The Drifter - recenzja. Pikselartowy, paranormalny thriller

 

Serdecznie zapraszam do przeczytania kolejnej mojej recenzji. Tym razem opisałam klasyczną przygodówkę point-and-click, w klimacie paranormalnego thrillera, w pikselowym stylu, zatytułowaną The Drifter. Miłego czytania! 

Są takie przygodówki w które wiem że zagram z całą pewnością. Są fabularne przygody, których z pewnością nie ominę, nawet jeśli trzeba będzie za nie zapłacić więcej niżbym chciała. Są takie przygodówki, których premiery wyczekuję. Ale są też takie gry z mojego ukochanego gatunku, które mnie pociągają i fascynują, niezależnie od tego przyczyny, lecz wywołują moje wahanie, grać w nie, czy raczej sobie owo granie darować. Takim tytułem była wydana w połowie lipca przygodówka The Driffer, którą miałam okazję sprawdzić dzięki uprzejmości GOG, za co serdecznie dziękuję. A oto jej recenzja! 

Inne przykładowe recenzje na blogu:

The Drifter to opowieść, która zaczyna się dość enigmatycznie, zagadkowo w pewnym pociągu z mężczyzną, który okazuje się być protagonistą gry i trupem, który może zaskoczyć animuszem. Właściwie zostajemy wrzuceni do opowieści, w której fabularnie, przynajmniej na początku, możemy się pogubić. Ktoś strzela, ktoś ucieka. Są trupy, są dziwne istoty, nie brakuje zjawisk paranormalnych, a nasz bohater posiada (co nie jest odkrywcze w przygodówkach) luki w pamięci, ale, jak się szybko okazuje, i sporo za uszami. 

A wcielamy się w dojrzałego mężczyznę Micka Cartera, który od lat nie umie usiedzieć w miejsce, i niczym tytułowy włóczęga dryfuje przez życie, nie mając swojego miejsca. Nigdy i nigdzie nie zatrzymuje się na dłużej, zmieniając pracę i miejsce zamieszkania. Jadąc pociągiem towarowym do domu rodzinnego, na pogrzeb, staje się świadkiem zabójstwa. Niedługo później słyszy strzały, jest uciekinierem ściganym przez zaawansowanych technologicznie żołnierzy. Wkrótce schwytany, finalnie zostaje utopiony. W tym miejscu opowieść mogłaby się zakończyć, ale okazuje się, że jest to dopiero początek jego przygody, która kieruje Micka na bardzo grząski grunt, pełnen dziwności i niebezpieczeństw. 

Dziwność jest tym czym może asygnować ten tytuł, grę w klasycznym stylu "wskaż i kliknij", tworzoną przez długich osiem lat przez niewielkie, kilkuosobowe, australijskie studio Powerhoof. Pomysłodawcą projektu, który spokojnie nazwać można thrillerem ze zjawiskami paranormalnymi jest Dave Lloyd, twórca mający swój wkład w tworzenie przygodówek point-and-click. Ma on na swoim koncie kilka niewielkich growych projektów, ale jest również autorem narzędzia pomagającego niezależnym projektantom tworzyć gry, znanego jako PowerQuest. 

The Drifter to jak wspomniałam przygodowy thriller, który zdecydowanie broni się fabułą, która szybko wciąga, bywa że zaskakuje, momentami przestrasza, czasami wzrusza, ale i nie szczędzi nutki humoru. Właściwie znajdziemy w niej wszystko to co potencjalnie szukamy w przygodówkach, czyli klasykę tego gatunku, nawiązującą do staroszkolnych gier z tego gatunku, z odrobiną nowości.

Mroczna opowieść rodem z dreszczowca przytykana jest tu i ówdzie momentami grozy, związanymi z nadprzyrodzonymi zjawiskami, z tajemniczą istotą, która dręczy miasteczko, ale ze zjawiskiem nieśmiertelności i pewnym duchem, o którym wspominać nie będą, by nie psuć zabawy przyszłym graczom. 

