The end of the Sun - recenzja. Słowiańska opowieść obrazem i dźwiękiem pisana
Zapraszam serdecznie do przeczytania recenzji przygodowej gry eksploracyjnej w narracyjnym słowiańskim stylu, zatytułowanej The end of the Sun, stworzonej przez niewielki, bo dwuosobowy zespół studia The End of the Sun Team. Miłej lektury!
Jako Polacy możemy być dumni z wielu znanych pisarzy, z poetów, pięknych miejsc i podniosłych wydarzeń. My, gracze, możemy chwalić się grami odnoszącymi sukcesy na całym świecie, tworzonymi przez polskich twórców. Naszym growym towarem eksportowym jest oczywiście Wiedźmin, gra CD Projekt Red, która o słowiańskość zahacza, i słowiańskości hołduje, ale nie tylko na niej się skupia. Dziś jednak nie o Wiedźminie, a o eksploracyjnej, narracyjnej i na wskroś słowiańskiej grze zatytułowanej The end of the Sun, w którą miałam przyjemność zagrać, i opisać w recenzji dzięki uprzejmości jej twórców. Serdecznie za to dziękuję. Was natomiast zachęcam do poznania mojej recenzji, i oczywiście samej gry. Bo nadmienię na wstępie, zdecydowanie warto!
Może zainteresuje Cię także:
- Mindlock - The Apartment - recenzja. Zabawa i terapia zarazem
- PRIM - recenzja. Słodka opowieść o życiu, odpowiedzialności i wielkiej przyjaźni
- Loco Motive - recenzja. Przygodowych gier czar wiecznie żywy!
Słowiańskość to coś co powinniśmy kultywować. Twórcy o tym wiedzą!
Kultura słowiańska, mitologia Słowian, mity i legendy, jakby nie patrzeć... nasze dziedzictwo, które w niektórych wierzeniach przetrwało do dziś, spróbowało przenieść do gry niewielkie studio The End of the Sun Team, czyli Jakub Machowski oraz Kinga Rąpała, w swym debiutanckim przygodowym projekcie The end of the Sun. Świat, w którym stykają się ze sobą różne rzeczywistości, Nawi, Jawi i Prawi, kraina, gdzie pradawne bóstwa mają wpływ na ludzkie życie płynące rytmem napędzanym najważniejszymi świętami Słowian, podczas czterech pór roku. To wszystko, i dużo więcej znajdziemy w klasycznej grze eksploracyjnej, którą potocznie określamy symulatorem chodzenia.
Ale rozgrywka zbudowana na przemierzaniu świata przedstawionego, i to w sposób przemyślany, szczegółowy i tak słowiański, jak najbardziej się da, nie jest tu tylko czczym łażeniem z kąta w kąt, czy z lokacji do lokacji. Dwie osoby postanowiły sobie za cel stworzenie przygody napisanej i przekazanej graczom z sercem na dłoni, z miłością i oddaniem. Twórcy nie tylko wymyślili sobie jak gra ma wyglądać, nie tylko stworzyli jej fabułę i zaplanowani rozgrywkę, ale również poświęcili swój czas i wszystkie swoje siły oraz możliwości, by wykreować świat oparty na rzeczywistych elementach słowiańskości, polskości, jak to możliwe.
Jakub i Kinga spędzali czas na wędrowaniu po naszym pięknym kraju, którego, śmiem twierdzić, większość z nas dobrze nie poznało, by fotografować i przenosić do swojej gry prawdziwe domy wiejskie, maszyny rolnicze, wyposażenie domostw, a nawet stroje. Do przygodówki, do świata, który możemy eksplorować, przeniesione zostały zabitki etnograficzne, domy ze wsi Zalipie.
Serce rośnie ile dobroci i ile słowiańskiej mitologii, którą wprawdzie udaje się przemycić do gier, także przygodowych, i mam tu na myślę choćby polską grę Mira, której recenzję oraz poradnik/solucję napisałam dla lubiegrać.pl, czy ostatnio recenzowany przeze mnie Cabernet, udało się autorom The end of the Sun w swojej grze ujawnić.
