The Biggleboss Incident - recenzja. Jest zabawnie, jest tajemniczo i jest przygodowo
Serdecznie zapraszam do przeczytania recenzji przygodowej gry typu "wskaż i kliknij", komediowej, ale i tajemniczej przygodówki zatytułowanej The Biggleboss Incident. Miłej lektury!
Niezależni autorzy gier udowadniają graczom, że klasyczne przygodówki nie umarły, ale zmieniły twórców, z wielkich i uznanych, na mniejsze, często bardzo małe studia, gry tworzone przez pojedynczych twórców, przelewających swoją pasję do przygodówek, na swą własną niezależną perełkę. Tak jest w przypadku klasycznej przygodówki "wskaż i kliknij", stworzonej przez Adama Bunkrea, który na Steam przedstawia się jako studio BUNKWORKS. Jego gra The Biggleboss Incident swoją premierę na platformie od Vavle miała kilka dni temu, a ja miałam przyjemność sprawdzić ów tytuł dzięki uprzejmości twórcy, za co serdecznie dziękuję 😀, jednocześnie już na wstępie, polecając ją wszystkim, którzy lubią klasykę, humor i nutkę tajemnicy. Ale po kolei....
Inne przykładowe recenzje na blogu:
- Boxville 2 - recenzja. Powracamy do kartonowego świata z zagadkami
- Broken Life - recenzja. Gra tworzona w grozie wojny
- Elroy and the Aliens - recenzja. Przygodówka, w którą trzeba zagrać!
The Biggleboss Incident pozwala graczom wcielić się w Toma Barona, młodego mężczyznę pracującego w korporacji Biggleboss Inc., w której jak głosi jej motto wiszące nad drzwiami, nic złego przydarzyć się nie może. Tom ma jednak pewien problem. Nie dość, że jest okropnie spóźniony do pracy, to jeszcze ma zająć się ma Projektem AGER, o którym kompletnie nie ma pojęcia. Dostając się kanałami na parking firmy, podsłuchuje niezwykle dziwną rozmową szefa z jednym z pracowników. Jeszcze nie wie, że zwykły korporacyjny dzień pracy postawi przed nim niejedną przeszkodą, a jego finał będzie niezwykle zaskakujący.

Recenzowana przeze mnie gra jest klasyczną przygodówką w rozgrywce "wskaż i kliknij", z prostym, intuicyjnym interfejsem, i płynną rozgrywką, która jest graczom objaśniania przez twórcę już na wstępie podzielonego na trzy rozdziały projektu. Jest to przygoda na jedno popołudnie, i choć zabawa nie jest zbyt długa, przeciętnie zajmując graczowi około 4 godziny, jej treściwość, grywalność i przemyślana fabuła, która zarówno śmieszy, jak i niesie z sobą tajemnice, ma prawo się podobać.
Postacią Toma kierujemy klasycznie, za pomocą komputerowej myszy, a jedyną ikoną interfejsową w przypadku omawianego tytułu jest "wykrzyknik". Twórca skoncentrował się w swoim projekcie na prostocie rozgrywki, nie ograniczając grającego ogromną ilością rozgrywkowych funkcji. Jednocześnie postawił na typowe rozwiązania przygodowe, ale ukazane nam w nieco innym stylu. Wszystko co jest nam potrzebne znajdziemy w zakładce w lewym górnym rogu. Ikona przypominająca komputerowy plik pozwala na dotarcie do growego inwentarza, do którego trafiają zebrane przedmioty oraz do notatnika, w którym zapisywane i odznaczane są kolejne zadania, bądź nowe zlecone nam przez grę cele.

Zebrane przedmioty, które nie musimy przeszukiwać po lokacjach, bo deweloper wbudował do swojej gry podświetlanie hotspotów, aktywowane za pomocą klawisza "spacji", trafiają do ekwipunku, a gracz może każdego z nich obejrzeć, najeżdżając nim na miejsce na dole, oznaczone znaczkiem "lupy". Zebrane klamoty można, a nawet trzeba ze sobą łączyć, by jak w rasowej przygodówce móc je później odpowiednio użyć.