Gra czerpie inspiracje, o czym wspominają twórcy, od takich autorów jak King, Crichton i Carpenter, co mocno jest w tym tytule widoczne. Bo oto dostajemy połączenie thrillera najwyższych lotów, z science-fiction, z domieszką fantasy. Takowe zmiksowanie sprawia, że opowieść śledzi się z zapartym tchem, a akcja gry toczy się płynnie i bardzo wartko. To właśnie fabuła ma największą wartość w tej nie do końca idealnej grze, w której mnie osobiście kilka aspektów nieco drażni.

Największym powodem mojej irytacji jest interfejsowa jej obsługa. Klasyk jakim jest The Drifter, gra obsługiwana zarówno za pomocą myszy, jak i klawiszów WSAD, a także kontrolera niby oferuje typowe sterowanie dla tegoż gatunku, ale z denerwującymi, a przynajmniej mało intuicyjnymi ulepszeniami. Gra oferuje bowiem nieco inaczej prezentujący się ekwipunek i system dialogowy, który przy okazji jest rodzajem inwentarza. Obsługa takiego interfejsu jest niepotrzebnie utrudniona, i równie zawiła, jak i jego w tej recenzji opis, bo dialogi i zbierane przez gracza rzeczy są w jednym miejscu, na górze ekranu, a dotarcie do nich polega na kliknięcie w odpowiedni punkt, co w momentami, szczególnie w czasie growych emocji, a takich nie brakuje, bywa zdradliwe. 

Wielu graczy może nie widzieć w tym żadnego problemu. Dla innych, w tym dla mnie takie sterowanie rodzi problemy, i już Wam piszę dlaczego. Otóż z racji na rodzaj rozgrywki, która szczyci się szybką akcją i tematyką rodem z dreszczowca, natrafimy, i to często, na momenty w których przyjdzie nam działać bardzo szybko. Aby uniknąć śmierci, i tym samym powtarzania fragmentów rozgrywki, trzeba będzie wybrać i użyć, zgodnie z zasadą point-and-clikców, odpowiedniego przedmiotu, bądź właściwy dialog. Z racji tego, że przedmioty i dialogi znajdują się na tym samym pasku na górze, który otwieramy poprzez jego rozwinięcie i pewien ruch, trafienie na właściwą rzecz bywa dość trudne, a częste powtarzanie danych momentów.... irytujące.

Nadmieniłam na początku recenzji, że są gry nad którymi zagraniem mocno się zastanawiam. Rozmyślanie związane jest z elementami akcji, zręcznościowymi, czasowymi, a także dialogowymi. A te w mniejszym stopniu, oprócz tych zręcznościowych gra posiada. Ale barierą do zagrania w przygodówkę wciąż dla mnie jest retro pikselowa grafika, za którą zwyczajnie nie przepadam. 

Owszem, grywam w takowe gierki i pomału się do takiego ich wyglądu przekonuje, szczególnie jeśli jest jest to tytuł dubbingowany i przez graczy ceniony. Mam za sobą kilka pikselowych gierek, które mocno przypadły mi do gustu, jak choćby komediowy kryminał Loco Motive, westernowe Rosewater, emocjonalne science-fiction Old Skies, trzymające w napięciu Kathy Rain 2: Soothsayer i wiele innych. 

Problem w tym, że The Drifter, choć posiada w kilkugodzinnej grze kilka naprawdę urokliwych lokacji, jest piksel-artem w najczystszej formie, czyli takim, w którym często ciężko się dopatrzeć przedmiotu, a rzecz która trafia do ekwipunku wygląda tak niewyraźnie, że gdyby nie jej dość dokładny opis, zwyczajnie nie wiedzielibyśmy czym jest. 

Zwolenników pikselozy gra z pewnością zaintryguje, zapewne będzie się podobać, bo wszystkie miejscówki, które odwiedzimy są piekielnie retro. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że ubarwia je, nadając graficznej wizualizacji pewnego sznytu i rodzaju retro piękna, bardzo wymowna, bardzo sprawnie wbudowana do gry gra świateł. Opowieść, której spora część rozgrywa się w nocy, także w ciemności, nie jest żadnym razem mało czytelna obrazowo, a klimacik zbudowany przez świetlne wizualizacje może się podobać.

Wielu graczom, choć mnie jakby mniej, przypaść do gustu może minimalizacja rozgrywki, która mocno okrojone sterowanie, skupione na kliknięciu, podbija elementami stawiającymi na czasowe działania, ale i na właściwie poprowadzony dialog.

