Simon the Sorcerer Origins - recenzja. Szymek powrócił w dobrym stylu

 



Serdecznie zapraszam do przeczytania mojej recenzji przygodowego prequela, opowieści o Szymku Czarodzieju. Oto co myślę o grze Simon the Sorcerer Origins, która właśnie miała swoją premierę.

Jesteśmy bardzo świeżo po premierze jednej z wyczekiwanych przeze mnie gier przygodowych tego roku. Simon the Sorcerer Origins, prequel historii z lat 90-tych, w którym dowiadujemy się jak nasz bezczelny chłopak trafił do krainy magii i jakie były początki jego czarodziejstwa, zabiera gracza na wyjątkową podróż w świat magii, tajemnic i zagadek i już na wstępie mojej recenzji mogę napisać, że robi to we właściwym, wciągającym w opowieść stylu. Grę miałam przyjemność sprawdzić dzięki uprzejmości Smallthing Studios i ININ, za co już na wstępie bardzo serdecznie dziękuję. Zapraszam doi recenzji! 

Inne recenzję mojego autorstwa dostępne na blogu:
Simon the Sorcerer, gra wydana w latach dziewięćdziesiątych, złotych czasach przygodówek, w których gracze chłonęli historię bohaterów, próbowali przebrnąć przez zagadki bez poradników i pomocy, bawiąc się przy tym dobrze w pełnej humoru opowieści, która do dziś sprawia graczom wiele frajdy. Jestem przekonana, że wielu chętnie do tejże opowieści wraca i wciąż potrafi się nią cieszyć.


Ale historia opowiedziana w tej grze była do tej pory niepełna, ponieważ gracze nie poznali powodów tego jak krnąbrny, wręcz bezczelny nastolatek z współczesności znalazł się w świecie magii, dlaczego tam trafił, i po co. Zagadkę Szymka i świata tajemnic, i pewnej przepowiedni, postanowiło graczom odsłonić, na tyle na ile się oczywiście da, włoskie Smallthing Studios, które przy pomocy wydawcy, studia INN przygotowało prequel historii, przygodówkę, która rozjaśnia to co było zbyt ciemne, odpowiada na nie odpowiedziane pytania, pozwalając wejść głębiej w historię wspomnianej przepowiedni.

Akcja recenzowanej przeze mnie przygodówki rozpoczyna się 4 kwietnia 1993 roku, czyli w roku wydania Simon the Sorcerer, pierwszej odsłony przygodowej, jakże znanej serii, w dzień poprzedzający urodziny naszego protagonisty. Szymek jest wtedy jedenastoletnim chłopcem, mającym problemy z utrzymaniem swojej zadziorności na wodzy. Dzieciak właśnie został wyrzucony ze szkoły i wraz z rodzicami przeprowadza się do nowego domu, gdzieś w Anglii. 

Miejsce nie wydaje się Szymkowi zbyt interesujące, a rozpakowanie pudeł i poszukiwanie klucza do swego pokoju, nieco uciążliwe. Jak już udaje się mu, a jednocześnie graczom, przebrnąć przez samouczek, pozwalający poznać growe sterowanie, i odnaleźć klucz, okazuje się, że lokum Szymona, nie do końca jest tym czego się spodziewał. 


Wciągnięty przez filetowy portal, przy którym wyraźnie majstrował jakiś czarodziej, nasz chłopięcy bohater trafia do nieznanej mu krainy. Wędrując przez przeklęty las (a przynajmniej tak sądzi), trafia do pewnego domostwa. Okazuje się, że jego mieszkańcem jest czarodziej Kalipso, postać znana z owego przygodowego cyklu, którego Szymek jeszcze nie poznał. 

Ów starszy mężczyzna dowiadując się od nastolatka, że ten przybywa z innego świata, odnajduje księgę, z której zdziwiony chłopak dowiaduje się, że jest "wybrańcem", chłopcem z przepowiedni Pierwszego Czarodzieja, dzieckiem, który może odnaleźć dawno skrywany skarb. Problem w tym, że osoba odpowiedzialna za te słowa, spisane i schowane gdzieś w dwóch księgach, pewnego dnia po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Miejscem, w którym można dowiedzieć się coś więcej na temat tegoż maga jest miejscowa Akademia, której Szymek ma zostać uczniem, tym samym prowadząc swoje śledztwo, próbując dowiedzieć się coś więcej o Pierwszym Czarodzieju, i jakoś wrócić do domu. 


