30 dni mroku - recenzja. Wampiry w swej prawdziwej naturze, bez ubarwiania
30 dni mroku, recenzja horroru dostępnego niegdyś na Netfliksie. Trzydzieści dni z krwiożerczymi wampirami w mieście na Alasce spowitym w ciemnościach.
Wampiry, istoty nocy żywiące się ludzką krwią, mogą przerażać, ale mogą także wzruszać. O tym przekonują nas filmowi twórcy, który ten temat, skądinąd stary jak świat, chętnie wykorzystują. Istoty te pokazuje się zarówno mrocznie, jak choćby w serialu Drakula, filmie o tym samym tytule, bazujący na powieści Brama Stokera lub w innej produkcji Netflix o tytule Krwawe niebo. Możemy je oglądać również w ułagodzonej formie jak choćby w skasowanej już produkcji tej samej platformy Pierwsze zabójstwo, wszystkim znanej serii Saga „Zmierzch”, czy w serialu Pamiętniki wampirów lub Origins. Takie wampiry są ludzkie, potrafią się zakochać i znaleźć miłość w osobie takiej jak my, z krwi i kości.
Warto przeczytać również:
- 28 dni grozy, eksperyment ze zjawiskami paranormalnymi od Netflix. Moja wrażenia z dokumentu
- Curse of the Witch’s Doll - recenzja. Uboga wersja Laleczki Chucky
- Eight for Silver, recenzja klimatycznego, gotyckiego horroru
Tylko takie wampiry nie wpasowują się zbyt dobrze w klimat grozy, do jakiego zostały przeznaczone. Inaczej traktuje je natomiast film, który ma na swoim koncie już kilka ładnych lat, bo jest amerykańsko-nowozelandzkim horrorem z roku 2007, który był dostępny niegdyś na platformie Netflix. 30 dni mroku, bo taki tytuł nosi, jest filmem grozy, bez dwóch zdań, w których wampiry nie są milutkimi stworzeniami, a brutalnymi, bezwzględnymi bestiami.
Akcja filmu, który swoją premierę w kinach miał prawie dwa lata po światowej premierze, a po jakimś czasie trafił na VOD, rozgrywa się w niewielkim miasteczku na Alasce, położonym tuż pod kołem podbiegunowym, w którym przez trzydzieści dni w roku, panuje noc polarna, czyli całkowite ciemności, bez słońca i dnia takiego, jaki znamy. Mieszkańcy, którzy nie mogą znieść niekończących się ciemności pakują walizki i na jakiś czas opuszczają Barrow, by powrócić do niego, gdy słoneczko ponownie pojawi się na niebie.
Nad tymi, którzy decydują się zostać pieczę ma miejscowy młody szeryf o imieniu Eben (Josh Hartnett), który sam lekko w życiu nie ma. Jakiś czas temu odeszła od niego żona, a babcia choruje na raka. Na dodatek w mieście zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. W lokalnym barze pojawia się dziwnie zachowujący się mężczyzna, który łaknie surowego mięsa, a niedługo potem ktoś morduje całe stado psów, zamkniętych w klatkach. Szeryf chcąc nie chcąc musi zająć się śledztwem, tym bardziej że dochodzi do pierwszych mordów na ludziach, zniszczona zostaje linia telefoniczna, jak i generator prądu zasilający miasteczko.
Wkrótce okazuje się, że miasteczko zostało opanowane przez krwiożercze i bezwzględne wampiry, które nie mogą chodzić po słońcu, więc miasto spowite w ciemności przez trzydzieści dni, jest dla nich miejscem na idealną, niepowtarzalną ucztę z ludzkich krwi. Walczenie z czymś, co nie jest ludziom znane, okazuje się być do tego stopnia trudne, że mieszkańcy Barrow są łatwym łupem. Tylko ich garstka, z szeryfem, żoną o imieniu Stella (Melissa George), której nie udało się wyjechać i innymi stara się utrzymać przy życiu, przede wszystkim próbując się ukryć.
