Rose Cottage, wrażenia z demo przygodówki z duchami

Zapraszam do przeczytania moich wrażeń z klasycznej przygodówki o duchach, w wiktoriańskim stylu, gry która, wszystko na to wskazuje, nie zostanie wydana. Wielka szkoda, bo demo potwierdzało, że była tego warta. Obecnie wersja demo Steam nie jest już dostępna. Tekst powstał gdy była jeszcze możliwość zagrania w ów tytuł. Obecnie projekt wydaje się być porzucony. 😓

Obiecywałam sobie jakiś czas temu, że będę szerokim łukiem omijać wersje demonstracyjne gier, nie ze względu na to, że nie chce poznawać nowych przygodówek (bo o tym gatunku mówię), ale z powodu braku czasu. Większość wersji demo jest wprawdzie króciutkie i niezbyt wymagające, a i gier, na które warto zwrócić uwagę, przynajmniej przygodowych, nie jest za wiele. Ale na szczęście istnieją odstępstwa od reguły. 

Warto przeczytać:

Klasyczna przygodówka point-and-click, o tytule Rose Cottage, stworzona przez Hollow Lane Games, zaś wydana dzięki Go Left First. Odkąd znalazłam ją w morzu banalnych i nieciekawych produkcji z przyszłą premierą na Steam, czekałam na zapowiadane przez twórców demo. Gdy to się pojawiło, nie mogłam przepuścić okazji, by pobrać demko i zagrać w tę nader intrygującą mnie przygodę, a przynajmniej w jej fragment. I wiecie co? Przeczucie, że jest to gra godna mojej uwagi, znowu mnie nie zawiodło. Jestem nią zachwycona, urzeczona, oczarowana i czekam na pełną wersję (niestety raczej się nie doczekam). Gra ma wszystko to co powinna mieć dobra przygodówka, i to pod wieloma względami. 

Historia, której fragment, i to wcale nie taki krótki, bo obejmujący około godziny rozgrywki, a może i nawet nieco dłużej, toczy się w dość wyjątkowym, i raczej niecodziennym miejscu, jak na przygodówki. Akcja rozgrywa się bowiem w domu pogrzebowym, a raczej w olbrzymiej posiadłości, w której prowadzona jest właśnie taka działalność. Pewnego dnia, dokładnie 11 listopada 1910 roku detektyw Edward Barrington, odbiera od swojej żony telefon, która informuje go, że jego teść Thomas Gray potrzebuje pomocy. W jego zakładzie pogrzebowym doszło do tajemniczych zniknięć, a on sam wyczuwa w tym miejscu działanie sił z nie z tego świata. 

Niewiele myśląc udaje się do posiadłości, która, zgodnie z tym co mówił Thomas jest zamknięta, a on sam wrócić wieczorem nie będzie mógł, by go do niej wpuścić. Ale z pewnością uda się wejść od piwnicy. Detektyw znajduje wejście, wchodzi do domu, który okazuje się być pusty. Tak przynajmniej wydaje się mu na początku. Wkrótce przekonuje się, że miejsce to kryje tajemnicę, a zniknięcia kilku osób to tylko część większej, nieco dziwniejszej całości.

Muszę przyznać, że pomysł na fabułę rozgrywającą się w zakładzie pogrzebowym idealnie wpisuje się w klimat wiktoriańskiej opowieści jaką jest Rose Cottage. Gra przenosi nas bowiem do XIX wieku, do domu z tak wieloma pokojami, i w tak cudownie mrocznym klimacie, że chce się go eksplorować. Tym bardziej, że zdecydowanie jest co. Lokacji w grze jest naprawdę dużo, drzwi do przejścia i pokoi do zwiedzenia cała masa.

Nie wszystko przed nami od razu zostało odsłonięte. W tej klimatycznej opowieści o duchach, która nie zamierza nas straszyć w sposób dosłowny, a jedynie atmosferą, mroczną, wręcz nawiedzającą jak duchy ścieżką dźwiękową, pomału odkrywamy sekrety tego miejsca. W czasie naszej eksploracji, która płynie w intrygujący, ale jednocześnie relaksujący sposób, znajdujemy kolejne klucze, które otwierają niektóre z zamkniętych do tej chwili drzwi. W ten sposób odsłaniamy nowe skrzydła tej olbrzymiej posiadłości, która finalnie w pełnej wersji, nie mającej jeszcze daty premiery, liczyć ma sobie aż czterdzieści lokacji. 

