Radiolight - recenzja. Niezależny thriller z klimatem horroru i intrygującą fabułą

 


Serdecznie zapraszam Was do przeczytania recenzji klimatycznego thrillera niezależnego twórcy, wydanego przez profesjonalnego wydawcą. Oto co sądzę o Radiolight! 

Śmierć gatunku przygodowego, nie tylko klasycznych gier "wskaż i kliknij" wydawała się jakiś czas temu nieuchronna, a świat Internetów był wręcz o tym przekonany. Upadek gatunku skupionego na fabule i zagadkach jednak nie nastąpił, i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Choć wielkie studia tworzące gry w takim klimacie z produkcji przygodówek rezygnują, zrezygnowały, bądź zaraz to uczynią, niezależni twórcy starają się odnaleźć w tej growej niszy, a spora ich część robi to na tyle dobrze, by znani i więksi wydawcy mogli zobaczyć w grze potencjał, który opłaca się wydawać. 

Inne recenzje mojego autorstwa dostępne na blogu:

Tak zadziało się z niezależnym projektem przygodowym solowego twórcy. Radiolight, którą to grę miałam przyjemność ogrywać i recenzować dzięki uprzejmości GOG to dzieło, którego autorem jest Krystof Knesl, zaś wydawcą Iceberg Interactive, studio mające na swoim koncie wiele docenionych gier, w tym naprawdę dużo przygodówek. Jaka zatem jest ta doceniona przez sporą firmę, jak i graczy niezależna gra przygodowa? O czym opowiada? Jaki jest jej klimat? I czy warto poświęcić jej nasz czas? O tym w mojej recenzji, do której przeczytania serdecznie Was zapraszam 😀

Radiolight jest przygodowym thrillerem, w eksploracyjnym stylu, wpisującym się w rozgrywkę typową dla symulatorów chodzenie. Twórca, a jak już wspominałam jest to niezależny, solowy deweloper przy tworzeniu swojego tytułu inspirował się przygodówką Firewatch, co czuć w stylu poprowadzenia rozgrywki, w klimacie, narracji, ale i w interfejsie. W wielu aspektach owe gry są do siebie bardzo podobne, ale zdecydowanie nie są takie same. Recenzowany przeze mnie projekt ma bardziej mroczny klimat, i ciut bliżej mu do grozy, choć nie nosi miana horroru. Ale po kolei...

Protagonistą tejże opowieści jest policjant, z pewną przeszłością, który ma przeprowadzić śledztwo w górzystym miasteczku, w Parku Narodowym Ashwood Creek. Tam w tajemniczych okolicznościach zaginął jego strażnik, a zaginięcie poprzedziło równie dziwne zniknięcie nastoletniego chłopca, o imieniu Elliot. Ethan, bo tak na imię ma nasz policjant, zaopatrzony w krótkofalówkę, policyjną dociekliwość, ale i radio, które jak się wkrótce okaże, ma specjalną moc, rusza na poszukiwania, odkrywając wskazówki, ślady i tropy. W swoim dochodzeniu, które z czasem przybiera paranormalnego wymiaru, z tajemniczym potworem i kultystami na czele, Ethanowi towarzyszy, przyjaciel z dzieciństwa, o imieniu Robert, z którym kontaktuje się dzięki krótkofalówce. 

To czym Radiolight może zachwycić i zatrzymać w kilkugodzinnej grze jest przede wszystkim fabuła, która potrafi pochłonąć i zaciekawić gracza niemal od początku, od pierwszych chwil w parku Ashwood Creek. Tajemnica odkrywana powoli, systematycznie, we własnym rytmie, choć nie do końca, potrafi zaciekawić. Klimat sekretu, schowanego w mrokach zalesionego, górzystego terenu chłonie się pełną piersią z czystą, niekłamaną satysfakcję. Z czasem prosta opowieść o tajemnicy nabiera tempa, i zdawałoby się ślamazarny jej, narracyjno-eksploracyjny styl, staje się nieco bardziej energiczny, momentami przerażający, ale i wymagający od gracza elementy walki.

