Rosewater - recenzja. Przygoda na więcej niż jeden raz
Serdecznie zapraszam do przeczytania recenzji przygodowego westernu point-and-cllik, autorstwa studia Grundislav Games, gry zatytułowanej Rosewater. Miłej lektury!
Prawie siedem lat po wydaniu detektywistycznej przygodówki "wskaż i kliknij" pod tytułem Lamplight City, Francisco González i jego studio Grundislav Games powrócił do retro przygodowego świata zagadek, tajemnicy i dobrej zabawy. Po raz kolejny z niemieckim wydawcą Application Systems Heidelberg, któremu serdecznie dziękuję za udostępnienie klucza do tej recenzji, oddał w ręce graczy nową przygodówkę. Tym razem jednak nie steampunkową detektywistyczną, a z westernową rozgrywką, którą nie da się poznać w pełni, z całym rozgałęzionym dobytkiem, za jednym do niej podejściem. Jakie jest Rosewater? O tym w mojej recenzji, do której przeczytania serdecznie zapraszam!
Warto przeczytać również:
- Elroy and the Aliens - recenzja. Przygodówka, w którą trzeba zagrać!
- Slender Threads - recenzja. Makabra, humor i tajemnica w urokliwej oprawie
- Scarlet Hollow - recenzja gry we wczesnym dostępie. Oceniam zaktualizowaną treść i nie tylko
Witamy na Dzikim Zachodzie, w Rosewater, w świecie Vespucci
Rosewater jest kolejnym przygodowym projektem Grundislav Games. Poprzednie gra, zatytułowana Lamplight City, której recenzję oraz poradnik/solucję pisałam dla lubiegrac.pl, rozgrywała się w steampunkowym świecie miasta świateł. Nowy projekt o tej tematyce jak najbardziej wspomina, rozgrywając się w podobnej czasowej epoce, ale opowieść przenosząc na Dziki Zachód, skupiając się w dużej mierze na historii zaczerpniętej z klasycznych westernów.
Te jak wiemy wracają do łask, szczególnie w świecie filmów i seriali, takich jak 1883, 1923 czy nieco bardziej współczesnego Yellowestone. Klasyka westernowa, która kilkadziesiąt lat temu królowała w telewizji prawdę powiedziawszy mocno mi się przejadła, i w grach do tej pory nie widziałam dla niej, przynajmniej u siebie, miejsca. Odmieniło to jednak Rosewater, które jest po trosze westernem, jak i przygodówką drogi, a przede wszystkim opowieścią o ludziach i tajemnicy z którą się mierzą.
Historia koncentruje się wokół Harley Lager, niegdyś pięściarki znanej jako "Spitfire" Harley, która postanawia porzucić dawne życie, i zwyczajnie zacząć od nowa. I tak los wiedzie ją do niewielkiego miasteczka, tytułowego Rosewater w Vespucci, gdzie podejmuje się pracy jako dziennikarka. Pierwszym zadaniem w świecie właśnie mianowanej żurnalistki, której towarzyszy notatnik i wola twórczego tworzenia jest napisanie w miarę przychylnego artykułu o przebywającym właśnie w miasteczku znanym artyście/aktorze. Bohaterem tekstu ma być Jack "Gentelman" Ackerman.
Okazuje się, że wywiad i dziennikarski tekst to nie jedyne wyzwania jakie czeka na dziennikarkę. W czasie rozmowy Ackerman proponuje Harley udział w poszukiwaniach skarbów zaginionego naukowca Benneta Clarka, który wykorzystując moc elektryczności, doprowadził do nieoczekiwanych, a wręcz katastrofalnych zmian. Po tym jak zwiał przez inwestorami do Rosewater, ślad po nim jednak zaginął.
To co się z nim stało, ale i wiele pobocznych misji będziemy odkrywać w opisywanej przeze mnie grze, która stawia na bardzo, ale to bardzo rozbudowaną fabułę.
Klasyka przygodowa z mocno rozgałęzionymi ścieżkami fabularnymi
Nie sposób przejść Rosewater w pełni, z wszystkimi ścieżkami fabularnymi, za jednym do niej podejściem. Przygodówka oferuje bowiem tyle możliwości poprowadzenie rozmowy, tyle wyborów i decyzji żywo wpływających w rozgrywkę, że aby poznać jej wszystkie smaczki, i pełną fabułę grę należy przejść kilka razy. Tym sposobem jedno podejście, które zajmie graczowi kilkanaście godzin, może przerodzić się w zabawę na godzin kilkadziesiąt, co jest naprawdę dobrym wynikiem.
