Black Mirror III - recenzja. Walka dobra ze złem w finale serii
Serdecznie zapraszam do przeczytania mojej recenzji finałowej odsłony serii o klątwie rodziny Gordonów. Oto co myślę o Black Mirror III, do której, ze świeżym, i zupełnie innym spojrzeniem znów po latach podeszłam 😉Miłej lektury!
Pod koniec maja podzieliłam się z Wami recenzją drugiego Black Mirror, kontynuacji serii do której postanowiłam wrócić po latach. Tak się złożyło, że grałam we wszystkie owe gry z tegoż cyklu, ale w moim długim przygodowym życiu, nigdy, przynajmniej do tej pory, ich nie opisałam. Zatem po zrecenzowaniu Black Mirror i Black Mirror II przyszedł czas na ocenę zwieńczenia serii, czyli Black Mirror III, gry zdecydowanie mroczniejszej, sporo graczom wyjaśniającej, przygody która zarówno mnie cieszyła, jak i przyprawia o złość. Ale po kolei......
Warto także przeczytać:
- Alter Ego, recenzja klasycznej przygodówki od twórców Black Mirror
- Black Sails - The Ghost Ship - recenzja. Krótka, acz klimatyczna historia
- Dead Synchronicity: Tomorrow comes Today - recenzja
Adrian/Darren znów w tarapatach - fabuła
Fabuła finałowej odsłony zaczyna się tam, gdzie kończy się jej poprzedniczka, czyli w momencie pożaru posiadłości Black Mirror. Śledzimy Darrena, teraz już Adriana Gordona gdy biegnie z pochodnią w ręce wbiegając na plac przed zamkiem, w którym są już służby policyjne, no i straż.
Oczywistym jest, że dzierżący w dłoniach narzędzie zbrodni Adrian zostaje aresztowany, nie tylko za podpalenie, ale i za wielokrotnie morderstwo. Osadzony w miejscowym więzieniu jest przesłuchiwany przez przysłanego do Willow Creek detektywa. Wkrótce okazuje się, że ktoś wpłaca za niego kaucję, i Adrian wychodzi na wolność, z koniecznością stawiania się cyklicznie na wizyty u psychiatry.
Problemem młodego Gordona, ostatniego z posiadającej wielowiekową tradycję rodziny, jest nie tylko oskarżenie o czyn, którego nie popełnił, ale i próba przejęcia jego ciała, jego umysłu i duszy przez Mordreda Gordona, zabójcę brata i wyzwoliciela rodzinnej klątwy.
Młody Adrian ma zatem nie lada wyzwanie. Musi jakoś oczyścić się z podejrzeń o podpalenie i mordy, ale i w jakiś sposób pozbyć się ducha złego przodka, który, jak się okazuje, w wielu momentach staje się dla naszego protagonisty całkiem przydatny.
W swej misji zapanowania nad morderczym, demonicznym duchem, Adrian nie będzie sam. Twórcy postanowili dołożyć do rozgrywki nową postać, a właściwie osóbkę, opiekunką babki młodego Gordona, która okazuje się być siostrą pracującą dla Watykanu. Przez pewną część gry kierować będziemy na przemian Adrianem i siostrą Valentiną Antonelini, co ma swoje dobre, ale i złe strony. Ale o tym za chwilę...
Interfejsowy powtórka z części drugiej
Wspominałam przy okazji recenzji "drugiego" Black Mirror, że gra jest klasycznym projektem przygodowym, z obsługą li tylko myszy. Podobnie jest w kontynuacji, która pod względem sterowania i szeroko pojętego interfejsu od swej poprzedniczki niczym nie odbiega.
Po raz kolejny kierujemy, tym razem nie jedną, a dwiema postaciami, przynajmniej przez jakiś czas, za pomocą komputerowego gryzonia, mając do dyspozycji bardzo klasyczne ikony. Znów gromadzimy całe rzesze przedmiotów (jest ich naprawdę dużo). Ponownie możemy je obejrzeć, połączyć ze sobą, a następnie użyć. Nic niezwykłego i innowacyjnego w finałowej opowieści, jeśli chodzi o obsługę gierki, się nie zadziewa, a jakiekolwiek trudności z interfejsem wyjaśnia wbudowany samouczek, którego nie da się pominąć.