30 dni mroku to amerykańsko-nowozelandzki film grozy, który nie upiększa opowieści słodkością, miłością i czułością. Nie robi z tych nocnych istot potulnych baranków walczących ze swoją własną naturą drapieżników, i pijących krew z lodówki czy żywiących się zwierzątkami. Wampiry w filmie Davida Slade’a, który ma na swoim koncie także Saga "Zmierzch": Zaćmienie, serial Czarne lustro, które ma powrócił w nowym sezonie czy Breaking Bad, są brutalne jak nigdy.
Stworzenia wykreowane w komiksie, pod takim samym tytułem, którego autorami są Steve Niles i Ben Templesmith, przeniesione na ekran, przez wspomnianego reżysera są żądne mordu, pragnące ciepłej krwi i pewne swego jak nigdy. Wiedzą, że czeka ich kolacja trwająca cały długi i ciemny miesiąc. Przy tym nie są to urokliwe, dojmująco piękne istoty, a przerażające stwory z czarnymi jak węgiel oczami, kłującymi jak szpile rzędami zębów, na dodatek wydające przeraźliwe dźwięki, które nie tylko mrożą krew w żyłach, ale i wprowadzają w osłupienie.
Noc, w której trudno będzie przeżyć, jest zatem bardzo autentyczna i wiarygodna. Bo oto mamy mieszkańców Barrow, którzy nie mają bladego pojęcia jak mierzyć się z najeźdźcą, który porywa i zabija ich najbliższych. Próbują do nich strzelać, rozjechać autem, orientując się wkrótce, że przynosi to raczej marne skutki. Śmierć jest bolesna, przerażająca i ostateczna, i pozbawia życia setki mieszkańców, których ciała i krew barwią śnieżny krajobraz.
Brutalność filmu, trzymająca w napięciu akcja i morze krwi, jaki wylewa się na ulice, potęgują ciekawe ujęcia kamery. Tu na uwagę zasługuje przede wszystkim masakra na głównym placu miasta, którą twórcy serwują nam powoli i z rozmysłem, pokazując wszystkie ujęcia z góry. Znamienna to scena, przerażająca i bardzo prawdziwa. Nie ma bowiem ucieczki przed czymś, co jest wiele razy sprytniejsze, silniejsze i szybsze od człowieka.
Wiedzą o tym autorzy filmu, jednocześnie pokazując nam świadomość beznadziejności, jaką czują pozostali przy życiu. Oni mają świadomość jednego, tego że muszą się schować. Nie będą biegać ze strzelbą, czy toporkiem próbując odcinać im głowy. Nie poczują się bohaterami, nie odczuwającymi strachu. Mają świadomość, że czas to coś, co może im sprzyjać, i to, co jest także ich wrogiem. Pojawiają się dylematy – czekać do wschodu słońca, czy coś zrobić?
I wszystko byłoby super i wspaniale, włączając w to wartką akcję, typową grozę i brutalność horroru, całkiem przyzwoite aktorstwo, szczególnie postaci głównych, ale i pobocznych, fajną muzykę, budującą klimat i wizualne efekty, gdy nie zakończenie. Nie wiem, jak inni odebrali samą końcówkę 30 dni mroku, ale po pierwsze, tak według mnie, jest ona niezgodna z tym co wiemy o nocy polarnej, po drugie jest dziwnie patetyczna, co mi jakoś nie gra i pasuje do całości stylu filmu i sposobu prowadzania opowieści.
Nie mniej jednak, jeśli lubicie filmy grozy, nie straszna wam brutalność, a wampiry w słodkim wydaniu już się przejadły, to 30 dni w mroku może być tym czymś, co chętnie obejrzycie. Obecnie niestety film nie obejrzymy na żadnej platformie SVOD.
Moja ocena 7/10.
Komentarze
Prześlij komentarz