A Vampyre Story - recenzja komediowej wampirzej przygodówki

Zapraszam serdecznie do przeczytania kolejnej mojej recenzji, którą do tej pory znaleźć mogliście na lubiegrac.pl, ale która w końcu pojawiła się na blogu, choć we wspomnianym miejscu wciąż ją znajdziecie, jak i inne moje teksty 😀

Są w moim growym życiu takie przygodówki, których z pewnością nigdy bym osobiście nie poznała, a przynajmniej nie prędko, gdyby nie zrządzenia losu, przychylność osób wokół mnie i hojność innych. Tak jest także w przypadku A Vampyre Story studia Autumn Moon Entertainment, w którą zagrałam, bo dostałam ją w prezencie, za co Paweł bardzo serdecznie dziękuję! Nie mogę zatem przejść obok tego tytułu obojętnie, nie zostawiając śladu w Internecie w postaci recenzji, do której przeczytania bardzo serdecznie Was zapraszam, szczególnie tych, którzy cenią sobie w tym szlachetnym, fabularnym gatunku klasykę w każdym calu, humor, rysunkowy styl graficzny i coś co kształtuje przygodówki czyli wyśmienitą opowieść. Miłej lektury!

A Vampyre Story to gra zapewne rozpoznawalna przez wielu z Was, gdyż jej premiera miała miejsce kilkanaście lat temu. I choć dla nas graczy wydaje się to szmatem czasu, dla Mony, bohaterki opisywanego przygodowego działa to jedynie chwilka, bowiem nasza protagonistka to istota zwana Wampirem, choć kobiecie wydaje się to tylko wymysłem jej przyjaciela, uroczego nietoperza Froderyka, który dumnie jej towarzyszy, przy okazji niosąc wsparcie i pomoc. Mona de Lafitte uznana paryska śpiewaczka operowa zostaje swojego czasu porwana przez barona Szprytka von Kiefera, zakochanego w niej do szaleństwa i obłąkanego z miłości wampira, który nie tylko zabiera ją do swojego domostwa, zamku Warg w  Draxsylwanii, ale i zamienia w równą jemu wampirzą postać. Odtąd jedynym marzeniem Mony jest wydostanie się z zamczyska i powrót na operową scenę. Okazja ucieczki pojawia się pewnego dnia, gdy wspomniany baron i porywacz zostaje przebity osinowym kołkiem przez polujących na niego łowców wampirów. Panna de Lafitte czuje się wolna i gotowa by powrócić na łono normalności i operowej kariery. Problem w tym, że w między czasie musi uporać się z nie tylko z niespodziankami zamczyska, ale i z otoczeniem, dla którego jest, choć nie przyjmuje tego do wiadomości, kolejnym krwiopijcą, którego należałoby zgładzić.

Historia w A Vampyre Story jest niewątpliwie intrygująca, zaciekawia i sprawia wrażenie wyważonej,  zarówno w kwestii wątków w niej zawartych, jak i ilości humoru, wszelakich nawiązań i narracyjnej lekkości. Jest niestety pewne ale…..brak jej zakończenia, brakuje zamknięcia opowieści w części kolejnej, która nie powstała i nie zanosi się na to, by miało się to wydarzyć. Niestety fakt, że gra borykała się z przeróżnymi przeciwnościami losu, w tym przede wszystkim finansowymi, sprawił, że wydano ją za szybko, co uczyniło przygodówkę, jak na standardy tych czasów tytułem dość krótkim i niedokończonym, czego ogromnie żałuję.

Przeczytaj również3 Minutes to Midnight - A Comedy Graphic Adventure - recenzja

Urok klasycznej przygodówki point & click, szczególnie jak jej mechanika opiera się na działaniu jedynie myszką, interfejs oferuje tradycyjne wskazania typu „obejrzyj”, „użyj”, „porozmawiaj” to zaleta tego gatunku. A Vampyre Story oferuje graczom także niecodzienne czynności, przypisane jedynie wampirzym zdolnościom, typu latanie pod postacią nietoperza czy też ugryzienie i wiele innych. Już te aspekty rozgrywki wskazują jednoznacznie jaki charakter ma ta, bądź co bądź, komediowa przygodówka, która mimo nieco upiornej tematyki, żartem i wesołością stoi.