Gadanina, jak w każdej przygodówce stanowi ważny element rozgrywki, która stawia głównie na zagadki przedmiotowe i kombinowanie rzeczami, które gracz zbierze. Ale jak już wspomniałam ważnym aspektem zadaniowej części recenzowananego przeze mnie tytułu stanowią dialogi, których odpowiedni wybór pozwoli na posunięcie fabuły do przodu. W wypadku The Drifter dialogi zaprezentowane graczom zostały w formie obrazków, które oprócz gadaniny, stanowią również rodzaj notatnika, podsumowanie tego co już w grze wiemy, a co dowiedzieć się powinniśmy.

Przygodówka jest w sumie jednym wielkim streszczeniem kolejnych działań naszego bohatera, który niemal wszystko komentuje. Opowieść snuje się bowiem poprzez narrację. Bywa tak, że na ekranie widzimy tylko ciemność, a Micke streszcza nam wszystko to co dzieje się w tle, co jest zarazem fajne, jak i nieco przesadzone.

Nie powiem, że nie podobają mi się produkcje, w których narrator stanowi ważny element fabuły. Taki rodzaj opowieści ma swój klimat, i szczerze mocno pasuje do tajemnicy odkrywanej przez nas powoli i stopniowo, co jest odczuwalne w opisywanej przeze mnie gierce. Jest jednak pewne ale..... Komentowanie wszystkiego co robi nasz protagonista w formie narracyjnej staje się z czasem lekko nudne, i przesadzone, stanowiąc jednocześnie rodzaj zatuszowanie braków tej mocno niezależnej gry, widoczny choćby w niedostępności animacji, które tuszowane są narracją. 

Na szczęście The Drifter to tytuł, który może pochwalić się doskonała ścieżką dźwiękową, która niejednokrotnie podbija klimat, a także bardzo dobrą muzyką, budującą atmosferę we właściwy dla dreszczowca sposób. Do tego dochodzi doskonały angielski dubbing, począwszy od protagonisty gry, po role drugo i trzecioplanowe. Trzeba przyznać, że aktorzy głosowi postarali się by postaci, którym głosów użyczają, brzmiały wiarygodnie i bardzo emocjonalnie.

Dobry dubbing fajnie by było podkręcić ojczystą wersją językową. Niestety recenzowany przeze mnie projekt to po raz kolejny gra, która polskiej wersji językowej się nie doczekała. Powtarzam i będą powtarzać zapewne jeszcze wiele razy, że brak wersji polskiej sprawia, iż gra, która do bardzo tanich nie należy, traci w oczach polskich graczy, którzy może kiedyś ją kupią, gdy ta trafi do jakiejś growej przeceny. Przygodówce przydałaby się rodzima lokalizacja językowa, tym bardziej, że prowadzenie rozgrywki opiera się, między innymi, na dialogach. Cóż, wiemy, że tytuł oficjalnej polskiej wersji nie dostanie. Pozostaje czekać na nieoficjalne jej tłumaczenie. Oby takie powstało! 

Zastanawiałam się jaką ocenę mam wystawić grze The Drifter, grze, która zarówno strasznie mi się podoba, jak i mnie irytuje. Niewątpliwie potrafi przyciągnąć klimatem, skupić uwagę na fabule, szczególnie jeśli preferuje się, jak ja, klimaty paranormalne, duchy i tajemnice. Bez wątpienia przypaść do gustu może doskonały angielski dubbing i klimatyczna ścieżka dźwiękowa. Pod tym względem gra posiada to coś, co definiuje dobre przygodówki. 

Można w niej przymknąć oko na pewne braki, choćby animacyjne, związane z dobitnie widoczną niezależnością tejże gry. Niestety graczy mają prawo irytować niedogodności interfejsowe, elementy stawiająca na szybki wybór przedmiotu, oparte na czasie i dialogach, a także nieco nachalna narracja. Mnie osobiście nie przypadła do gustu zbyt duża pikseloza, powodująca problemy z odnalezieniem przedmiotu, powodująca, że daną lokację koniecznie należy bardzo dokładnie przeklikać. Nie raduje również brak polskiej wersji językowej, która w oryginale, jak już wspomniałam, nigdy nie powstanie, co mnie niezmiernie smuci. 

