Uśmiechnij się, recenzja zaskakująco dobrego horroru. Śmiech to nie zawsze samo zdrowie!
Uśmiechnij się, recenzja zaskakująco dobrego horroru, który nie zamierza nas straszyć w sposób dosłowny. Co o nim myślę? Czy warto zobaczyć?
Śmiech to zdrowie! Taki powiedzenie znamy wszyscy, i doskonale wiemy, że ma ono sporo racji, mało tego, zostało medycznie potwierdzone. Ale ten jakże utarty i znajomy nam slogan zupełnie inaczej widziany jest w horrorze Uśmiechnij się, który swoją premierę kinową miał we wrześniu 2022 roku, na której nie byłam, a na który doczekał się swojej kontynuacji, której jeszcze nie widziałam.
Warto przeczytać również:
- 30 dni mroku - recenzja. Wampiry w swej prawdziwej naturze, bez ubarwiania
- Dwie minuty do piekła, recenzja horroru o wiedźmie z workiem na głowie
- Eight for Silver, recenzja klimatycznego, gotyckiego horroru
Ale nic straconego, bowiem jakiś czas temu produkcja trafiła do streamingu, najpierw na SkyShowtime, a obecnie dostępne jest na Max. Nie omieszkałam sprawdzić horroru, a moimi wrażeniami z seansu spróbują się z Wami podzielić w nowej recenzji, jaka właśnie została dodana do mojego bloga. Miłej lektury!
Uśmiechnij się – a właściwie unikaj uśmiechu jak ognia
Jak już wspominałam horror Uśmiechnij się to amerykańska produkcja z roku 2022, w reżyserii i według scenariusza debiutanta Parkera Finna, który w głównej roli, czyli doktor Rose, obsadził Sosie Bacon, amerykańską aktorkę młodego pokolenia, bardziej znaną z serialu Trzynaście powodów, Mary z Easttown czy Tak to widzimy. I obsadzenie jej właśnie w tej roli było świetnym pomysłem, bo nie tylko styl w jakim gra, ale i jej wygląd, delikatny, kruchy i nieco dziecinny, pasuje do roli doktor Rose Cotter, młodej lekarki psychiatrii, z demonami przeszłości, które powracają w postaci zupełnie innej, i znacznie groźniejszej demonicznej istoty.
Historia Rose zaczyna się od pewnego pacjenta, imieniem Carl, który na oddział psychiatryczny trafia już nie pierwszy raz, a którego kolejny atak wydaje się znacznie trudniejszy, bardziej poważny i nie łatwy w zdiagnozowaniu. Nie wiadomo co dzieje się z chorym powtarzającym wciąż o śmierci, i to dosłownie, jak twierdzi, wszystkich. Ale dramat Rose nie zaczyna się od Carla, a od młodej studentki, nastoletniej Laury przywiezionej do szpitala po tym, jak była świadkiem samobójstwa swojego wykładowcy. Dziewczyna jest przerażana, wręcz rozhisteryzowana, i uparcie twierdzi, że widzi istotę, która się do niej uśmiecha. Ale nie jest to nic przyjaznego. Coś co wydaje się jej znajome, wróży tym uśmiechem tylko to co najgorsze. Niedługo po tych słowach na twarzy Laury pojawia się złowieszczy uśmiech, a ona sama kawałkiem doniczki przecina sobie krtań i umiera, dalej będąc uśmiechniętą.
Lekarka, dla której praca jest pasją, i w której spędza mnóstwo czasu, nie mając za wiele przyjemności z prywatnego życia, nie może otrząsnąć się ze śmierci swojej pacjentki. Dostaje zatem kilka dni urlopu. I zdaje się, że to może jej pomóc, ale szybko to co się wokół niej dzieje, wyprowadza kobietę z błędu. Okazuje się bowiem, że od momentu samobójczej śmierci pacjentki, Rose prześladuje tajemnicza istota, demon, który przerażająco się uśmiecha, a jego śmiech to niechybne zgony osoby, którą nawiedza….. i to w przeciągu kilku dni.
Potwierdza to śledztwo, jakiego Rose, wraz ze swym przyjacielem policjantem Joelem, w tej roli Kyle Gallner (Krzyk VI, Upiory wojny, Outsiders) się podejmuje. Owa demoniczna istota karmi się nieszczęściem i strachem swoich ofiar, doprowadzając każdą z nich do granic wytrzymałości psychicznej, a nawet wpędzając w szaleństwo, i w końcu pchając do samobójczej śmierci, i to wyjątkowo makabrycznej. Rose zrobi wszystko, by przerwać krąg, który istota stworzyła, i który wydaje się nie mieć końca. Czy aby na pewno?