Powrót do domostwa, w którym Szymek nawet zamieszkać nie zdołał, a przede wszystkim do czasów mu współczesnych okaże się nie być taki prosty, a gracz poznawać będzie jak bardzo, w dostępnych w grze aż dwunastu rozdziałach, które jak wspomniałam wcześniej, rozpoczynają się samouczkiem.

Z początku przygodówka Simon the Sorcerer Origins wydaje się być prosta i interfejsowo/zadaniowo mało skomplikowana. Twórcy upraszczają sterowanie do kilku podstawowych ikon - "lupy" pozwalającej na przyjrzenie się przedmiotowi, miejscu czy osobie; "dymka dialogowego", dzięki któremu przeprowadzimy pogawędkę oraz "łapki", która aktywuje działanie. Z czasem jednak zabawa staje się bardziej wymagająca, a ilość działań pozwalających na osiągnięcie celu mocno wzrasta. Rozgrywka staje się znacznie bardziej złożona, a często na tyle wymagająca, że powodująca pewne przestoje. Ale o tym za chwilę.....

Opowieść podzielona została na rozdziały, jasno nakreślone i posiadające tytuł, sugerujący co w danej części się wydarzy, bądź czym Szymek się zajmie. Graczowi towarzyszy mapa, która w sposób dość zabawny wyznacza nam kolejne obszary lokacji. Przedmiot ów, znaleziony u Kalipso, równie magiczny jak miejsce, w którym się znajdujemy, posiada magiczne pinezki, oznaczające daną lokację, a właściwie dany obszar na mapie. Ale wkłucie ostrego przedmiotu nie odbywa się jedynie na mapie, ale również fizycznie w miejscu, w którym miało oznaczenie. Pinezka owa spada z nieba i zostaje wbita w ziemię, robiąc przy tym wiele hałasu, zamieszania i pewne szkody. 


Dość zabawny sposób oznaczenia miejsca na mapie, który podkreśla wszędobylski w grze humor, który jest nadrzędnym elementem całej serii o czarodzieju, i bryluje również w grze włoskiego studia, to nie jedne growe udogodnienie. Pomocą w mierzeniu się z celami jest magiczny dziennik, także kiedyś własność Kalipso. W nim zapisywane są poszczególne zadania i czynności jakie Szymek musi wykonać. Te już zrobione zostają z notatnika wykreślone, co daje graczowi jasność działania. 

Pewnym problemem szczególnie dla początkujących w przygodowym gatunku graczy, może być wspomniana trudność rozgrywki, która poprzez mnogość działań i konieczność posługiwania się czarami, a czasami nieoczywiste rozwiązania przedmiotowe, może budować nieco napięcia. Notatnik bowiem niczego nie ułatwia, nie daje podpowiedzi, a gra nie posiada poradnika, który czasami wydaje się być wręcz niezbędny. Z drugiej strony gdy już poradzimy się z danym wyzwaniem, rozwiązanie problemu wydaje się być oczywiste, a satysfakcja z poradzenia sobie z zagadką, nawet jeśli jest tylko przedmiotowa, wielka. 

Autorzy tegoż projektu mocno nawiązują stylem rozgrywki i pewną grową trudnością do gier z lat dziewięćdziesiątych, które dawały szerokie pole do główkowania, niczego nie ułatwiały i nie prowadziły za przysłowiową rączkę. Nie inaczej jest z Simon the Sorcerer Origins, grą która nie idzie na rozgrywkową łatwiznę, ale zachęca gracza do dokładnej obserwacji lokacji, dokładniejszego wsłuchiwania się w rozmowy i kombinowania z otoczeniem i przedmiotami. Zapewniam Was, że gdzieś znajdziecie na swoją bolączkę odpowiedź. 


Pewnym ułatwieniem eksploracji jest dodanie do rozgrywki możliwości podświetlania interaktywnych miejsc w lokacjach. Czynność tę aktywujemy za pomocą klawisza "Tab". Wtedy to na ekranie pojawią się wszystkie elementy, z którymi można wejść w interakcję, niektóre przedmioty zabrać, a niektóre miejsca, rzeczy czy osoby jedynie obejrzeć, bądź z nimi porozmawiać.