Do czynienia mamy tu z postaciami żywo wyjętymi z wierzeń słowiańskich, takimi jak utopce, wiła, domowe skrzaty czy mityczny ognisty ptak, zwany Rarogiem, czy strażnik lasu znany jako Leszy. Na swojej drodze napotykamy słowiańskie bóstwa, a twórcy raczą nas nie tylko samą fabułą, ale także czystą wiedzą ze świata Słowian, która nie wiedzieć czemu jest taki zapomniany, o którym mówi się mało, a nawet wcale.
Wraz z postaciami gry, a jest ich kilka, śledzimy emocjonalną, pradawną, ale jakże współczesną historię miłości, która rozgrywa się podczas czterech pór roku, a w której oprócz wątku naszych bohaterów, mamy okazję przyjrzeć się także słowiańskim obrzędom, takim jak Noc Kupały, Dziady, Jare Gody, związane z Wielkanocą czy Szczodre Gody, które obrazują nasz Boże Narodzenie.
The end of the Sun - opowieść emocjonalna, nie tylko miłosną historią budowana
The end of the Sun to opowieść, która, jak już wspomniałam rozgrywa się podczas czterech pór roku, a jej bohaterami są Mira i Nadimir, którzy są postaciami głównymi tej opowieści, parą zakochanych w sobie ludzi, których historię poznajemy nie tylko na przestrzeni roku, i zmieniających się pór, ale także kilkudziesięciu lat. Ich historia dawkowana jest graczom powoli, bywa, że niechronologicznie, w zależności od naszej rozgrywki. Ale dzięki nim poznajemy także dwie inne postaci, ojca i matkę Nadimira, czyli Dalima i Dobromiłe.
O ich życiu dowiadujemy się jednak nie poprzez nimi kierowanie, ale dzięki żercy, czyli słowiańskiemu podróżnikowi w czasie, rodzajowi kapłana, który pewnego dnia przybywa do Wierzbowej wsi, by odszukać i złapać mitycznego ognistego ptaka, znanego Rarogiem, słowiańskiego odpowiednika Feniksa, istoty ognistej, odradzającej się z popiołów.
Żerca podróżując po czasie, przenosząc się między ogniskami, a Drzewem Życia, stabilizuje i zmienia ścieżki losu, nie tylko wpływając na wydarzenia, ale je modyfikując. To dzięki niemy poznajemy historię owej pary, od dzieciństwa, aż po starość. Przy okazji raczeni jesteśmy sporą dawką mitycznych, słowiańskich legend i tajemnicami, które poprzez zagadki i zadania odkrywamy.
Graficzne i muzyczne mistrzostwo świata. Ależ ta gra jest piękna, nie tylko wizualnie!
Opowieść odkrywamy chłonąc nie tylko niezwykle ciekawą, przepełnioną mitologią, pradawną i tajemniczą, ale także dzięki temu co jesteśmy w stanie zobaczyć w grze oraz usłyszeć. Aż niewiarygodne, że niewielkie, niezależne studio zdołało stworzyć tak bogatą w detale, tak różnorodną pod względem roślinności i tak wielowymiarową, tętniącą życiem, przepiękną grafikę.
Nie sposób słowami opisać, jak rozległy jest otwarty świat jaki eksplorujemy w The end of the Sun, jaki inny w każdej porze roku jaką przemierzamy, i jaki natchniony, gdy zwiedzamy go skupiając się na słowiańskich legendach.
Każda pora roku ma swój niepowtarzalny klimat, charakterystyczne atrybuty lata, jesieni, zimy, czy wiosny. Szczegółowość jest tak wielka, a obszar do zwiedzania tak rozległy, i taki autentyczny, taki rzeczywisty, że niemal na własnej skórze odczuwamy piekące słońce lata, czujemy chłodniejszy podmuch jesieni, smagani jesteśmy zimową zawieją, czy czujemy rześki powiew wiosny.