Recenzowana przeze mnie gra ma w sobie coś z klasycznej wizualnej powieści, bo niczym ów podgatunek przygodowy oferuje ścieżki fabularne, które napędzane wyborami, tymi mniej istotnymi, ale i tym ważniejszymi kieruje fabułę na różne rozgrywkowe tory.
Grę można prowadzić w bardzo różny sposób, i w zależności od naszych decyzji do wielu zadań podchodzić w przeróżny sposób. To sprawia, że każda nasza gra może znacząco różnić się od poprzedniczki, dając jeszcze więcej fabularnej frajdy.
To jak potoczy się rozgrywka wynika w głównej mierze z dialogów jakie w owej przygodówce prowadzimy, a zdecydowanie jest z o czym gadać, i jest również z kim. Możliwości dialogowych, które finalnie wpływają na to w którą stronę pójdzie ścieżka fabularna, i jak dane wyzwanie przyjdzie nam wykonać, jest w Rosewater sporo, a nasze decyzje podczas gadaniny wpływają w znaczący sposób na to jak dana postać ustosunkuje się do growej protagonistki.
To czy panna Lager, skądinąd siostra Billa Langera z wymienionego już przeze mnie Lamplighy City, będzie dla osoby, z którą rozmawia miła, czy raczej opryskliwa, czy chce jej pomóc, czy też ją zwyczajnie zlekceważy, wpłynie na do niej stosunek. To zaś zaowocuje zupełnie innym podejściem do wielu zadań, innym sposobem rozwiązywania zagadek przedmiotowych i różniącą się od siebie ścieżką fabularną.
Możliwości podejścia do rozgrywki jest tu wiele, a każda z nich sprawia, że zabawa toczy się nieco innym torem, staje się bardziej złożona, bądź zwyczajnie łatwiejsza, bo ten czy ów osobnik będzie chciał nam pomóc.
Żywe i rozwijające się w czasie gry postaci
Wybory i decyzje gracza zmienią także samą Harley, które może złagodnieć i stać się miłą osóbką właśnie wchodzącą w nowy etap w życiu, albo pokazać przysłowiowe różki, i poczuć w sobie dawną hardą wojowniczkę.
Rosewater obfituje w postaci, w tym te, które towarzyszą głównej protagonistce. Z czasem do paczki, która składa się z Harley Lager, showmana Jake'a Akermana i jego asystenta Danny'ego Luo, dołączają także indiańska uzdrowicielka Nadine Redbirg, Filomen „Phil” Marquez, oficer hiszpańskiej Armii Rewolucyjnej oraz właścicielka dyliżansu, niejaka Lola Johson.
Każda postać, choć nie każda od razu, staje się ważnym elementem pełnej przygód wyprawy, zmieniając się, nabierając nowych cech i umiejętności, a przede wszystkim stanowiąc grupową jedność w przygodzie, która potrafi mieć, jak to na Dzikim Zachodzie, różne oblicza.
Godna uwagi ścieżka dźwiękowa i dubbing
Smaczku i klimatu owym charakternym postaciom, wśród których każda ma potrzebne w podróży zdolności, dodaje dobra angielska wersja językowa. Aktorzy postarali się, by postaci, od tych czołowych, po te drugo i trzecioplanowe brzmiały tak, byśmy mieli wrażenie, że nie uczestniczymy w grze klimacie Dzikiego Zachodu, ale w westernowym filmie.
Atmosfery dzikości, i różnorodnego stylu, wynikającego również z licznych zadań pobocznych dodaje świetna ścieżkę dźwiękowa, i to nie tylko ta dotycząca otoczenia, a brzmi ona perfekcyjnie, ale także muzyczna. Klimacik dziewiętnastowiecznej Ameryki, przemierzania krainy Vespucci i samego Rosewater, w otoczeniu ścieżki muzycznej, która pasuje do czasów w jakich toczy się akcja gry, czyni przygodą autentyczną i pełnowymiarową.