Ale nie jest to walka w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie stajemy w grze do potyczek wręcz z wrogiem, nie strzelamy, nie okładamy się pięściami. Naszym orężem do zmierzenia się ze złem powołanym do życia przez tajemniczą organizację, jest radio. Policjant kierowany przez gracza przemierza rozległe, co to dużo mówić, mroczne, bo zasnute nocą tereny, ma do dyspozycji krótkofalówkę, dzięki której zgłasza Robertowi wszystko to co warte jest zgłoszenia, i co wydaje się podejrzane, dziwne, a nawet przerażające, bo na takie wskazówki też się natknie. 

Ale oprócz tego narzędzia, ma jeszcze radio. Ono stanowi, w grze raczej skupionej na fabule, niźli na typowej przygodowej rozgrywce (choć taka też tu jest), pewną zadaniową rolę. To dzięki dostrajaniu się na różne fale radiowe, Ethan może usłyszeć informacje pochodzące, jak się może wydawać, z nadnaturalnego świata, ale i pokonać potwora, który czai się gdzieś w mroku, i możecie być pewni, kiedyś Was zaatakuje. W grze bowiem można zginąć, a jedyną możliwością ratunku, jest wspomniane radio.

Radiolight pod względem rozgrywki, i sposobu poprowadzenia protagonisty, kierowania się wskazówkami i kontaktu z drugą osobą dzięki krótkofalówce, mocno Firewatch przypomina. Ale wielu graczy może dopatrzyć się w tym projekcie jeszcze jednej inspiracji. Radio mogące nastrajać się do innej, paranormalnej rzeczywistości i naginać czasoprzestrzeń, może przywoływać na myśl Oxenfree, równie klimatyczną i paranormalną przygodówkę z radiem w tle, która doczekała się dwa lata temu kontynuacji, równie jak pierwsza gra, świetnie ocenianej.

Recenzowaną przeze mnie przygodę w klimacie thrillera, zahaczającego o horror, można, i nawet powinno się wysoko oceniać, szczególnie ze względu na bardzo zgrabnie poprowadzony wątek fabularny. Należy również docenić rozgrywkę wpisującą się w eksploracyjny format, z mnogością działań interfejsowych. Radiolight zdecydowanie nie jest przygodówką "wskaż i kliknij", bo obsługa jej myszą jest tu znikoma. Naszego dociekliwego policjanta prowadzimy za pomocą klawiszy WSAD, mając przy okazji do dyspozycji wiele innych przycisków klawiatury, bo na takiej prowadziłam rozgrywkę.

"Tab" i jednocześnie lewy przycisk myszy posłuży do kontaktu się za pomocą krótkofalówki, "Q" pozwoli na otwarcie interfejsowego ekwipunku, "R" to możliwość obsługiwanie się za pomocą radia, "F" latarka", "M" mapa, zaś "I" obsługa siekiery. Mnogość czynności jakie gracz musi tu wykonać, nieco utrudnia rozgrywkę, która zdecydowanie trudna nie jest, i to zapewne zabieg celowy.

Myślę, że twórca skupił się bardziej na przekazaniu graczom trzymającej w napięciu opowieści, którą śledzi się z zainteresowaniem, a nie na zagadkach. W grze mamy jasno zarysowane cele, które wyświetlają się nam na ekranie, wraz z charakterystycznym dźwiękiem. Na graczy czekają jedynie zadania przedmiotowe i te związane ze środowiskiem, i posługiwaniem się radiem. W kilku momentach gry przyjdzie za pomocą myszki odpowiednio ustawić suwak radia, by właściwa częstotliwość zmieniła suwak radia na kolor czerwony, rzeczywistość zaczęła falować, a Ethan, a w tym i gracz, mogli usłyszeć wiadomość, przesłanie czy ostrzeżenie. Radiem, dokładnie w ten sam sposób pokonamy potwora, nawet jeśli przyjdzie nam kilka razy zginąć.

Radiolight nie daje graczowi możliwości typowego używania zbieranych przedmiotów, które, jeśli tylko już staniemy się ich posiadaczami, są w danym miejscu używane automatycznie, poprzez naciśnięcia klawisza interakcji, a jest nim "E". Przygodowe "zbieractwo" jak najbardziej jest, ale mocno ograniczone. Wiele rzeczy można jedynie obejrzeć, a tylko niektóre zabrać. 