Uroda graficzna recenzowanej gry, która podobnie jak fabułę, tak i kolejne fragmenty mapy, odkrywa graczom w swoim własnym rytmie i stopniowo, jest oczywista, jednoznaczna i niepodważalna. Cudownie chodzić po przepełnionych urokiem i szczegółowością leśnych duktach, rzecznych plażach czy gospodarstwach domowych. Mnogość roślin i drzew smaganych wiatrem, szereg przedmiotów z pieczołowitością oddających życie pradawnych chłopów i chłopek, nadaje grze nie tylko prawdziwości, ale i znaczenia kulturowego, które powinniśmy jako Słowianie kultywować.
Ale przepiękna grafika to nie wszystko co przyciąga i co napawa radością i dumą, zważywszy, że jest to gra polskiego, i to malutkiego studia. Jest jeszcze niesamowita ścieżka dźwiękowa, szczególnie muzyczna, którą nie sposób przeoczyć, bo niezwykle mocno jest w tym tytule zarysowana.
Nie pomyślcie jednak, że przysłania ona graczowi rozgrywkę, że ją tłumi, czy przytłacza. Nic z tych rzeczy...., ona wybija opowieść, potęguję jej słowiańskość, jej narracyjny, nieco baśniowy, fantasy klimat, którym The end of the Sun jest wypełnione.
Przyznam się, że w wielu momentach porzucałam rozgrywkę zatrzymując się, by w spokoju posłuchać przepięknych pieśni, niesamowitej muzyki, która wywoływała na mojej skórze ciarki, i która była miodem lejącym się na moje uszy. Po raz kolejny nie mogę wyjść z podziwu, że i ona została stworzona przez ten niewielki deweloperski zespół. Brawo i jeszcze raz brawo!
Nie można zapomnieć także, że dwójka ludzi, dwójka zapaleńców stawiających sobie za cel stworzenie jak najbardziej doskonałej gry, zdołała wydać swój tytuł także w pełnej polskiej wersji językowej, która często przynależna jest grom z wysokiej półki, tym AAA. W dobie wydawania także polskich gier, bez polskiej wersji, w dobie przygodówek, w które zagramy po polsku tylko wtedy, gdy ktoś poświęci swój czas na ręczne lub mechaniczne spolszczenie, pełna polska wersja niezależnej przygodówki, to wielki, ogromny plus, warty uznania.
A co z rozgrywką? Czy to tylko symulator chodzenia?
The end of the Sun jest przygodówką eksploracyjną, którą z pewnością możemy określić jako klasyczny symulator chodzenie, w którym eksplorujemy rozległy, otwarty świat, wyposażeni w mapę, która z czasem odkrywa przed nami kolejne lokacje, nowe obszary. I choć mapa, według mnie jest najsłabszym elementem tej gry, jeśli już się jej nauczy, rozgrywka może być przyjemniejsza, a wędrowanie po wielkim terenie, mniej trudne.
Nie jest niczym zaskakującym, że na obszernym terenie, który możemy zwiedzać prawie swobodnie, choć nie zawsze, gdyż bywają miejsce z niewidzialną ścianą, łatwo się zgubić. Ja, osoba, która z orientację w terenie mam wielki problem, musiałam długo uczuć się ścieżek, którymi musiałam podróżować, posługując się WSAD, by nie kluczyć bez celu od ogniska, do ogniska, od lokacji, do lokacji.
Nadrzędnym celem naszej wędrówki po grze jest bowiem nie tylko sama eksploracja, ale także nawiązywanie połączeń z ogniskami, które pozwolą nam wędrować po różnych porach roku, odkrywając historię Mira, Nadimira, Dalima oraz Dobromiły.
Stabilizowanie niestabilnych ścieżek losu to nie tylko narracja, gadanina i muzyczna otoczka, ale także zagadki. Recenzowana przeze mnie gra to nie tylko zwiedzanie, nie tylko słuchanie i podziwianie, ale także rozwiązywania ciekawych zagadek, które wynikają z fabuły, nierozerwalnie się z nią łącząc. Będziemy między innymi otwierać barierę, gdzie uwięziona jest dusza króla, ustawiając odpowiednie symbole, znalezione na kartach pamiętnika, kończyć rytuał związany z duszami, ustawiając odpowiednio maski, radzić sobie z obsługą maszyny do robienia lin, przy okazji doświadczając psot domowego ducha zwanego Domownikiem i wiele innych.