Rozmowy, jak i rzeczy, które zbierzemy są w grze Simon the Sorcerer Origins niezwykle ważne. Często nie popchniemy rozgrywki do przodu dopóki z kimś nie porozmawiamy, a część zadaniowej, bądź zagadkowej części rozgrywki skupia się właśnie na odpowiednio poprowadzonym dialogu.

Nie należy zapominać także o zbieraniu, które jest istotą gatunku przygodowego. Przedmioty które trafiają do klasycznego ekwipunku, zlokalizowanego na dole ekranu, można ze sobą łączyć, można również oglądać, słuchając o nich odpowiedniego komentarza. Co ciekawe takową rzecz można "oblukać" nie tylko w inwentarzu, ale także klikając nią na Szymka. W tym momencie muszę zaznaczyć, że sprawdzania niektórych klamotów właśnie w taki sposób jest jedyną możliwością znalezienia odpowiedzi na nurtujący nas w grze problem.


Ekwipunek naszego protagonisty to nie tylko zebrane podczas eksploracji przedmioty, ale również nabywane po drodze, w czasie rozgrywki, zaklęcia oraz modyfikacje kapelusza. Czar "ognia", "lodu" czy "wiatru", a i zmiana kapelusza na biały, bądź zielony pozwala na popchnięcie rozgrywki do przodu, jest jednocześnie sporym wyzwaniem i potrafi zatrzymać na sporą chwilę. 

Zaczarowany modyfikacją kapelusz, powstały z łączenia czarów, w odpowiedniej kolejności, potrafi zmienić przedmiot w ekwipunku, co sprawi, że stanie się on użyteczny, choć wcześniej takowym wcale nie był. W tym miejscu muszę przystanąć zwracając uwagę, że twórcy tej wcale nie łatwej, ale i mocno wciągającej i satysfakcjonującej przygodówki, zadbali o szczegóły, tworząc obraz gierki bardziej atrakcyjnym. Biały kapelusz sprawia, że tło ekwipunku staje się białe, zielony, ten bagnisty, tworzy adekwatnie zielone tło. 

Strefa czysto zagadkowa i logiczna skupia się nie tylko na zebraniu i prawidłowym użyciu danego przedmiotu we właściwym miejscu, ale i na zagadkach logicznych. Te testują naszą uważność i zdolność logicznego myślenia, ale i wymagają szerszego spojrzenia na rozgrywkę. Gracz musi wyciągać wnioski i myśleć, kojarzyć fakty i łączyć kropki. Trzeba przy tym zaznaczyć, że gra jest w jakimś stopniu liniowa, przez to pewnych czynności nie wykonamy wcześniej niż zakłada to gra, bądź zanim nie dowiemy się istotnej w grze kwestii.


Niby zagadki nie są w grze mocno wymagające, i po wpadnięciu na sposób ich rozwiązania stają się bardzo zasadne i logiczne, a jednak potrafią, nawet zaawansowanych przygodowych graczy, grających jak ja w przygodówki wiele lat, zatrzymać na trochę. Powodem tego jest mnogość rozwiązań na jakie w grze się natkniemy i konieczność z nimi się oswojenia. Jak wspomniałam autorzy tegoż projektu nie postawili na system podpowiedzi, nie zechcieli prowadzić gracza za rękę, a skłonili go do przystanięcia i zastanowienia się co dalej, do obserwacji otoczenia, w którym z pewnością kryje się podpowiedź. 

Takie swoiste utrudnienie jest zarazem plusem i minusem tejże produkcji. Graczom mającym doświadczenia z przygodówkami, szczególnie z serią o Szymku Czarodzieju niesie wyzwania i satysfakcję, ale u graczy początkujących, raczkujących w tym gatunku, może przynosić jedynie frustrację i niepotrzebne fabularne przestoje. A trzeba zaznaczyć, że fabuła w tej grze potrafi wciągnąć, potęgując doznania przez wszędobylski humor i nawiązania. Dla wszystkich, którzy zatrzymają w grze mam poradnik/solucję (cała już niebawem). 