W obsadzie głosowej opisywanej przeze mnie gry znalazły się bowiem takie osobistości aktorstwa głosowego jak Cissy Jones znana z Firewatch i Call of the Sea, którego recenzję oraz poradnik/solucję napisałam dla lubiegrac.pl, Dave Fennoy, którego kojarzyć możemy z The Walking Dead oraz Roger Clark znany z Red Dead Redemption 2 i wiele innych.
Niezbyt trudne zagadki, ale nudy nie uświadczysz
Rosewater to klasyczna przygodówka "wskaż i kliknij" obsługiwana za pomocą myszy, jednego jej kliknięcia. Mechanika rozgrywki została w tym wypadku mocno uproszczona. Mamy do czynienia z typowymi ikonami w przygodówkach, czyli "oka", które pozwala obejrzeć, "ust", dzięki którym porozmawiamy czy "ręki" która pozwoli nam działać.
Uproszczeniu uległ także ekwipunek, który podobnie jak menu oraz notatnik, istotny przedmiot dziennikarski, i klasyczny przygodowo, znajdziemy na górze ekranu. Inwentarz nie oferuje nazwy przedmioty, gdy najedziemy na niego myszką, ale dane przedmioty po ich obejrzeniu zostaną przez Harley opisane.
Mechanika gry jest prosta i dość przejrzysta, podobnie jak przedmiotowe, czy logiczne zagadki, które nie wymagają od gracza wielkich umiejętności, i długiego główkowania. Na rozwiązanie zagadki wpadniemy dość szybko, a przedmiot, który w danej chwili potrzebujemy, przynajmniej w większości przypadków, odnajdziemy w pobliżu.
Co się chwali, gra posiada nie tylko autozapis, który sygnalizowany jest dźwiękiem, ale również możliwość zapisywania gry ręcznie, z naszym własnym tego opisem. Pozwala to na powracanie do rozgrywki, jeśli będziemy uważać, że ten czy inny wybór nie był w grze najlepszym.
Ale prosta rozgrywki wcale nie świadczy o tym, że gra jest banalna, i wieje nudą. Nic z tych rzeczy, bo jej twórca Francisco González urozmaicił podstawową ścieżkę fabularną licznymi zadaniami pobocznymi, które również możemy, podobnie jak dialogi, wybierać.
Nuda nie grozi nam także dlatego, że projekt ów obfituje wiele zwrotów akcji i klasycznym momentów wpisujących się w styl westernowy. Są zatem strzelaniny, są pościgi, Indianie i wiele innych. Ale nie obawiajcie się, w grze nie ma zadań klasycznie zręcznościowych, czy tym bardziej momentów akcji. Może niektóre z nich wymagają nieco sprytu i można jest nazwać zadaniami około-zręcznościowymi, ale jestem przekonana, że każdy gracz, nawet ten omijający szerokim łukiem elementy tego rodzaju, spokojnie sobie z nimi poradzi.
Będziemy strzelać do butelek, co ułatwi nam kontakt z pewną postacią gry, polować na króliki, czy inne zwierzęta, bądź łowić ryby, by móc się pożywić, kopać starożytne skarby i wiele innych.
Retro grafika z pazurem
A wszystko w niezwykle urodziwej graficznie przygodówce, która oferuje retro piksele, ale z tak zwanym pazurem. Nie jest to bowiem taka pikseloza, która każe nam w lokacjach dopatrywać się przedmiotów i szukać rozmazanych na ekranie postaci.
Świat Vespucci w retro stylu jest pieczołowicie odtworzony, jest bardzo kolorowy i przede wszystkim miły dla oka. I choć Dziki Zachód jest naprawdę dziki i trąci przysłowiową myszką, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, to ma w sobie także coś z klimatu steampunkowego.
Mechanika, elektryczność i rozwój cywilizacyjny wkracza do dziewiętnastowiecznej Ameryki, która staje się graficznie bogatsza, pełniejsza, ale wciąż urokliwa i ciesząca oczy. Mnogość barw i klimat minionych już czasów, w połączeniu z atmosferyczną muzyką i ścieżką dźwiękową daje poczucie pełności i dokładności, no i oczywiście kunsztu twórców, którzy do swojego dzieła włożyli nie tylko czas, ale i serce.
Czego mi w Rosewater brakowało?