W opisywanym przeze mnie projekcie najważniejszym elementem rozgrywki jest odkrywanie wskazówek, oglądanie bloków skalnych z dziwnymi symbolami, odkrywanie miejsc tajemniczych rytuałów i wielu innych. Ale gra w wielu przypadkach nie każe za jakieś nasze przeoczenie. Wielu miejsc wcale nie trzeba odwiedzać, by w mroku lasu, brnąć z fabułą do przodu, a nie jest to takie łatwe.

Największym zarzutem jakim mam do tego projektu jest przerażająca ciemność. Nawet po maksymalnym przesunięciu suwaka, tuż przed wejściem w grę, który ma nam rozjaśnić lokacje, te bywają bardzo ciemne. Niezbyt dokładna mapa, i spory mrok, a i las, który jest do siebie podobny sprawia, że można się zgubić, nie bardzo wiedząc gdzie iść, i co robić. Pewnym naprowadzeniem na trop jest pojawienie się mocniejszej muzyki, która w wielu przypadkach uratowała mnie przed bezcelowym krążeniem, często w kółko. Niestety jestem osobą mającą problem z orientacją w terenie, więc rozgrywka w ciemności nie była dla mnie prosta, zdecydowanie nie. 

Radiolight, choć od dnia premiery, a było to 23 października, Krystof Knesl pracuje nad aktualizacjami swojego dzieła, nie jest tytułem bez wad. Zdarzyło mi się, że konkretny, i niezbędny do rozgrywki przedmiot nie chciał się zabrać, a część pojawiała się ponownie w miejscach, w których już być nie powinna. Gra ma również problematyczną wersję GOG, w której ani nie ma osiągnięć, których oczywiście nie trzeba zdobywać, ale jeśli się je lubi to by się jednak przydały, ani robić zdjęć bezpośrednio z poziomu rozgrywki. 

Niezbyt dobrym posunięciem jest również system automatycznego zapisywania rozgrywki. I choć ręczny zapis także jest możliwy, to ilość miejsc na sloty zapisu jest mocno ograniczona. Nie pozwala to na powrót do lokacji, w której czegoś się nie znalazło, a wspominałam powyżej że pominięcie może się zdarzyć.

Niezależny projekt, który wymaga jeszcze pewnego dopracowania broni się klimatem, wciągającą fabułą, a także bardzo dobrą angielską wersją dubbingową i całkiem zgranie stworzoną i atmosferyczną ścieżką dźwiękową. Głosowe aktorstwo w Radiolight jest naprawdę na wysokim poziomie. I choć postaci w grze nie jest za dużo, a przez większość rozgrywki dominującymi głosami są te należące do Ethana i Roberta, to wszystko wnoszą do fabuły głębię. 

Nie można zapominać również o grafice, która jak na solowy debiut Krystofa Knesla potrafi przyciągnąć naszą uwagę. Może las nie wyróżnia się niczym szczególnym, i zważywszy na noc podczas której toczy się mroczna wędrówka, rozgrywająca się, bo nie wspomniałam w latach 80-ty ubiegłego wieku, jest dość ciemno, ale obóz, jaskinia, i inne miejscówki, jak i postaci oraz zjawy, ale i potwór, na jakie natkniemy się podczas rozgrywki, wyglądają nader przyzwoicie. Lokacje są dość szczegółowe, i mimo pustki jaka nas w grze otacza, nie są nudne i bez życia. Są ciekawie zagadkowe i intrygujące. 

Napisałam już, że recenzowane przeze mnie niezależne dzieło posiada pełną, świetnie brzmiącą wersję angielską. Nie posiada jednak polskiego tłumaczenia. Choć wydawcą jest studio mające na swoim koncie wiele przygodówek z polskimi napisami, i gra dostępna jest w sześciu lokalizacjach językowych, próżno szukać w nich naszego rodzimego języka, co przypisuje tej grze na minus. 

Podsumowując Radiolight to niezwykle klimatyczna gra przygodowa, w której odnajdą się nie tylko miłośnicy Firewatch i Oxenfree, ale także zwolennicy mrocznych symulatorów chodzenia. Twórca postawił w niej na zagadkową fabułę, która stawia pytania, powoli, acz systematycznie, często intrygująco, wraz z postępami w grze, jednak na nie odpowiada. 