Na dodatek jej klasyczność nawiązująca do kultowych już produkcji lat 90-tych cieszy zmysł wzroku urokliwą grafiką bardzo przypominającą serią Monkey Island, tematycznie i pod względem łamigłówek bazując troszkę na rodzimym Księciu i Tchórzu, a lekkością dialogów i zawartego w nich poczucia humoru, przywodząc na myśl serię Broken Sword. Cóż mogło by nie wyjść jeśli zajmuje się zaszczytne miejsce w tak doborowym towarzystwie? Niestety po raz kolejny wspomniane przeze mnie zakończenie, którego zwyczajnie nie ma.

Urokliwa to produkcja, temu nie da się zaprzeczyć. Ciekawe połączenie przecudownych, malowanych teł 2D, które przyszło mi podziwiać w wielu lokacjach, z wysublimowanym, równie ręcznie tworzonym 3D postaci i przedmiotów, na które w grze się natknęłam, czyni z A Vampyre Story grę, którą można się wzrokowo delektować, chłonąć jej najdrobniejsze szczegóły, podziwiając widoki i twórczy kunszt rysowników i animatorów.

Ta przepiękna graficznie produkcja ma do zaoferowania jednak znacznie więcej niż tylko graficzne „ochy i achy”. Tych „więcej” jest w grze sporo, więc pozwolicie, że je wypunktuje.

Po pierwsze wszechobecny, niesamowicie mądry i inteligentny humor nie tylko sytuacyjny, co wcale nie jest takie proste (głupkowatych gier przecież co niemiara), ale i świetnie poprowadzone dialogi, które aż kipią nieco sarkastycznym, ale i przyjacielskim humorem, którego sprawcą jest wspomniany już przeze mnie Froderyk. To on tak właściwie nakręca komediowy charakter tejże przygodówki, będąc nie tylko pomocnikiem oraz ostoją, ale i rodzajem terapeuty realisty, który nieco uduchowioną, wyrwaną z rzeczywistości i odrzucającą fakt bycia wampirem, Monę, stawia do pionu. Jednocześnie jest delikatny i słodki, zwyczajnie kochany. Mały, cwany nietoperz jest światełkiem w mrokach duszy nieco infantylnej śpiewaczki tęskniącej za dawnym życiem, obrazem przyjaźni, nieudawanej i szczerej więzi, tak upragnionej i tak bliskiej każdemu z nas.

Po drugie mnogość nawiązań i skojarzeń, które gra z sobą niesie. Te dotyczą nie tylko popkultury, ale i codzienności. Uważni gracze znajdą w A Vampyre Story skojarzenia z filmami, książkami, muzyką, ale i grami. Szukanie niezwykle sprytnie wplecionych powiązań właściwie z wszystkim co nas w życiu otacza, to radość czerpania z tejże przygodówki niemal garściami, to możliwość odkrywania jej nie jeden, a kilka razy, bo jestem święcie o tym przekonana przy pierwszym podejściu do gry, zapewne nie odkryjecie wszystkich niuansów. Porównań i ciekawych odwołań radzę poszukać także w dialogach, które nie tyle bawią, ale i budzą wiele skojarzeń. Na szczęście gra dostępna jest w polskiej wersji językowej, co jest ogromnym jej plusem, z malutkim minusikiem, powiedziałabym. Otóż nie wiem kto wpadł na tak dziwny pomysł, ale napisy przewijają się z dołu do góry, znikając prawie całkowicie, gdy dialog jest nieco dłuższy, a takich w grze nie brakuje. Nie jest to fajne rozwiązanie, bo raz – bolą oczy, dwa tekst nie można sobie powtórzyć (no chyba, że przeprowadzimy go ponownie), trzy,  sam fakt przesuwania jest zwyczajnie irytujący. Z czasem można do tego przywyknąć, ale ja jednak wolę tradycyjną formę wyświetlania dialogowych napisów.

A Vampyre Story to także nieco przerysowane, ale i dziwnie słodkie studium ludzkiego charakteru, który nakreślony jest grubą kreską przede wszystkim dzięki postaci Mony de Lafitte. Utalentowana, ale dopiero zaczynająca karierę śpiewaczki operowej, brutalnie porwana i zamieniona w wampira, uparcie broni swoich racji, wypierając świadomość, iż nocną bestią absolutnie nie jest. To co, że mam wampirze zęby, cóż, że umie przemieniać się w nietoperza i unosić w powietrze, to nic, że pije krew, która dla niej jest jedynie winem, drobnostka, że śpi w czymś co do złudzenie przypomina trumnę. Żadne argumenty do niej nie przemawiają, nikt i nic nie może ją zmusić do myślenia w inny niż ona zamierza sposób. Co nią kieruje? Strach przed odrzuceniem, brakiem akceptacji, zamknięciem w określonych i jednoznacznych ramach? Pytanie w tym przypadku zostaje niestety bez odpowiedzi.