Twórcy, a jest to znów studio Cranberry Production i wydawca THQ Nordic zadbali o powrót notatnika/dziennika Adriana, w którym notuje on niemal wszystko co związane jest z grą, z zadaniami jakie przed nim stoją. Znów wykonane zadanie, notatki, które już nie są aktualne zostają z dziennika wykreślane, co ułatwia połapanie się w tym co już zrobiliśmy, a co jeszcze na nas w grze czeka. Co ciekawe w dziennik wyposażony jest tylko Adrian, siostra Antonelini, choć jest posiadaczką własnego ekwipunku, zlokalizowanego na dole ekranu, w taki przedmiot nie jest wyposażona.
Pewną nowością pod względem sterowania jest możliwość grania dwie postaciami, które w jakiś sposób sobie pomagają, i które stanowią ważny elementem zadania w labiryncie, zadania którego ja osobiście w tej grze nie lubią. Mam jednak świadomość, że wielu graczom może się ono podobać. Wracając do współpracy między postaciami, i możliwości nimi kierowania, to odbywa się to w tradycyjny, znany już w innych tytułach sposób. Wystarczy, że klikniemy na ikonę postaci, znajdującą się w lewym, górnym rogu, a ta będzie już do naszej dyspozycji.
Miłym, i całkiem przydatnym dodatkiem do rozgrywki jest mapa, którą w pewnym momencie pozyskujemy. Dzięki niej możemy poruszać się szybciej i sprawniej, klikając na zaznaczone na niej miejsca. Jest to o tyle istotne, iż recenzowana przeze mnie przygodówka jest niezwykle liniowa, przez co do niektórych miejsc nie podreptamy od razu, a do wielu przyjdzie się nam wielokrotnie wracać.
Deweloperzy nie zapomnieli o podświetlaniu aktywnych miejsc w lokacjach, za pomocą klawisza "spacji". Jest to bardzo istotny interfejsowy element, gdyż z racji na sporą szczegółowość gry, dość ciemne lokacje, a także na mnóstwo interaktywnych w nich miejsc, wiele przedmiotów można zwyczajnie nie zauważyć, czy pominąć. Jest to możliwe tym bardziej że, tak jak w poprzedniczce, Adrian najpierw komentuje przedmiot (co wciąż mi się nie podoba), a potem go zabiera. Czyli mówiąc krótko, najpierw pojawia się ikona "lupy", a potem dopiero "dłoni", i rzecz możemy przygarnąć.
I tym razem zadbano również o growe dodatki. W Black Mirror II otwieraliśmy dodatkowe treści robiąc zdjęcia. W kontynuacji opowieści o klątwie Gordonów, klikamy na wrony, która przysiadły w tym, czy innymi miejscu. Wypatrzenie czarnych ptaków, w lokacjach naprawdę ciemnych, co ma nadawać im mroczności, bywa czasem wcale nie takie proste.
Klikanie na ptaszyska, które z racji swojego wyglądu, są równie mroczne jak i cała fabuła Black Mirror III sprawia, że w zakładce "dodatki" z czasem odblokowują się nam dodatkowe szkice koncepcyjne, rysunki, filmiki, a nawet minigry.
Odnajdywanie wron, które, jak już wspomniałam są dobrze poukrywane, i szczerze powiedziawszy czasami prawie nie widoczne, nie jest oczywiście zadaniem samym w sobie, nie jest obowiązkowe, i nie powoduje, że się gdzieś zatniemy. To opcja dodatkowa, coś jak steamowe osiągnięcia, których w grze, dostępnej zarówno w pudełku, ale i cyfrowo, nie uświadczymy. Takie poszukiwanie może być dla gracza frajdą, może również znacznie wydłużyć, i tak już długą rozgrywkę, która obejmuje kilkanaście godzin zabawy.
Opowieść mroczniejsza nie tylko poprzez fabułę, ale i dzięki grafice
A jest to zabawa znacznie bardziej wpisująca się w klimat pierwszego Black Mirror, bo zarówno bardziej tajemnicza, mroczniejsza i przede wszystkim mocniej skupiająca się na rodzinnej klątwie, dotykającej męskiego członka Gordonów. Black Mirror III uderza mocniej w ton horroru, jest mroczna, czasami nieco straszna, i nie tylko poprzez fabułę, ale również dzięki grafice.