Oprócz prostego sterowania, które pozwoli się odnaleźć w grze także początkującym w tym gatunku graczom, autor nie zapomniał o automatycznym zapisywaniu gry, zaraz po wejściu do nowej lokacji, sprawiając, że żadne postępy w grze, nawet jeśli coś złego się wydarzy, nie zostaną z rozgrywki utracone. Jednocześnie nie zabrakło, co niezwykle mnie raduje, ręcznego zapisu. Nic nie irytuje mnie naprawdę mocno, i powtarzam to dość często w moich recenzjach, jak przygodówka point-and-click jedynie z automatycznym zapisem.
Jak już wspomniałam The Biggleboss Incident jest klasykiem, czyli grą która stawia na typowe rozwiązania przygodowe, eksplorację, rozmowy, zagadki przedmiotowe i logiczne. Wędrówki w grze, która nie zanudzi nas długością, mimo wszystko jest sporo. Tytuł tworzony przez Adama Bunkera przez pięć lat to gra zamknięta w trzech rozdziałach, z całkiem porządną ilością miejscówek, które zlokalizowane są w obrębie korporacji Biggleboss Inc. Wraz z protagonistą, który próbuje jakoś dotrzeć do swojego gabinetu, i odnaleźć się w zleconym mu przez szefa zadaniu, przemierzamy lokacje związane żywo z korporacyjną kulturą, z której twórca się naśmiewa, jednocześnie punktując dobre, i niestety złe strony firmowego wyścigu szczurów.
Pojawia się także bardzo sympatyczne mrugnięcie oczkiem w stronę innych autorów i pomysłodawców przygodówek, co potwierdza teorie, że przygodowi twórcy to tak naprawdę wielka adventure rodzina. W jednej z lokacji biura Biggleboss Inc. natrafimy bowiem na plakaty kilku przygodówek, które już zostały wydane, bądź swoją premierę będą miały w przyszłości.

Najechawszy na afisze takich tytułów jak: Prim (poradnik), Dexter Stardust, A Winter Haunting, The Lost Daschund, Rose Cottage (poradnik wersji demonstracyjnej), Justin Wack (recenzja "Moja twórczość"), Lucy Dreaming, Foolish Mortals (wrażenia z demo) oraz polskiej przygodówki Zniw Andventure (recenzja i poradnik w Moja twórczość), możemy nie tylko dowiedzieć się co to za gra, ale i wysłuchać o niej komentarza, krótkiego jej opisu. Przyznam się, że ta lokacja wywołała u mnie, miłośniczki przygodówek uśmiech na twarzy, wlewając w moje serce trochę ciepełka, i potęgując przeświadczenie, że twórca nie tylko ceni sobie ów gatunek, ale i ma poczucie humoru.
Humor jest bowiem w jego grze mocno odczuwalny. A wynika on nie tylko z dialogów, które są zgrabnie napisane, mądre i zabawne. Rozmowy nie szczędzą także pewnej nutki sarkastycznego, nieco cynicznego, ale jednocześnie inteligentnego humoru. Lekkość tej przygodowej produkcji, która stoi nie tylko żartem dialogowym, ale i sytuacyjnym, obrazowana jest także w mimice naszego protagonisty.
Mimo tego, że gierka narysowana jest w prosty, ręcznie malowany sposób, Tom potrafi pokazać emocje, które przede wszystkim wskazują na jego zaskoczenie tym co dzieje się w jego pracy. To jakie miny i jakie gesty, w malowanej klatka po klatce grze prezentuje nam pracownik korporacyjny Tom, przedstawiane jest także w bardzo fajnym animowanym łączeniu przedmiotów oraz w przemyślanych, i dodających grze klimatu przerywnikach filmowych.
Charakteru komediowości dodają grze przede wszystkim dialogi, których jest spora ilość, a których dobrocią możemy cieszyć się w pełnej angielskiej wersji językowej, która jak na niezależną przygodówkę, prezentuje się naprawdę dobrze. Każda postać wyraża stosowne emocje, jest w swym działaniu wiarygodna, a aktor użyczający jej głosu, w swojej pracy nad dubbingiem, bawi się równie dobrze jak sam gracz.
Humor, lekkość rozgrywki i dobra angielska wersja, która nawet z tajemnicy i zagadkowości, jak choćby tajemniczej postaci ukrytej za kratką wentylacyjną, potrafi uczynić komedię, uprzyjemniana jest sympatyczną, ręcznie rysowaną grafiką.