Czytaj równieżBlack Mirror, recenzja kultowego przygodowego horroru

Na to jak i w jakim stylu zarysowany jest charakter danej postaci, bo w grze każda ma swój temperament, mniej lub bardziej rzucający się w oczy, wpływa angielski dubbing – angielska wersja językowa, której niczego nie brakuje. Choć głos Mony zdawać się może nieco dziecinny, piskliwy i przerysowany, a zbyt mocny nacisk na francuski akcent nieco razi, to mimo tego tembr głosu aktorki, która zechciała użyczyć swojego głosu Monie, doskonale obrazuje postać młodej, romantycznej i jeszcze „nieopierzonej” śpiewaczki z problemami, tak zwanej „damy w opałach”. Doskonałością wtóruje, a rzekłabym nawet, przewyższą ją Froderyk. Nietoperz z każdym wypowiedzianym przez siebie słowem, pełnym radości, niepewności, słodkiej, czasami słodko – gorzkiej irytacji i trafnym ripostom hołduje zasadzie: „co w głowie to na języku”. Przy tym aktor wcielający się w postać owego zwierzaka podszedł do swojej roli z sercem na dłoni, co trudno nie zauważyć, a raczej usłyszeć.

A Vampyre Story to także i przede wszystkim przygodówka, więc nie mogę pominąć najistotniejszego aspektu, jaką są czysto przygodowe i logiczne zadania. Te stanowią połączenie zagadek przedmiotowych, z dialogowymi i logicznymi. Skupiając się na łamigłówkach, najwyższa pora zatrzymać się chwilę nad tymi przedmiotowymi, bo jest ich sporo, a i klamotów Mona zbiera dostatecznie sporo, chowając je w gustownej trumience, raczej nietypowym ekwipunku. Niektóre z rzeczy nie są  elementem, który można użyć, połączyć czy obejrzeć, a rodzajem notatki, którą autorzy również umieścili w inwentarzu. Można zatem stwierdzić, że to nieco inna forma dziennika protagonistki.

Co mam do powiedzenia na temat jakości łamigłówek? Spytacie. Odpowiem zatem, że są bardzo nierówne. Bywają banalne i nie wymagające za wielu czynności, ale i takie, nad którymi trzeba troszeczkę pomyśleć i pokombinować. Jest to moim zdaniem kolejna zaleta A Vampyre Story, tym bardziej, że zawsze możemy polegać na naszym małym pomocniku i przyjacielu, Froderyku.

Warto się także zapoznać z: Magret & FaceDeBouc "The buddy-buddy case" - recenzja

Na koniec zostawiłam sobie warstwę dźwiękowo – muzyczną, która brzmi szczególnie ładnie w początkowym intro. Trochę dostojnie, troszkę klasycznie i staromodnie, idealnie wpasowując się w epokę wiktoriańską, w jakiej rozgrywa się wspomniana produkcja. Nic zarzucić nie można reszcie oprawy muzycznej, tworzonej przez Pedro Macedo Camacho, która buduje klimat nie tylko piosenkami, ale i odpowiednimi dźwiękami otoczenia czy to w ogromnym zamczysku czy poza nim.

Cóż mogę napisać w podsumowaniu więcej niźli napisałam powyżej? A Vampyre Story to doskonała gra przygodowa, która urzeka stylem graficznym, klimatem, humorem i przede wszystkim klasycznością, która w obecnych czasach spychana jest gdzieś na boczne tory. Niestety produkcja nie miała szczęścia i zrządzeniem losu stała się jedynie epizodem, który nie ma swojego finału. Wielka szkoda, bo ten godny jest kontynuacji! 

Moja ocena 8/10

Zalety:

  • Wciągająca fabuła;
  • Ciekawe postaci
  • Muzyka i udźwiękowienie
  • Klasyka rozgrywki
  • Zagadki
  • Miła dla oka grafika

Wady:

  • Niedokończona opowieść, czyli brak kontynuacji 
  • Problemy z dialogami

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3 Minutes to Midnight - A Comedy Graphic Adventure - recenzja

Black Mirror - poradnik/solucja

Aboard the Adventure, przygodówka w typie Indiany Jonesa