Moja ocena 7/10.

Bardzo serdecznie dziękuję GOG za udostępnienie gry do recenzji.

Grałam w wersji GOG na PC. 

Zalety:

  • Wciągająca fabuła, która szybko zaciekawia;
  • Zjawiska paranormalne i duchy;
  • Mroczny i tajemniczy klimat;
  • Nie wymagające zagadki;
  • Wartka akcja;
  • Dobry dubbing;
  • Miła dla ucha, pasująca do klimatu ścieżka dźwiękowa;
  • Zadawalająca długość rozgrywki;
  • Możliwość ręcznego zapisywania gry

Wady:

  • Mimo wszystko grafika, za duża pikseloza, mała czytelność graficzna;
  • Brak animacji;
  • Zbyt duża ilość narracji;
  • Problemy interfejsowe;
  • Brak polskiej wersji językowej

Komentarze

  1. Wyszłoby wybitnie, a zamiast tego jest przeciętnie. Wykorzystanie retro grafiki było najwyraźniej próbą zmniejszenia kosztów. Odbiło się jak widzę im to czkawką. I jeszcze problemy z interfejsem. Wyszło jak wyszło i żyje się dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra fabularnie gra z problemami natury techniczno-interfejsowej ;) No ale ja to ja.... dla mnie może być trudno i dziwnie, dla kogoś innego nie ;) Nie mniej jednak, jeśli gra zyska nieoficjalne spolszczenie, to nie omieszkam zagrać w nią jeszcze raz ;)

      Usuń
    2. Czyli jest jeszcze nadzieja dla tej gry? Jak rozgrywka dobra i fabuła trzyma się kupy to warto jednak dać szansę.

      Usuń
    3. Fabuła, jak się lubi klimatyczne gierki ze zjawiskami nadprzyrodzonymi zdecydowanie trzyma poziom. Myślę, że dla niej warto w nią zagrać :)

      Usuń
  2. Graficznie przypomina mi "Tales of the Neon Sea", które zdecydowanie polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszkę tak, co nie dziwne, bo to też gra w pikselozie ;) Grałam w nią, i opisywałam w recenzji, z tym że nie na blogu, tylko zupełnie gdzie indziej. Ale link do tej recenzji znajduje się na blogu, w "Mojej twórczości" ;)

      Usuń
  3. „The Drifter” wygląda na interesującą przygodówkę dla fanów klasycznego point-and-click w mrocznym, paranormalnym klimacie. Największym atutem gry wydaje się być fabuła – intrygująca, pełna napięcia i niespodzianek, z wartką akcją i dobrze zbudowaną atmosferą grozy. Piksel-art nadaje grze retro charakter, który może przypaść do gustu zwolennikom klasycznych stylistyk, choć jednocześnie utrudnia czasami dostrzeżenie przedmiotów i detali.

    Interfejs i narracja, choć funkcjonalne, bywają momentami nieintuicyjne i mogą frustrować podczas szybkich momentów rozgrywki. Brak polskiej wersji językowej to także ograniczenie dla lokalnych graczy, szczególnie że sporo elementów opiera się na dialogach. Z drugiej strony dubbing w języku angielskim oraz klimatyczna ścieżka dźwiękowa dobrze podkreślają napięcie i charakter opowieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak, by już nie powielać tego na napisałam wcześniej. Myślę, że gdyby gra była graficznie bardziej przejrzysta, mnie mocno pikselowa, gdyby miała polską wersję językową i mniej nachalnej narracji, to mogłabym jej dać spokojnie 8/5 na 10. Ale nie ma. Choć dla osób, którym piksel-art nie przeszkadza, a narracja napędza wyobraźnię, ma prawo się podobać :) Liczę, że nieoficjalna polska wersja powstanie i będzie okazja sprawdzić czy miałam trochę racji, czy też nie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Moja twórczość, recenzje, poradniki, wrażenia - przygodówki, filmy i seriale!

Lista recenzji i wrażeń z przygodówek, napisanych na blogu

Lista recenzji filmów i seriali napisanych na blogu