Choć gra, z racji swej niezależności, i dzieła stworzonego przez samotnego twórcę, nie powali nas grafiką rodem z animacji 4K, to jakość, pomysłowość i różnorodność miejscówek, które od humoru płynnie przechodzą w nastrój tajemnicy, niczym z dreszczowca, potrafi przyciągnąć uwagę. Miło jest popatrzeć na dzieło, na przygodowy projekt nie tylko ręcznie narysowany, ale i dość szczegółowy, przemyślany i lokacyjne różnorodny, także pod względem udźwiękowienia.
Recenzowanej przeze mnie grze towarzyszy nie tylko dobry angielski dubbing, ale także realistyczne dźwięki otoczenia, choćby stale padającego deszczu, który może przywoływać alegorię szarości korporacyjnej, stale jednakiej, wyczerpującej pracy, która może zawodowo wypalać.
Komediowy klimacik podkręcany jest również muzyką, która sprawnie go buduje, nie zapominając również, że The Biggleboss Incident to także korporacyjny thriller. Są bowiem w rozgrywce takie momenty, które ze śmieszności przechodzą w dreszczyk emocji, który w takich chwilach muzyka właściwie podkreśla.
Skoro przygodówka, to także zadania, zagadki i wszelakie tym podobne czynności, które w tym wypadku pozwolą Wam przejść przez rozgrywkę w bardzo płynny, i bezproblemowy sposób. Gra nie jest bowiem trudna, co wcale nie jest jej wadą. Łatwość rozgrywki, a przez to jej grywalność, sprawia, że zabawa staje się przyjemnością, miłą odskocznią od problemów dnia codziennego, których z pewnością nikomu z nas nie brakuje.
Rozgrywka skupia się głównie nie zagadkach przedmiotowych, wynikających z dialogów jakie w grze przeprowadzimy, i celów jakie przed nami postawił twórca. Te zapisywane są, jak już wcześniej nadmieniłam w notatniku, a każdy kolejny jest nam przez grę sygnalizowany.

Podsumowując, The Biggleboss Incident to bardzo udana, profesjonalna przygodówka z pomysłem na siebie i na fabułę. Wszystko się w niej spina jak należy, nawet jeśli na początku tajemniczość może wydawać się zbyt tajemnicza. Humor, cięty dowcip i dobrze napisane dialogi sprawiają, że gra nabiera wymiaru autentyczności.
Fabuła, która trąci sporą dawką korporacyjnego żartu, punktuje wady i zwyczaje takiej fuchy, potrafi przejść od humoru i lekkości, do tematyki rodem z dreszczowca, który bardzo dobrze wpisuje się we współczesny, potrafiący niejednego z nas zaskoczyć świat.
Łatwość rozgrywki, która nie stawia na zbyt wygórowane logiczne wyzwania, a skupia się na zadaniach przedmiotowych i dialogach, sprawia, że w ów tytuł zagrać mogę nie tylko tak zwani "starzy przygodowi wyjadacze", ale również początkujący w tym gatunku gracze.
Przyjemna dla oka, choć prosta grafika, dopasowana do klimatu muzyka, która potrafi zmieniać się, w zależności od growego napięcia i fabuły, zamykają całość przygodowego, przyjemnego odbioru spójną klamrą. Innymi słowy, grę serdecznie polecam, bo zdecydowanie warto w nią zagrać!
Moja ocena 8/10.
Grałam w wersję na PC - Steam
Serdecznie dziękuję twórcy gry za udostępnienie klucza do recenzji!
Zalety:
- Wciągająca, przemyślana fabuła;
- Inteligentny humor;
- Lokacja nawiązująca do innych przygodówek;
- Ciekawe połączenie komedii z nutą thrillera;
- Satyra na korporacyjny wyścig szczurów;
- Przyjemna dla oka, ręcznie rysowana grafika;
- Lekkość rozgrywki;
- Dobra angielska wersja językowa;
- Pasująca do klimatu ścieżka dźwiękowa;
- Możliwość ręcznego zapisywania gry
Wady:
- Trochę za krótka;
- Może ciut za łatwa;
- Brak polskiej wersji językowej
Komentarze
Prześlij komentarz