hmm.... nieprzyzwoite. 



Wadą zapewne nie jest francuska wersja językowa, czyli francuski dubbing, bo taki tu tylko występuje, ale dla mnie stał się niestety growym utrudnieniem. Jako osoba z tym językiem nieobeznana, jakoś nie mogłam się w grze odnaleźć. Przez co przydługie dialogi, których w grze nie brakowało, stawały się dla mnie z czasem dość męczące, a brak profesjonalności aktorów i problemy dźwiękowe nie ułatwiały zadania. 

Podsumowując z pewnymi poprawkami, które być może twórca doda, po przymknięciu oka na dość specyficzny rodzaj humoru, zrozumiawszy, że jest to projekt niezależny, stawiający na rozgrywkę typowo przygodową, można owej grze dać szansę. Tylko zalecam podchodzenie do niej z pewnym dystansem, lekko, z przymrużeniem oka, co chyba tego właśnie jej potrzeba ;) Moja ocena 6.5/10

Bardzo serdecznie dziękuję Adipson Studio za udostępnienie klucza gry do powstanie tej recenzji! 

Karta gry na Steam


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3 Minutes to Midnight - A Comedy Graphic Adventure - recenzja

Black Mirror - poradnik/solucja

Aboard the Adventure, przygodówka w typie Indiany Jonesa