Zanim jednak napiszę o graficznej otoczce recenzowanej przeze mnie przygodówki, zatrzymam się na fabule, ale i na samej postaci Adriana Gordona. Narzekałam recenzując Black Mirror II, że wolno się ona rozkręca, że tak właściwie z początku przynudza, zupełnie niepotrzebnymi dłużyznami. Tymczasem opowieść w finałowej odsłonie nabiera tempa od razu po włączeniu gierki. I choć akcji jako takiej w grze nie uświadczymy, bo to w końcu klasyczna przygodówka "wskaż i kliknij", ciężkiego klimatu związanego z klątwą, i wciąż nierozwiązaną tajemnicą grze odmówić nie można.
To rodzinne przekleństwo, nie tylko mord i podpalenie staje się kanwą mrocznej opowieści, ale duch, demon, jakbyśmy go nie zwali, Mordred Gordon, który stara się zawładnąć ciałem i duszą Adriana Gordona. Nasz bohater przechodzi w grze sporą przemianę, nie tyle przestając być Amerykaninem znanym jako Darren Michaels, a stając się Adrianem Gordonem, pełnoprawnym spadkobiercą rodzinnego, wiekowego majątku. Ale nie tylko fizyczna spuścizna staje się jego udziałem, ale i on sam zmienia się na ciele i duszy. Młody Gordon w trzeciej części serii ma twarz straszniejszą, bardziej mroczną, targają nim negatywne emocje, jak napady złości, a na dodatek daje coraz mocniej swoją obecność sygnalizuje Mordred.
Podczas wizji, rodzaju nawiedzień, na ekranie, na małą chwilę pojawia się demon, duch wyzwoliciela klątwy, głos Adriana zmienia się, a ten z cichego, i czasami mało pewnego siebie młodego mężczyzny, staje się gotowym na wszystko, żądnym władzy tyranem. Walka dobrego ze złym mocno jest w grze zaznaczona, przynosząc jednocześnie odpowiedź na wiele pytań, ujawniając również historię tajemniczego ducha "Białej Damy", ale i nawiązując opowieścią do pierwszego, co tu kryć, klimatycznego Black Mirror.
Twórcy przypominają nie tylko postaci dziadka Adriana, Williama, ale i Samuela, pokazują nam na ekranie przerażające psy/wilki Mordreda, a także odsłaniają historię braci, założycieli Black Mirror, dokładniej, pełnej, zamykając opowieść w sposób ostateczny i jednoznaczny.
Black Mirror III mroczne jest nie tylko dzięki sprawnie poprowadzonej, angażującej fabule, którą spokojnie można określić miałem horroru point-and-click, ale także dzięki oprawie graficznej. Przygodówka oferuje znane już nam lokacje w nowej, znacznie mroczniejszej odsłonie, ciemnej, czasami przygnębiającej, niezwykle klimatycznej. Daje nam również ogląd na nowe miejscówki, a także znane nam miejsca, która zwyczajnie uległy zmianie, albo zmienił je czas i środowisko, ale jak w przypadku zamku Black Mirror działanie człowieka. Spalone Black Mirror, które właśnie jest odbudowywane, wygląda zupełnie inaczej niż to, które znaliśmy zarówno z pierwszej, jak i z drugiej części.
Graficznie opisywany tytuł prezentuje się naprawdę zacnie, w podobnym stylu co poprzedniczka, ale znacznie klimatycznie, trochę poetycko, tajemniczo, a nawet melancholijnie i zagadkowo. Po lokacjach zwyczajnie chce się przechadzać, podziwiać ich groźne piękno, potęgowane obrazem jesieni, słaniających się mgieł i nieodzownego w Black Mirror deszczu i grzmotów burzy.
Klimaciku dodaje także wykorzystanie ezoteryki w grze, możliwość kontaktowania się z wróżką, do której można zadzwonić, a ta wyciągnie z kart Tarota jedną z nich, jedną kartę z Wielkich Arkan, wróżąc Adrianowi to co może go czekać, i oczywiście.... śmierć, która przewija się za każdym razem. Tym sposobem Black Mirror III jest kolejnym growym, przygodowym tytułem, który w rozgrywce odnosi się do kart Tarota. Takich gier jest już kilka, o czym pisałam w artykule Karty Tarota w grze, i pewnie powstanie ich znacznie więcej.