I choć Rosewater to gra naprawdę dobra, to są pewne w niej aspekty, których zwyczajnie mi brakuje, a których chciałabym zobaczyć więcej. Miejcie jednak na uwadze, że jest to moje osobiste odczucie, które finalnie nie obniża końcowej jej oceny.
Nie podoba się brak brak nazwania przedmiotów w ekwipunku. Momentami stresowały się zadania, które do typowych zadań gier "wskaż i kliknij" zaliczyć nie można, czyli te na pograniczu zręcznościowych. Zwykle takich gier unikam.
Jednak najbardziej żałuję i ubolewam, że podobnie jak już cytowane Lamplight City, także i ta gra nie otrzymała polskiej wersji językowej. Tak naprawdę zagramy w nią jedynie w dwóch językach, z angielskim dubbingiem, bądź po angielsku z niemieckimi napisami.
Brak rodzimej wersji może być w tej grze sporym problemem, szczególnie dla osób, które wcale nie znają języka angielskiego. Jest to przygodówka z mnóstwem dialogów, notatek, listów i dziennikiem, który Harvey prowadzi regularnie, nie omieszkując dodać swoje, często dość ironiczne, bądź cyniczne uwagi i spostrzeżenia.
W Rosewater zagrać zdecydowanie warto, czyli podsumowanie recenzji
Podsumowując Rosewater to kolejna gra, która udowadnia, że retro, za którym osobiście nie przepadam, nie znaczy źle. Że klasyka przygodowa może mieć westernowy styl i czuć się w nim na tyle dobrze, by móc się nim bawić. Dziki Zachód w wykonaniu Grundislav Games, jest nie tylko dziki i tajemniczy, ale również pełen akcji i nowoczesności, która właśnie puka do drzwi.
Przyjemna dla oka grafika, która oddaje klimat zarówno westernowy, jak i steampunkowy, z charakterystycznymi, malowanymi animacjami, które bawią się mimiką twarzy i nadają grze płynności, a często i humoru. Uproszczona mechanika i w miarę lekkie zagadki, płynność rozgrywki, toczonej wedle własnych zasad, opartych na decyzjach i wyborach, ubarwiona została zadaniami pobocznymi.
Mnogość dialogów i budowanie postaci poprzez wybór opcji dialogowych, dających zielone światło dla różnych ścieżek fabularnych i przechodzenia gry na różne sposoby, kilka razy, sprawia, że nie sposób się na niej nudzić. Przy okazji zabawa z Rosewater mocno się nam wydłuża.
Przyjemność z gry podkręca dobra angielska wersja językowa, świetna, niezwykle wiarygodna ścieżka dźwiękowa, szczególnie ta dotycząca otoczenia, jak i ta typowo muzyczna. Brakuje jak zwykle polskiej wersji językowej, której recenzowana przede mnie gra się nie doczekała, i już się raczej nie doczeka.
Nie mniej jednak Rosewater to bardzo dobra przygodówka, którą warto polecić nie tylko miłośnikom przygodowej klasyki, westernowego stylu, czy tytułów stworzonych przez Francisco Gonzáleza, ale również miłośnikom gier, która mają nam coś do powiedzenia oprócz zagadek i przygodowej zadaniowości. Mają swój styl i swój klimat.
Moja ocena 8/10.
Serdecznie dziękuję Grundislav Games i Application Systems Heidelberg za udostępnienie klucza do gry do recenzji!
Grałam w wersję na PC - Steam.
Zalety:
- Wciągająca fabuła, nie tak oczywista jak się nam zdaje;
- Rozgałęziona opowieść, którą nie da się poznać podczas jednego przejścia gry;
- Ciekawe postaci, których charakter można odpowiednio budować;
- Niezbyt trudne zagadki, ale jednocześnie wiele zadań pobocznych;
- Przyjemna dla oka grafika;
- Prosta obsługa gry;
- Świetna ścieżka dźwiękowa i muzyczna;
- Dobra angielska wersja językowa;
- Możliwość ręcznego zapisywania rozgrywki
Wady:
- Brakło mi podpisania przedmiotów w ekwipunku;
- Niektóre zadania prawie zręcznościowe (ja nie przepadam);
- Nie ma niestety polskiej wersji językowej
Komentarze
Prześlij komentarz