W wędrówce, w tej klasycznej przygodówce z uproszczonym interfejsem, jedynie z dwoma przyciskami i możliwością podświetlania interaktywnych miejsc, pomaga nam mapa, którą znajdujemy na początku naszej opowieści. W niej, gdy tylko trafimy w odpowiednie miejsce, odsłaniają się kolejne pomieszczenia wielkiego domostwa, i terenu go otaczającego, w tym cmentarza, kostnicy, kaplicy i tym podobnych. Na mapce nasza postać, czyli detektyw jest oczywiście oznaczony, co ułatwia orientacje. A wierzcie mi, można się pogubić. 

Wypełniona ciekawym, gęstym klimatem, ale i nutką humoru Rose Cottage została stworzona w stylu typowego „wskaż i kliknij”, w ręcznie rysowanym 2D, ale w nieco trójwymiarowym stylu. Gra wygląda klimatycznie, a na dodatek graficznie cudnie operuje światłem, które rozbłyskuje dzięki blaskowi lamp, księżyca wpadający przez okna, czy świateł oświetlających wiktoriańskie wnętrze domu. Muszę przyznać, że wygląda to niezwykle klimatycznie.

Co ciekawe, twórcy zdecydowali się na zupełnie inny graficznie rodzaj przeplatających rozgrywkę animacji. W ogrywanej przeze mnie wersji demo, miałam przyjemność poznać przedsmak takiej animowanej cut-scenki, która wygląda jak baśniowa animacja. W tym wypadku autorzy skupili się na klasycznym rysunku, który nadaje opowieści zupełnie innego, filmowego uroku. Ślicznie to wygląda, nie powiem. 

Już opisywana przeze mnie wersja demonstracyjna posiada pełny angielski dubbing, który również spisuje się na medal. W grze, a przynajmniej w wersji demonstracyjnej miałam okazję posłuchać głosu protagonisty gry, czyli detektywa  Edwarda Barringtona, jego żony, z którą rozmawiał na początku, teścia Thomasa, który do niego dzwonił i Elizabeth, która odeszła, a której list w pewnym momencie czytamy. Każda, powiadam każda z tych postaci jest ciekawa, a i w każdą, aktorzy głosowi, wkładają serce i emocje. Szczególnie mocno widać to w emocjonalnych chwilach rozgrywki, w których, o dziwo....., nie brakuje także humoru. 

Gra, która opowiada zarówno smutną, jak i nie pozbawioną uroczego luzu i dawki mroku opowieść, oprócz wyżej wymienionych elementów, jest oczywiście przygodówką, z całym jej interfejsowym bagażem. Jak już wspomniałam zabawa jest pod względem sterowania prosta. Używamy myszy i dwóch kliknięć. Ekwipunek, do którego trafiają zebrane podczas rozrywki przedmioty znajduje się na górze ekranu. Przedmioty można oglądać, łączyć i używać w odpowiednich miejscach.

Rose Cottage posiada także coś, za co kocham przygodówki, czyli notatnik. Jako rasowy detektyw, tak i nasz bohater nie może obejść się przez notatnika i pióra. Uroczo wygląda styl prowadzenia tegoż dziennika, w którym pojawiają się nie tylko ważne notatki, ale i rysunki. Wpisy w notatniku są jednocześnie podpowiedzią do zagadek, które w grze także znajdziemy.

W czasie godzinnego demka pojawiło się kilka kluczowych zadań, nie tylko przedmiotowych, ale i mini-gier logicznych. A zdecydowanie będzie ich więcej. W grze znajdzie się także coś dla miłośników zjawisk paranormalnych, ezoteryki, tarota czy sensów spirytystycznych, w tych czasach jakże popularnych, i nader często praktykowanych. 

Podsumowując, muszą jasno powiedzieć, że wersja demonstracyjna przygodówki Rose Cottage uświadomiła mnie, że ja tę grę chce. Chce ograć pełną wersję i zobaczyć jak rozwinie się opowieść, i jaka tajemnica kryje się za zagadkowymi zaginięciami. Świetna fabuła, cudowny klimat, niesamowite miejsce akcji, epoka w jakiej rozgrywa się ta przygodówka, sama postać detektywa Edwarda i ilość rzeczy do zbadania, oraz tajemnic do odkrycia, to coś co nie mogę przegapić. Niestety nie wiem, kiedy i czy w ogóle gierka zadebiutuje na Steam, ale już dodałam ją do swojej listy życzeń i mam cichą nadzieję, że jednak się jej doczekam. Będę oczywiście trzymać rękę na pulsie. 

Rose Cottage nie ma daty premiery, i na tę chwilę sytuacja gry wygląda bardzo nieciekawie. Nie wiadomo czy w ogóle się jej doczekamy. Wciąż dostępna jest jednak jej karta na Steam.

Karta Steam 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moja twórczość, recenzje, poradniki, wrażenia - przygodówki, filmy i seriale!

3 Minutes to Midnight - A Comedy Graphic Adventure - recenzja

Broken Sword - Shadow of the Templars: Reforged - recenzja