Humor oprócz wciągającej fabuły i zajmujących zagadek stanowi istotny element całej serii, i z całą pewnością nie brakuje go również w grze Simon the Sorcerer Origins. Szymek powraca w dobrym stylu nieco zbuntowanego, nieco trudnego dzieciaka mającego swoje zdanie. Wesołość, chwile uśmiechu, ale i po prostu śmiech nieść będą w tym tytule nie tylko dialogi, ale i gagi sytuacyjne oraz liczne nawiązania. 


Smallthing Studios postawiło na świat fantasy nie tylko poprzez miejsce rozgrywania się swojego projektu, ale również poprzez nawiązania do growego pierwowzoru, ale i znanych produkcji, takich jak Gra o tron, Harry Potter, ale i niektórych gier. Mnogość nawiązań podbijających rozgrywkę, która posiada nie tylko automatyczną, ale i ręczną opcję jej zapisywania, jest w grze spora. To od gracza zależy ile jej w przygodzie odnajdzie, poprzez przyglądanie się wielu interaktywnym miejscom. Można to robić, ale nie trzeba. 

Można eksplorować i odnajdywać nawiązania, albo wraz z postępami rozgrywki zwyczajnie podziwiać ręcznie rysowaną, niezwykle kolorową grafikę, która wyraźnie łączy przynajmniej dwa graficzne style. Z jednej strony dostajemy animowane, bardzo dokładne, wręcz urokliwe postaci i miejscówki, które twórcy poprzez liczne najazdy kamery i interakcję Szymka z otoczeniem, potrafią klimatycznie podbić, z drugiej niektóre miejscówki i tła bywają nieco statyczne i jakby rozmyte, mniej dokładne. Tworzy to ciekawy miks sprzeczności, który mnie osobiście odpowiada, ale mam świadomość, że nie będzie pasował wszystkim. 

To czego odmówić recenzowanej przeze mnie grze nie można, i co podbija wrażenia z rozgrywki tak wysoko, że prawie wylatuje ona w kosmos, to ścieżką muzyczna i udźwiękowienie. Muzyka w tymże projekcie jest tak urokliwa, tak spójna z lokacjami i tak różnorodna, że ma się ochotę zatrzymywać w danym miejscu, by dłużej się w niej zanurzyć. Gra zresztą posiada DLC w postaci muzycznego sondtracka, z wieloma utworami muzycznymi w tej w kilkugodzinnej grze. 


Na plus również pełna angielska wersja językowa, która każdej, a jest ich sporo, postaci nadaje charakteru i osobowości. W pełni udźwiękowiona w języku angielskim, ale również niemieckim gierka sprawia, że postaci niezależne, zarówno pierwszo, jak i drugoplanowe są żywe i autentyczne. 

Naturalnie reagujący, często znudzony, tupiący nogą, machający rękami, żujący gumę i puszczający balony, czy odwracający się w stronę graczy Szymek, przemówił w Simon the Sorcerer Origins głosem oryginalnego Simona, któremu głosu użycza Chris Barrie, znany z Dwarf, Tomb Raider i oczywiście niezapomnianego dowcipu Simona. Taki zabieg jest oczywistym mrugnięciem oczkiem w stronę graczy znających przygodowy oryginał, ale i wrzuceniem do opowieści dozy sentymentu i growej melancholii. 

Niestety pewnym problemem może być, mimo tego, że aktor staje na wysokości zadania, tembr głosu starszego już, ponad sześćdziesięcioletniego aktora, który w grze przemawia głosem jedenastoletniego dzieciaka, co w wielu przypadkach niestety brzmi mało naturalnie. 


Nie mam co ukrywać, miło było wrócić do magicznego świata, by po raz kolejny zanurzyć się w przygody bezczelnego nastolatka, który niczego wydawać by się mogło nie boi, i który szacunku do innych ma jak na lekarstwo. Specyfika zachowania młodego czarodzieja została w grze Simon the Sorcerer Origins zachowana, podobnie jak styl gry, który w żadnym razie nie stawia na jakieś mocne graczom ułatwienia. 