Powolna z początku rozgrywka, stawiająca nie na wyzwania umysłowe, ale i na dokładną eksplorację i obserwację terenu, z czasem zagęszcza się, momentami przyspiesza, nadając opowieści, zważywszy na potwora, na którego się natkniemy, mocniejszego charakteru. Czasami bliżej jej jest do horroru, niźli do thrillera, ale w żadnym razie nie jest to nic złego. To gra idealna dla graczy, którzy nie lubią bezpośredniej walki, uciekania przed napastnikiem, czy chowania się po kątach. Wprawdzie niebezpieczeństwo na nas czyha, rzeczywiście można w grze zginąć, ale walka odbywa się jedynie za pomocą radia, nie broni czy innych narzędzi. 

Na plus świetny angielski dubbing i klimatyczna ścieżka dźwiękowa, ale i muzyka, która niejednokrotnie, nie tylko buduje atmosferę, ale i pozwala domyślić się w którą stronę mamy podążać. Na minus pewne błędy i niezbyt przyjazna dla graczy "gogowa" wersja, z brakiem osiągnięć i możliwości robienie zrzutów z ekranu.

Minusem jest również brak polskiej wersji językowej w formie napisów. Zrozumiałabym to gdyby gra została w pełni stworzona i wydana jedynie przez niezależnego, solowego twórcę. Ale jest to przygodowy thriller, którego wydaniem zajęło się profesjonalne, całkiem spore i istniejące na growym rynku już od ładnych wielu lat, deweloperskie studio. Na oryginalną polską wersję raczej nie mamy co liczyć, ale mam nadzieję, że kiedyś doczekamy się nieoficjalnego spolszczenia, i w Radiolight ja i inny polscy gracze, będą mogli zagrać w ojczystym języku. A myślę, że warto! 

Moja ocena 7,5/10.

Bardzo dziękuję GOG za udostępnienie gry do recenzji!

Grałam w wersję na komputery PC - GOG




Zalety:
  • Wciągająca fabuła, która szybko zaciekawia;
  • Klimat, w który mocno się wciągnęłam;
  • Styl symulatora chodzenia, w którym lubię "giernąć";
  • Bardzo dobry angielski dubbing;
  • Gra przystępna rozgrywkowo dla każdego;
  • Dobra ścieżka dźwiękowa i muzyczna;
  • Przyjemna dla oka grafika;
  • Niezbyt dużo elementów związanych z walką (nie dosłowna walka)

Wady:
  • Pewne błędy i bugi;
  • Niedopracowana wersja GOG, brakuje osiągnięć i możliwości robienie zrzutów z ekranu;
  • Zbyt mała ilość slotów na zapisy;
  • Brak polskiej wersji językowej

Komentarze

  1. Gra ta wygląda na przygodę, którą warto ruszyć. Stabilność gry jest najważniejsza, a niż brak osiągnięć. Fakt, że jest to dostępne na GoG jest gigantycznym osiągnięciem. W końcu jest to ostatni bastion wolnego grania na PC.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że osiągnięcia, o czym wspomniałam, nie są najważniejsze, ale zrzuty z ekranu mogłyby działać ;) Po za tym gra, tworzona przez jednego twórcy, jego debiut, mimo pewnych błędów ma niesamowity klimat. No i tak wersja GOG to jednak wersja GOG, czyli całkowicie moja :)

      Usuń
    2. Takich twórców warto wspierać są oni przyszłością i nadzieją tej branży.

      Usuń
    3. Ano trzeba, przede wszystkim zagraniem w grę, a może jej zrecenzowaniem. To zawsze jakoś pokazuje, że taka gra istnieje. Dla twórców niezależnych ma to znaczenie.

      Usuń
    4. Zgadza się tworzenie ruchu sieciowego z całą pewnością pomoże w dalszej promaocji gry.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Moja twórczość, recenzje, poradniki, wrażenia - przygodówki, filmy i seriale!

Lista recenzji i wrażeń z przygodówek, napisanych na blogu

Lista recenzji filmów i seriali napisanych na blogu