Oprócz kilku ciekawych zagadek, tak jak wspominałam, nawiązujących do opowieści, i ją rozbudowujących, przyjdzie nam zbierać przedmioty, które trafiają do naszej mapy. Gra nie posiada bowiem klasycznego w przygodówkach ekwipunku, a zebrany przedmiot, jest w danym miejscu automatycznie używany.
To co najmocniej mi w grze przeszkadzało, to brak ręcznego zapisywania rozgrywki w dowolnym momencie. Przygodówka posiada bowiem jedynie automatyczny zapis, ale i save na danym profilu. Gdy chcemy przejść po raz kolejny, co zdecydowanie ma tu sens, choćby dla chronologii opowieści, musimy posłużyć się kolejnym profilem. Tych jest w grze cztery.
The end of the Sun - podsumowanie recenzji. Chce więcej takich gier!
Przyszła pora na podsumowanie The end of the Sun, polskiej gry niezależnej, od niewielkiego studia, której przedsmak poczułam w wersji demo, której wrażenia znajdziecie na blogu. Recenzowana przeze mnie gra to powód do dumy dla Polaka, i żywe świadectwo tego, że zaangażowanie, praca i uczucie włożone w tworzenie gry, i wiara w swój projekt może przynieść spektakularne rezultaty.
The end of the Sun to przepiękna graficznie, cudna muzycznie i niezwykle angażująca fabularnie opowieść, której narratorem i protagonistą jest słowiański kapłan, żerca. To jej słowiańskość, która nam jest, a przynajmniej powinna być tak bliska, to związane z nią legendy, istoty, a nawet muzyka, stanowi o wartości tego tytułu, który powinien być doceniany.
Do worka dobroci dorzucić można jeszcze sporo ciekawych zagadek, spójnie łączących się z wątkiem fabularnym. A także swobodne i bardzo indywidualne eksplorowanie opowieści, dowolne przechodzenie między porami roku, indywidualne, często niechronologiczne, ale przez to intrygujące i tajemnicze.
Zapomnieć nie sposób o ogromnym, otwartym świecie, który można poznawać przez wiele godzin, możliwości odkrywania, bez wychodzenia z domu, polskich zabytków etnograficznych, ale także pełna polska wersja językowa, pozwalająca cieszyć się opowieścią skupiając się jedynie na niej, bez konieczności poświęcania uwagi na czytanie tekstu.
Liczę na to, że The end of the Sun stanie się znane wielu graczom, w wielu krajach i otworzy twórcom furtkę do kolejnych, nie wiem czy akurat słowiańskich, ale równie udanych projektów. Serdecznie grę polecam, bo zdecydowanie warto!
Moja ocena 9/10.
Bardzo serdecznie dziękuję zespołowi studia The End of the Sun Team za udostępnienie mi klucza gry do recenzji.
Grałam w wersję na komputery PC - Steam.
Zalety:
- Przepiękna historia, która niesie emocje, a która jest nam dawkowana;
- Cudnie wykreowany, niesiony słowiańskością świat;
- Przepiękna grafika;
- Otwarty świat i mnóstwo miejsc do zwiedzania;
- Dowolność eksploracji;
- Niesamowity słowiański klimat;
- Równie niesamowita ścieżka muzyczna;
- Pełny polski dubbing (choć bywają pewne niedociągnięcia);
- Ciekawe zagadki (to nie tylko symulator chodzenia);
- Polskie zabytki etnograficzne przeniesione do gry
Wady:
- Jak dla mnie nieco niezrozumiała mapa;
- Brak możliwości zapisania gry w dowolnym miejscu;
- Mogła by być możliwość szybkiej podróży
Komentarze
Prześlij komentarz