Uśmiechnij się – solidny horror, który nie bawi się w dosłowne straszenie widza
Uśmiechnij się to nie jest kino grozy, które dosłownie będzie nas straszyć. Nic z tych rzeczy. Nie spiesznie poprowadzona fabuła toczy się tu wolnym rytmem, budując napięcie poprzez klimat, styl i potęgujące się szaleństwo. Bo oto doktor psychiatrii, na co dzień zajmująca się traumami, lękami i chorobami psychicznymi, sama wpada w sidła szaleństwa. Rose coraz mocniej utwierdza najbliższych, w tym swojego chłopaka Trevora, w którego wcielił się Jessie T. Usher (The Boys, Tales of the Walking Dead, Groźne kłamstwa), dawną terapeutkę Dr Madeline Northcott, w tej roli Robin Weigert (Wielkie kłamstewka, Gorący temat) a nawet siostrę Holly, graną przez Gillian Zinser (W pół kroku, Grupa wsparcia), że jest klasyczną wariatką. Nikt nie widzi bowiem stwora, przy którym się upiera, a każdy wie, co kiedyś działo się z Rose.
Twórca bowiem pokusił się o zabawę treścią i formą, mieszkając makabrę idącą w stronę grozy, ale nie oczywistej, z traumami z dzieciństwa, które do tej pory nie zostały przepracowane. Film w swojej formie, poprzez horror obrazuje dużo więcej od tego, na co liczylibyśmy na początku sensu. W fabule dopatrzymy się wiele aspektów horroru psychologicznego, tworzonego przez stany lękowe, depresyjne i samobójstwo jako takie.
Uśmiechnij się – sprawnie poprowadzona opowieść grozy z pewnymi podobieństwami
Jednocześnie oglądając Uśmiechnij się mamy świadomość, szczególnie ci z nas, którzy lubują się w kinie grozy, że opowieść jest do czegoś łudząco podobna. W filmie bowiem doszukamy się wielu odniesień do produkcji, które już widzieliśmy. Nie wiem czy jest to celowe działanie Parkera Finna, czy po prostu tak wyszło, ale podobieństwo, choćby do innego horroru „Coś za mną chodzi”, w którym również pojawiła się pewna prześladująca młodą osobę istota, jest to mocno odczuwalne, i nie sposób tego nie zauważyć.
W filmie dopatrzymy się także podobieństw to klasycznych produkcji ze zjawiskami paranormalnymi, i choć typowych jump scare'ów w produkcji owej nie zabraknie (nie bójcie się, nie są aż tak straszne), strach dosłowny i dojmujący nie jest tu najważniejszy. Ważna jest zagadka, tajemnica i poznawania jej, powolne odkrywanie i składanie fabularnych puzzli w jedną całość. To twórcy Uśmiechnij się wyszło naprawdę sprawnie, nawet mimo tego, że nie jest to film wysokobudżetowy i pewne braki w nim dostrzeżemy.
Uśmiechnij się – podsumowanie recenzji
Uśmiechnij się to zaskakująco dobre kino grozy, które jednak horror traktuje w nie dosłownie straszący widza sposób, a poprzez psychologiczne aspekty traumy, szaleństwa i nie przerobionych lęków z dzieciństwa. To pozycja godna polecenia nie tylko miłośnikom horrorów, ale także tym, którzy bać się specjalnie nie lubią. Debiutanckie dzieło reżyserskie Parkera Finna nie zamierza nas bowiem przerażać, ciągnąc opowieść niespiesznie, nawet momentami ślamazarnie, ale dając poczucie stałego lęku i niepewności, spotęgowanej w finale.
Historia filmowa na którą nie wydano krocie, broni się nie specjalnymi efektami wizualnymi, ale klimatem, psychologicznym mrugnięciem w stronę widza i odniesieniami do naszych lęków, nie szczędząc grozy na sam koniec, i nie broniąc się przez zakończeniem, które może nie wszystkim przypaść do gustu, bo nie ma typowego amerykańskiego patetycznego happy endu. Ale to akurat jedna z jego licznych zalet. Jeśli nie widzieliście filmu, a lubicie poczuć nieco dreszczyku emocji na własnej skórze, i oczywiście filmy grozy, to serdecznie zachęcam do zapoznania się z filmem. Myślę, że warto.
Moje ocena 8/10.
Uśmiechnij się można obejrzeć za pośrednictwem platformy Max.
Byłam na tym w kinie. W kilku miejscach rzeczywiście się mocno wystraszyłam. :)
OdpowiedzUsuńJest klimatyczny, nie powiem. Czekam aż kontynuacja zagości na streamingu, to pewnie też obejrzę ;)
Usuń