Zadaniowo jakby łatwiej, ale z kumulacją minigier bliżej finału
Black Mirror III zadaniowo stoi na podobnym poziomie co jego poprzedniczka, choć gra jest wyraźnie podzielona. Pierwsza połowa, a może nawet więcej rozgrywki to zadania stawiające na zagadki przedmiotowe, których jest cała masa. Przygodówka jest przeładowana rzeczami, które w swojej "kieszeni", czyli w ekwipunku nosi Adrian. Jak już wspominałam zabrane przedmioty można ze sobie łączyć, można rozłączać, można posłuchać o nich opisu.
Przedmiotowa część rozgrywki przyćmiewa większość rozgrywki, w której jakby mniej jest minigier, a te, jak w przypadku poprzedniczki, również można pominąć. Nierówność pod względem zagadek widać gołym okiem. Bo oto gra, który w większej części rozgrywki nie wymaga od graczy zbyt wielu, a zwyczajnie kombinowania z przedmiotami, czy prostych zadań, bliżej finału nagle staje się jednym wielkim zadaniem, z czymś co ja niestety w przygodówkach nie lubię, czyli labiryntem.
Nie jest to jednak taki labirynt jakby choćby w części drugiej (strasznie denerwujący), ale taki, który stawia na logiczne myślenie i kombinowanie. I tu pojawia się pewien zgrzyt. Skoro wszystkie minigry i zadania, jakie przed graczami postawili twórcy można pominąć, to dlaczego nie tyczy się to labiryntu? Dlaczego tego etapu, w którym najmocniej postawiono na współpracę między Adrianem a siostrą Antonelini nie można pominąć? Nie bardzo rozumiem.
Muzyka i udźwiękowienie jak zwykle robi robotę
Black Mirror III pociąga mroczną fabułą, przyciąga grafiką i klimatem. Odmówić grze atmosfery nie można również w kwestii dźwiękowej i muzycznej. Ścieżka dźwiękowa bardzo skutecznie potęguje nastrój grozy, którym w "trzeciej", ostatniej odsłonie wybija się na pierwszy plan. Momenty bardziej straszne, jak choćby pojawianie się ducha Modreda, czy odsłanianie tajemnic rodzinnej klątwy, są odpowiednio dźwiękiem zaznaczone i niemal punktują horror, którym opisywana gra się szczyci.
Dźwiękowo towarzyszą nam także deszcz i nieodzowne dla serii grzmoty burzy, która nieodłącznie kojarzy się z cyklem Black Mirror i jest motywem przewodnim niejednego, nie tylko growego, ale i filmowego projektu grozy.
Recenzowana przeze mnie przygodówka, wieńcząca cykl, który pokochali gracze, podobnie jak poprzednie tytuły, zarówno w pudełku, jak i cyfrowo (co nie jest normą), dostępna jest w polskiej lokalizacji językowej - napisy. Spolszczenie jest poprawne, choć zdarzają się momenty, w których natknąć się można na literówki i drobne błędy.
Na plus po raz kolejny zasługuje angielki dubbing, który jest zwyczajnie bardzo dobry. Aktorzy głosowi nie tylko dobrze wywiązują się ze swojej pracy, ale i ich tembr głosu pasuje do postaci, a emocje wyrażane są w należyty sposób. Przez to napotkane postaci, a jest ich sporo, od tych znanych nam już, po nowe, nie są płaskie i nijakie, no może oprócz siostry Valentiny Antolini, której wymuszony włoski akcent bywa czasami śmieszny, a nawet irytujący.
Przygoda, która ma dwa oblicze, przyjemne i te przyjemne mniej
Black Mirror III to gra, która ma dwa oblicza. Z jednej strony jest to wyczekiwaną kontynuacją, w którą gra się całkiem przyjemnie, i która sprawnie zamyka wszystkie do tej pory nie zamknięte wątki. Niestety radość z fabuły, zadowolenie z grafiki, zagadek i ścieżki muzycznej psują pojawiające się w grze błędy.
Po raz drugi w opisywaną tu przygodówkę grałam nie w pudełku, a takie posiadam, ale cyfrowo, na Steam. Szczerze nie pamiętam bym w wersji pudełkowej natknęła się na bugi w grze, co niestety na Steam mi się zdarzyło. Jeden z najbardziej uciążliwych błędów, na który natrafiłam wracając z ukrytej chatki w lesie, spowodował, że musiałam posiłkować się dostępnym w sieci zapisem. Otóż zepsuta gra sprawiała, że Adrian chodził w kółko, w te i z powrotem, na ekranie pojawiła się plansza menu, bądź wczytywania się gry, i nic dalej.