Niczym kultowe produkcje z lat 90-tych, tak i ta opowieść nie prowadzi za rączkę, stawia na umysł i logikę, często nieoczywistą i złożoną. Mnogość zadaniowych funkcji, takich jak czary, modyfikowane kapelusze i mnóstwo przedmiotów sprawiają, że na nudę narzekać nie będziemy. Trudność rozgrywki, przynajmniej zanim się z nią nie oswoimy, może przyczynić się do przestojów, a nieobytych w przygodówkach graczy nieco zasmucić zatrzymaniem i koniecznością sięgnięcia po poradnik. 

Satysfakcja z wykonanego zadania, z posunięcia fabuły do przodu jest jednak wielka i przesłania wcześniejszą złość i grową niemoc. Podbija ją dawka humoru, nie tylko dialogowego, ale i sytuacyjnego i sama postać Szymka, która jest żywa poprzez interakcję z grającym, częste odwracanie się do gracza, robienie min i tym podobnych. 


Dodatkowo recenzowana przeze mnie przygodówka ma naprawdę świetną dubbingową wersję językową, która każdej postaci mówionej nadaje odpowiedni charakter. Widać, że głosowi aktorzy przyłożyli się do swojej pracy, przekazując ogrywanym postaciom stosowne do sytuacji rozgrywającej się w grze, emocje. Szymek przemawia znanym głosem oryginalnej postaci, co w tym wypadku można zaliczyć na plus i minus. Starzy przygodowi wyjadacze poczują sentyment i szybsze uderzenie serca na głos znanego aktora, ale młodsi, nie znający tej serii mogą nie zachwycić się tembrem głosu starszego już mężczyzny przemawiającego głosem jedenastolatka. Polskich graczy zapewne ucieszy zlokalizowanie opisywanej przeze mnie w polskiej wersji językowej, która w tym wypadku jest bardzo poprawna. 

Na uznanie zasługuje przyjemna dla oka grafika, która łączy nieco stateczne, rozmazane tła z iście animowanym rysunkiem, bardzo kolorowym i bardzo szczegółowym. Na wielkie uznanie zasługuje rewelacyjna ścieżka dźwiękowa, która mocno zmienia się w różnych lokacjach, świetnie podbijając klimat gry.


Podsumowując Simon the Sorcerer Origins to porządny kawałek dobrej przygodówki, tytuł idealny zarówno dla fanów serii i przygodówek jako takich, ale i i nowych, zaczynających przygodę z takim właśnie gatunkiem. Prequel opowieści jest jednocześnie nawiązaniem do pierwszej gry, jak i samodzielnym growym projektem, w który zagrać mogą gracze nie znający growych opowieści o Szymku Czarodzieju. 

Polecam serdecznie sprawdzić grę i poczuć się przez kilka godzin jak bezcelny chłopiec i początkujący czarodziej. Zapewniam że warto!

Moja ocena 8/10. 

Bardzo serdecznie dziękuję twórcom Smallthing Studios i wydawcy studio ININ za udostępnienie gry do recenzji! 

Grałam w wersję na PC - Steam




Zalety:
  • Wciągająca fabuła, która potrafi zaciekawić;
  • Sentymentalny powrót do przeszłości;
  • Mnogość rozwiązań zadaniowych i mechanik;
  • Czary i modyfikacja kapelusza;
  • Przyjemna dla oka grafika;
  • Cudowna ścieżka dźwiękowa, która buduje klimat;
  • Sporo nawiązań;
  • Dobra angielska wersja językowa;
  • Możliwość zagrania po polsku - napisy;
  • Nie tylko automatyczne, ale i ręczne zapisywanie rozgrywki
Wady:
  • Czasami zbyt trudna;
  • Zbyt poważny głos Szymka;
  • Mogłaby być nieco dłuższa

Komentarze

  1. Tytuł ten jest niczym powrót do przeszłości na niczym nie ograniczony ocean łamigłówek. Jest to z całą pewnością coś czego fani gatunku potrzebowali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem porządna, bardzo przyjemna i wcale nie pozbawiona zagadek przygodówka, warta zagrania :)

      Usuń
    2. Entuzjazm, aż było widać w twojej recenzji. 😊

      Usuń
    3. Miło, że się udało go w recenzji oddać ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Moja twórczość, recenzje, poradniki, wrażenia - przygodówki, filmy i seriale!

Lista recenzji i wrażeń z przygodówek, napisanych na blogu

Lista recenzji filmów i seriali napisanych na blogu