Recenzja horroru Pajęczyna, klimatyczna opowieść o rodzinnych demonach



Horror Pajęczyna chyba przegapiłam w jednym z serwisów, ale już nie pamiętam jakim, choć wydaje mi się, że był to Canal+ online, w którym obecnie oglądać możecie inną opowieść grozy, której recenzją podzieliłam się z Wami na tym blogu, zatytułowaną Dwie minuty do piekła. Przegapiłam, ale okazało się, że finalnie i tak udało mu się go obejrzeć, bo horror od Monolit Films, które niedługo debiutuje z biograficznym dramatem wojennym opartym na faktach Lee. Na własne oczy, swój debiut miał zaledwie kilka dni temu na Prime Video.

Postanowiłam, odcinając się od jego ocen w sieci, które bywają bardzo różne, dać szansę filmowi i prawdę mówiąc nie żałują. Choć koszmaru i klasycznego strachu może nie uświadczyłam (mnie jednak trudno przestraszyć), to klimatu tejże produkcji odmówić nie mogłam. Oprócz klimatycznej konstrukcji filmu, odniosłam również nieodparte wrażenie, że ów horror próbował mnie do siebie przekonać dość przewrotną fabułą o rodzinie, i związkach jakie w niej są, a jakie być powinny. 

Pajęczyna - fabuła niby oklepana, a jednak ma coś w sobie

Fabuła filmu Pajęczyna skupia się wokół chłopca imieniem Peter. Jest ośmiolatkiem, który wraz z rodzicami mieszka w dość ponurym, przynajmniej na pierwszy rzut oka domu, z wielkim placem pełnym ogromnych dyni.



Akcja rozpoczyna się tuż przez Halloween, którego Peter nie może celebrować, z powodu dość surowych, i wyraźnie skrywających jakiś sekret rodziców. Chłopiec czuje się wyalienowany z klasowej społeczności, a nawet prześladowany przez pewnego chłopca i jego koleżków.

Problemy domowe i szkolne to jednak nie wszystko. Peter pewnego dnia zaczyna słyszeć w swoim pokoju dziwne pukanie w ścianie, a niedługo później do dzieciaka odzywa się dziecięcy, dziewczęcy głosik. Ktoś w ścianie twierdzi, że został tam zamknięty.

Wystraszony ośmiolatek zachowuje się w sposób oczywisty, szukając pomocy u rodziców. Ale ci nie tylko bagatelizują to co im mówi, ale próbują zrzucić niepokojące wydarzenie w jego pokoju na kark jego wybujałej wyobraźni, i złoszczą się, gdy ponawia swoje proszenie o pomoc.



Wkrótce nawiedzony już nie tylko przez głos, ale i przez przerażające wizje zaczyna sądzić, że jego rodzice mogą ukrywać przed nim jakąś straszną tajemnicę, którą Peter postanawia odkryć. 

Pajęczyna broni się trzymającym w napięciu klimatem

Historia, jak właściwie w większości produkcji grozy, które wciąż powtarzają znane nam treści, także w recenzowanej przeze mnie opowieści, nie bardzo odbiega od znanych nam kanonów grozy.

Polecam także przeczytanie: Mów do mnie - recenzja horroru z zabalsamowaną ręką

Znów bawi się mrocznymi postaciami, w tym wypadku rodzicami ośmiolatka, który zwyczajnie są dziwni, wydają się byś szaleni, i z pewnością ukrywają, co wiemy już niemal od początku, jakąś tajemnicę. Kolejny raz wyciąga na światło dzienne, a właściwie nocne, tajemniczą zjawę. Po raz kolejny stara się budować fabułę na strachu, w nieco mniej nachalny sposób niźli w niektórych horrorach czerpiącym garściami z mających nas straszyć jump scare'ów. Po raz kolejny mamy do czynienia z przemocą szkolną, z prześladowaniem i odrzuceniem.



To wszystko już znamy, to już widzieliśmy. A jednak Pajęczyna broni się klimatem, który budowany jest przez nieoczywistość i niedopowiedzenia. Nie ma tu grozy samej w sobie, nic nie przeraża do końca, a klasyczny "wyjadacz" horrorów z pewnością nie będzie czuł przerażania, którego mógłby oczekiwać. 

Rekompensatą jest za to atmosfery mroku, który gęstnieje, staje się namacalny, niemal możliwy do dotknięcia, a niemoc chłopca zawieszonego między powinnością, a rodzinnymi więziami, staje się niemal odczuwalna na własnej skórze, jeśli tylko jesteśmy wrażliwi na taką tematykę. 

Podobnie jak w właśnie debiutującym na Netflix Czarnym telefonie, klimat grozy zastępuje atmosfera dreszczyku i dramatu, który wychodzi na plan pierwszy. Wyrozumiałego i wrażliwego widza nie zniechęcą typowe horrorowe klisze jak zbliżające się Halloween i dynie w ogrodzie, tajemnicze głosy w ścianie czy "creepy" rodzice. Jeśli skupimy się na historii chłopca i wczujemy w jego sytuację, atmosfera tejże produkcji z pewnością się nam udzieli, szczególnie, że towarzyszyć jej będzie naprawdę dobra ścieżka dźwiękowa. 

Pajęczyna to znane schematy, ale ujęta w dobrze zrealizowane zdjęcia

Muzyczną oprawę, która mocno pokręca klimacik Pajęczyny, która jak wspomniałam bazuje nam mocno już wytartych i schodzonych schematach, podbijają świetnie zrealizowane zdjęcia. 