Niestety zdarzały mi się również pomniejsze błędy, podczas których, nawet poprzez wielokrotne obejrzenie przedmiotu, Adrian nie chciał go ze sobą zabrać. W tym wypadku zwykle pomagało zapisanie rozgrywki i wczytanie jej na nowo. Na szczęście twórcy wbudowali w swoją przygodę możliwość ręcznego jej zapisu.
Wśród minusów gry, która mimo wszystko jest lepsza niż jej poprzedniczka, zaliczyć mogę również postać siostry, drugiej grywalnej postaci, która włożona została do gry, według mnie trochę na siłę. Druga grywalna postać nie była tu zwyczajnie potrzebna, nieco sztuczna, nieco banalna.
Black Mirror III - kończymy przygodę z klątwą Gordonów. Podsumowania nadszedł czas
Przyszedł czas na podsumowanie Black Mirror III, które oprócz reboota z 2017 roku, zamknęło przygodową serię grozy, opowieść o rodzinie dotkniętej klątwą, z której trudno się wyplątać. Finał historii sprawić może graczom frajdę, przede wszystkim sprawnie opowiedzianą fabułą, która domyka to co było niedomknięte, dokładając od siebie nowych treści, jak choćby postać "Białej Damy".
Ta część jest zdecydowanie mroczniejsza, angażująca już od początku, a nie jak w przypadku Black Mirror II od mniej więcej połowy. W grze sporo się dzieje, nawet jeśli tylko skupiamy się na przedmiotowych zagadkach. Przygoda do pewnego momentu zdaje się być łatwiejsza niźli jej poprzedniczka, oferując zdecydowanie mniej minigier i zagadek logicznych. Zmiana następuje jednak bliżej finału, który twórcy postanowili nam urozmaicić bardziej skomplikowanymi zadaniami, także takim, które....., o dziwo, nie można pominąć.
Black Mirror III jest ciekawe, jest graficznie śliczne, i dużo mroczniejsze, bardziej klimatyczne, również pod względem ścieżki muzycznej, która doskonale buduje atmosferę grozy, która serii jest zwyczajnie potrzebna.
Ciekawe postaci, zarówno już nam znane, jak i nowe przewijają się poprzez finał przygodowego cyklu, postaci całkiem dobrze zdubbingowane. Miło jest słuchać pracy aktorów, mając jednocześnie możliwość zagrania w ową przygodówkę z polskimi napisami.
Niestety do szklanki słodkości muszę dorzucić nieco goryczy. Gra bywa dość nierówna zadaniowo, wrzucając zbitek minigier i zagadek na sam koniec. Najsłabszym ogniwem jest w Black Mirror III siostra Valentina Antolini, której w rozgrywce mogłoby zwyczajnie nie być. Problemem w cyfrowej wersji, mam nadzieję, że tylko w mojej, były także bugi i pomniejsze błędy, także taki, który skutecznie uniemożliwił dalszą rozgrywkę.
Pomijając pewne niedogodności, i moje tak zwane "ale", Black Mirror III to godna, a nawet lepsza kontynuacja poprzedniczki, którą należy poznać, a która zamknięciem historii daje graczom pewną satysfakcję, rodzaj przygodowego spełnienia. Serdecznie ją polecam!
Moja ocena 8/10.
Grałam w wersję cyfrową, na PC - Steam.
Zalety:
- Wciągająca fabuła, która domyka wiele wątków;
- Znacznie mroczniejsza, przez to ciekawsza;
- Klimat grozy, którego brakowało mi w poprzedniczce;
- Dobra ścieżka dźwiękowa;
- Klasyczna rozgrywka "wskaż i kliknij";
- Poprawny angielski dubbing;
- Możliwość zagrania w języku polskim;
- Ciekawe zagadki;
- Dodatki, która można w grze odblokować;
- Śliczna i mroczna grafika
Wady:
- Błędy i bugi w grze;
- Pewna nierówność pod względem zadaniowym;
- Zupełnie niepotrzebne wprowadzenie drugiej grywalnej postaci
Komentarze
Prześlij komentarz