Zapewne doskonale wiecie, że większość horrorów opiera się na przerażaniu, na potęgowaniu strachu przez typowe "przestraszacze", które sprawiają, że skaczemy na krześle, czy gdzie to tam siedzimy. 

Wiemy, że poczucie grozy świetnie buduje także muzyka, która jednocześnie może ten klimat zaburzać, jasno dając do zrozumienia, że w tym czy w tamtym momencie wydarzyć może się coś przerażającego. Miłośnik horrorów, który na tym gatunku zęby zjadł, doskonale wie o czym mówię. 

Ale na szczęście są jeszcze zdjęcia, które potrafią nawet z dość przeciętnej i zwykłej historyjki wyciągnąć jak najwięcej dobrego. I tak właśnie jest w przypadku Pajęczyny, która grozę sytuacji buduje nie tylko postaciami, o których zaraz napiszę, nie tylko klasycznymi elementami grozy, ale naprawdę dobrymi ujęciami.



Za zdjęcia do filmu odpowiedzialny jest Philip Lozano, znany między innymi z innej produkcji grozy, z Marianne dostępnej na Netflix. Twórca umiejętnie wychwytuje walkę światła z cieniem, bawiąc się tym samym obrazem ciemności na twarzach rodziców chłopca. Umiejętnie poprowadzone ujęcia kamer i wiarygodność zdjęciowych ujęć sprawiają, że napięcie stale wzrasta i film zwyczajnie nie nudzi. A to przy wielu obejrzanych horrorach może być wielkim problemem. 

Pajęczyna - twórcy i aktorstwo

Recenzowana przeze mnie produkcja to jak już wiedzieliście na jednym zwiastunów, film od producentów Barbarzyńców, nad wyraz dobrze ocenianego, klimatycznego horroru, a także od horroru To, którego recenzję również napisałam dla serwisu lubiegrac.pl.

Za reżyserię Pajęczyny odpowiada Samuel Bodin, zaś twórcą scenariusza jest Chris Thomas Devlin. Również ciekawie wypada aktorska obsada, szczególnie w głównych jego rolach.

W postaci dziwnych rodziców, wiecznie zestresowanej, wręcz histerycznej, nieco szalonej matki wcieliła się Lizzy Caplan, znana z serialu Fatal Attraction, czyli nowej wersji Fatalnego zauroczenia, dostępnego na SkyShowtime, czy z serialu Disney+ Rozterki Fleishmana oraz w surowego i tajemniczego ojca Antony Starr, którego z pewnością kojarzycie z seriale Prime Video, The Boys

Trzeba przyznać, że mroku, tajemnicy i dziwności tym dwom postaciom nie brakuje, i świetnie budują one klimat grozy, tej powiedziałabym bardziej rodzinnej, doświadczanej niestety przez wiele dzieci.

Ale to chłopiec jest postacią nadrzędną tej opowieści grozy, i o tej nadrzędności daje mocno znać. W postać Petera wcielił się Woody Norman, który świetnie świetnie poradził sobie z rolę odizolowanego, napiętnowanego przez ducha, i odrzuconego przez rodziców ośmiolatka. 



Młodego aktora możemy oglądać w filmie C'mon C'mon czy w horrorze Demeter: Przebudzenie mocy, dostępnym również na Prime Video, którego recenzji możecie spodziewać się niebawem. 

Czy mi się podobało? Podsumowanie recenzji horroru Pajęczyna


Cóż tu kryć, w Pajęczynie wiele składowych elementów horroru już zapewne widzieliście, szczególnie jeśli lubicie taki właśnie filmowy gatunek. Narzekanie na recenzowany przeze mnie film pewnie też już gdzieś rzuciło się Wam w oczy, bo przecież narzekanie to nasza narodowa cecha.

Ja jednak nie wpiszę się w mojej recenzji w ten marudzący ton, którego prawdę powiedziawszy mam już trochę dosyć. Owszem, schematy w Pajęczynie są powtarzalne, opowieść bazuje na formie, na historii i na postaciach jakie już gdzieś i kiedyś spotkaliśmy. Ale tytuł ten ma coś takiego co pozwala na w miarę płynne go oglądanie, na skupienie się na historii, i nawet lekkie w nią wsiąknięcie.

Klimacik jest tu mocno widoczny, postaci bardzo charakterystyczne i wyraziste, wręcz przerysowane. Ma to swoje uzasadnienie, i czyni z owej opowieści grozy nieco groteskową historię, która bawiąc się już przez wielu wytyczoną ścieżką, nadaje jej nieco innego wyrazu. Po prostu potrafi skupić widza na dobrej zabawie. Film ma bawić, ma dawać odpoczynek od tysiąca myśli i spraw codziennych i ma skupiać na sobie uwagę. 




To według mnie Pajęczynie się udało, nie tylko ze względu na historię na pograniczy horroru i thrillera, nie tylko z powodu dziecięcego bohatera, który zawsze na mnie działa, ale także poprzez całkiem porządne aktorstwo i naprawdę dobre zdjęcia, które robią robotę.

Jeśli lubicie horrory, jeśli cenicie sobie ten gatunek, i macie ochotę na gatunkowego miksa, może trochę na porównanie opisywanego przeze mnie filmu z innymi grozy opowieściami, to Pajęczyna Wam to zapewni. Nie jest to film idealny, nie jest powalający, ale na letni wieczór, nie tylko we dwoje, może się nadać. Moja ocena 6.5/10. 

Pajęczynę obejrzycie na Prime Video w opcji abonamentu.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3 Minutes to Midnight - A Comedy Graphic Adventure - recenzja

Black Mirror - poradnik/solucja

Aboard the Adventure, przygodówka w typie Indiany Jonesa